- powiedziała o swoim życiu Matka Teresa w jednym z wywiadów kilka miesięcy przed śmiercią. Wyznała, że to codzienne, proste wypełnianie życzenia, które jako młoda dziewczyna otrzymała od swojej mamy.
Bankietu nie było
– A teraz muszę się gdzieś schować – powiedziała zakłopotana, kiedy dom misjonarek w Kalkucie otoczyły tłumy dziennikarzy. Świat właśnie obiegła wieść, że Matce Teresie przyznano Pokojową Nagrodę Nobla. Uroczystość w Oslo w 1979 roku okazała się niezwykła pod każdym względem. Nie było okolicznościowego bankietu, bo został odwołany na prośbę Matki Teresy. Wolała, by te pieniądze trafiły do ludzi, którzy nie mają co jeść. Trzy tysiące funtów dodano więc do nagrody, wraz z trzydziestoma sześcioma tysiącami zebranymi przez norweską młodzież.
Laureatka przemawiała bez notatek, a swoje wystąpienie rozpoczęła od znaku krzyża. Wezwała też uczestników uroczystości do wspólnego odmówienia modlitwy świętego Franciszka. Tym sposobem wszyscy zebrani, niezależnie od wyznania, wymawiali słowa: „Panie, uczyń mnie narzędziem Twojego pokoju, abym niósł miłość tam, gdzie panuje nienawiść”. – Tylko Matce mogło się to udać – stwierdził później ojciec Van Exem.
W swoim wystąpieniu Matka Teresa mówiła o uśmiechach, które widywała na twarzach umierających, o czteroletnim hinduskim chłopcu, który oddał kostkę cukru dla dzieci, którymi się opiekowała. Szczególnie mocno zabrzmiały jej słowa w obronie życia nienarodzonych, wypowiedziane w kraju, który dopiero co ułatwił swoim obywatelom dokonywanie aborcji, finansowanych przez państwo. – Aborcja jest największym niszczycielem pokoju – mówiła. – Bo przecież jeśli matka może zabić własne dziecko, czymże jest dla mnie zabić ciebie, a dla ciebie – zabić mnie?
Była znakiem sprzeciwu, dlatego spotykała się z licznymi atakami. Niektórzy nazywali ją „demagogiem i obskurantką wysługującą się ziemskiej władzy”, inni wskazywali słabe punkty jej służby, opisywali opiekę medyczną misjonarek Miłości jako chaotyczną i niedbałą. Te wszystkie głosy nie miały jednak większego znaczenia wobec ogromu miłości, jaki wniosła w życie najbiedniejszych. Najbardziej wdzięczni byli jej mieszkańcy Indii, którzy nazwali ją Aniołem Ubogich. Na beatyfikację czekała zaledwie sześć lat.
Światło w ciemności
Wśród ataków na Matkę Teresę najbardziej absurdalne wydają się te wywołane jej listami, opublikowanymi w książce „Come be my light” (Przyjdź, bądź moim światłem), która niedługo ujrzy światło dzienne. Błogosławiona* przyznaje się w tych listach do kryzysu wiary, przeżywanego od 1948 roku. Przez wiele lat nie odczuwała obecności Boga w swoim sercu, mówiła nawet: „Nie ma we mnie żadnej wiary, żadnej.
Żadnej miłości, żadnego celu. Mam w sobie ciszę i pustkę”. Amerykański teolog o. James Martin, komentując pisma Matki Teresy w tygodniku „Time”, tak ujmuje jej doświadczenia: „Wyobraź sobie, że kochasz kogoś z całego serca, bierzesz z nim ślub, a krótko potem twoja wybranka ma wylew, wpada w duchową śpiączkę. I już nigdy nie doświadczysz jej miłości. Troszczysz się o kogoś przez 50 lat, czasem poskarżysz się spowiednikowi, ale na najgłębszym, niedostępnym zmysłom poziomie wiesz, że twoja wybranka cię kocha, nawet jeśli o tym nie mówi, wiesz, że wszystko to, co robisz, ma sens. Matka Teresa wiedziała, że to, co robi, ma sens”.
W USA te listy stały się fundamentem antychrześcijańskiej kampanii. Mają one rzekomo demaskować Błogosławioną jako hochsztaplerkę. Tymczasem jej udziałem było mistyczne oczyszczenie, ciemna noc, jakiej doświadczali najwięksi święci! Treść listów nie stanowiła tajemnicy, wszystkie zostały przeanalizowane przez Kongregację ds. Świętych. Zdaniem kardynała Juliusa Herranza z Kongregacji, są one dowodem potęgi wiary, która pokonała słabość.
O „wewnętrznych ciemnościach” Matki Teresy mówił również Jan Paweł II w homilii wygłoszonej w czasie Mszy św. beatyfikacyjnej – Matka Teresa dzieliła z Ukrzyżowanym Jego bolesną mękę (…) W godzinach największych ciemności Matka Teresa chwytała się wytrwale modlitwy przed Najświętszym Sakramentem. Ta duchowa udręka prowadziła ją do coraz większego utożsamiania się z tymi, którym codziennie służyła, doświadczając cierpienia, a czasem wręcz odrzucenia (…) Oddajmy cześć tej drobnej kobiecie zakochanej w Bogu, tej pokornej zwiastunce Ewangelii i niestrudzonej dobrodziejce ludzkości.
*Wiele informacji zaczerpnąłem z książki Kathryn Spink „Matka Teresa. Autoryzowana biografia”, wydanej w 2001 roku przez Wydawnictwo Archidiecezji Lubelskiej „Gaudium”.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Nad sprawami duchowymi nie mamy pełnej kontroli i należy być ostrożnym.
W ramach kampanii w dniach 18-24 listopada br. zaplanowano ok. 300 wydarzeń.
Mają uwydatnić, że jest to pogrzeb pasterza i ucznia Chrystusa, a nie władcy.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.