Najbardziej do spopularyzowania zakonu karmelitów przyczynił się właśnie szkaplerz karmelitański. Według podania miała go wręczyć św. Szymonowi sama Matka Boża 16 lipca 1251 roku w Cambridge i przyrzec, że kto będzie nosił szatę Jej dzieci duchowych, temu zapewnia szczególną pomoc i opiekę za życia, a przede wszystkim po śmierci: nie umrze bez łaski Bożej ten, kto szkaplerz ów będzie wiernie nosił.
Słynny obraz Jana Matejki: „Rejtan” przedstawia bohatera w momencie, kiedy rzucił się do progu drzwi, aby po jego ciele przechodzili ci, którzy chcieli podpisać haniebny akt zaprzedania Polski. Rozpięta koszula odkrywa pierś Rejtana, a na niej szkaplerz Maryi.
Kazimierz Pułaski po jednej ze zwycięskich bitew zgubił szkaplerz. Zmartwiony szukał go daremnie. Kiedy rotmistrz Rogowski chciał pułkownikowi ofiarować szkaplerz własny, na to Pułaski miał powiedzieć: „A waść go nie potrzebujesz? Jeśli własnego nie znajdę, to widać że trzeba mi już się wybierać do wieczności”. Tak się też stało. Niebawem bowiem zginął śmiercią bohaterską w bitwie pod Sawannami w roku 1779 (Józef Makłowicz, Przykłady ojczyste).
Legenda o św. Szymonie Stocku głosi, że kiedy miał odpłynąć statkiem do Rzymu z Anglii (przez Francję), wezwano go do umierającego człowieka. Daremne jednak były wysiłki, aby umierającego pojednać z Bogiem. Wtedy Święty nakrył konającego swoim szkaplerzem i zaczął gorąco modlić się do Matki Bożej. Skutek był taki, że umierający wyzdrowiał i pełen wdzięczności nawrócił się i zmienił swoje dotychczasowe życie.
Św. Alfons Liguori w dziele „Uwielbienia Maryi” przytacza, że do kapłana w kościele Matki Bożej Szkaplerznej przybył pewien młody człowiek do spowiedzi. Wyznał on, że sam nie wie, jak się tu znalazł, gdyż zwątpił zupełnie w miłosierdzie Boże. Popełniał grzechy nieczyste, świętokradztwa, a nawet zabójstwo. „Kiedy mam być już potępiony, to niech wiem za co” - powtarzał. I deptał nawet we wściekłości krzyż. Po spowiedzi kapłan zapytał, czemu by mógł przypisać swoje nawrócenie. Penitent jednak nie umiał na to odpowiedzieć. Przypadkowo jednak kapłan dojrzał za odpiętą koszulą na piersi szkaplerz. Zrozumiał wszystko. Kiedy to powiedział młodzieńcowi, ten się rozpłakał w głos. A na to kapłan: „Widzisz synu, nawet kościół Matki Bożej Szkaplerznej, do którego tu przybyłeś, dowodzi, że Maryja cię uratowała za noszenie Jej szkaplerza". Młodzieniec rozpoczął nowe życie.
Król Władysław Jagiełło w czasie drogi był świadkiem gwałtownej burzy. Przerażony truchlał i za każdym ukazaniem się błyskawicy chwytał za swój szkaplerz. W pewnej chwili piorun uderzył w powóz królewski. Woźnica padł nieżywy od pioruna, a król ogłuszony również się przewrócił. Podbiegli ludzie z jego dworu, którzy jechali w powozach dalszych. Znaleźli króla nieprzytomnego, jak trzymał swój szkaplerz. Jednak oprzytomniał po chwili. Nic mu się nie stało (Józef Makłowicz, Przykłady ojczyste).
W 1902 r. w hiszpańskiej wiosce Berlangas de Roa powstał pożar. Silny wiatr gnał ogień na domostwa. Zagrożony był bezpośrednio również kościół. Proboszcz bierze swój szkaplerz, zdejmuje go z szyi i rzuca w płomienie palącego się tuż domu. I oto zmienia się kierunek wiatru. W ten sposób kościół i reszta domów ocalała. Mógł to być przypadek, ale mieszkańcy byli szczerze przekonani, że była to niezwykła łaska Boża za przyczyną Maryi.
W „Glosie Karmelu” podano, że w czasie ostatniej wojny, gdy miasto było kilkakrotnie bardzo ciężko bombardowane, jeden z ojców karmelitów zawiesił przy swojej celi w oknie szkaplerz. W czasie nalotu bomba uderzyła w klasztor i odrąbała całe skrzydło do miejsca, gdzie był zawieszony szkaplerz. Mógł to być przypadek. Chociaż okoliczności wskazywałyby raczej na zjawisko niezwykłe.
Pius XII w liście z 11 listopada 1950 r. do generałów zakonów karmelitów trzewiczkowych i bosych z okazji obchodów 700 lecia Szkaplerza: „Z wielką radością dowiedzieliśmy się, że z okazji 700-lecia istnienia Szkaplerza M.B. z Góry Karmelu zakon karmelitów (...) postanowił uczcić specjalnymi uroczystościami święto Matki Bożej Szkaplerznej. Te pobożne zamiary my z ochotą popieramy, powodowani naszym stałym nabożeństwem do Bogurodzicy, a także i dlatego, że od dzieciństwa należymy do Bractwa Szkaplerza Świętego”.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.