Najbardziej do spopularyzowania zakonu karmelitów przyczynił się właśnie szkaplerz karmelitański. Według podania miała go wręczyć św. Szymonowi sama Matka Boża 16 lipca 1251 roku w Cambridge i przyrzec, że kto będzie nosił szatę Jej dzieci duchowych, temu zapewnia szczególną pomoc i opiekę za życia, a przede wszystkim po śmierci: nie umrze bez łaski Bożej ten, kto szkaplerz ów będzie wiernie nosił.
Kościół zamiast treningu
Według katechetki, niektórzy z zapisanych na listę być może jeszcze się wycofają. Do października jest na razie daleko. Zostaną najtwardsi. Ci, którzy naprawdę tego chcą. Na razie wygląda jednak, że twardych jest wśród młodzieży bardzo dużo. – Nie zniechęcają cię obowiązki związane ze szkaplerzem? – pytam. – Nie. Myślę, że wytrzymam. Chcę się w ten sposób zbliżyć do Maryi, tak jak Papież – wyjaśnia ciemnowłosy Michał Mitręga z I B. Michał już udowodnił, że umie wyzwolić się od wpływu swojego otoczenia, bo w jego klasie zgłosił się tylko on sam.
Podobny hart ducha wykazuje Tomek Wójcik, żywy blondyn z klasy I e, w której zgłosiło się kilka osób. Tomek z zapałem trenuje judo i kung-fu. – W czasie tych spotkań przygotowawczych w kościele mam akurat treningi judo. Ale to nic, i tak przyjdę do kościoła. Chcę, i to bardzo, zrezygnować wtedy z treningu. Specjalnie dla Maryi. Bo chcę być bardziej taki, jaki był Papież – tłumaczy z zapałem.
Zaraz po wyrażeniu chęci przyjęcia szkaplerza, młodzi pisali o tym kilka zdań na karteczkach. Sabina Szewczyk z drugiej klasy napisała: „Chcę przyjąć szkaplerz, ponieważ w ten sposób przyczynię się do budowy pomnika w hołdzie dla Jana Pawła II. Nie będzie to pomnik z brązu, ale pomnik z ludzkich serc. Również dlatego, żeby (...) być bliżej Maryi i Boga”.
– I o to chodzi! Ciągle słyszę, że tu i tu budują Papieżowi pomnik, a tam jeszcze większy... – wylicza Genowefa Szymura. – Ale i tak najważniejsze jest naśladowanie Jezusa, tak jak to robił Jan Paweł. Prawdziwy pomnik jest w sercu – mówi.
Szkaplerz noszony na szyi to jakby mój osobisty podpis wyrażający zgodę na przyjęcie Matki Jezusa do domu mego serca, do mego życia. Jako taki jest świadectwem wobec innych, że moja duchowość ma ten szczególny maryjny rys. Szkaplerz jest również świadectwem wobec szatana, który małpując rzeczy Boże, wymaga od swoich czcicieli przeróżnych symboli czy znaków przynależności do jego królestwa. Dostrzegając szkaplerz na szyi jakiegoś człowieka, wie, że wytaczając mu walkę, osaczając pokusą, staje wobec potęgi Tej, która miażdży go swoją pokorą. Jest to dla nas niezmiernie ważny atut, gdy chodzi o duchową walkę z przeciwnikiem naszego zbawienia.
Ułomnej i skłonnej do zapominania naturze ludzkiej szkaplerz przypomina o raz dokonanym zawierzeniu. „Odkrywając” go co jakiś czas na sobie, łatwiej nabywamy nawyku częstego myślenia o Maryi i zwracania się do Niej. (...)
Podążanie do Boga jedynie własnymi siłami daje niewielkie owoce. Zawierzenie natomiast otwiera przed nami możliwość szybszego i skuteczniejszego podążania drogami duchowego rozwoju. W znaku szkaplerza Maryja jako matka przynosi niepojętą dla nas łaskę i pomaga dzięki niej osiągnąć wiele duchowych dóbr, wśród których największą jest Jej obietnica zachowania od wiecznego potępienia. Nie sam fakt noszenia szkaplerza, ale upodobnienie się do Matki Jezusa w sposobie postępowania daje człowiekowi wewnętrzną pewność szczęśliwego przejścia przez próg wieczności. Patrzenie na szkaplerz jako na magiczny znak, dzięki któremu automatycznie zapewniamy sobie zbawienie, nie ma nic wspólnego z prawdziwym nabożeństwem, lecz jest wyrazem szkodliwego zabobonu.
Ojciec Jerzy Zieliński OCD wybór z internetowej strony: www.karmel.pl
Myśl: „Noszę na sercu Szkaplerz karmelitański!” – Jan Paweł II
Kroniki karmelitańskie przekazują, że w nocy z 15 na 16 lipca 1251 roku generał karmelitów św. Szymon Stock miał widzenie Maryi. Trzymała Ona w rękach brązowy szkaplerz i przekazała zakonnikowi obietnicę: „Ktokolwiek umrze odziany tym szkaplerzem nie zazna ognia piekielnego”. Od tej pory szkaplerz karmelitański stał się nie tylko znakiem opieki Maryi nad zakonem karmelitów, ale również formą oryginalnego nabożeństwa maryjnego w całym Kościele.
Szkaplerz początkowo służył jako fartuch chroniący habity zakonników w czasie pracy. To szata złożona z dwóch płatów sukna z wycięciem na głowę. Jeden płat spada na piersi, drugi na plecy. Szkaplerz mogą nosić osoby świeckie. Prostsza wersja składa się z dwóch prostokątnych kawałków brązowego sukna połączonych dwoma tasiemkami. Na obu płatkach jest umieszczony wizerunek Pana Jezusa i Matki Bożej Szkaplerznej. Noszenie szkaplerza można zastąpić specjalnym medalikiem. Szkaplerza nie należy traktować jak amuletu. Obietnica Maryi nie oznacza, że wystarczy nosić szkaplerz, a żyć można byle jak, bo zbawienie mam już w kieszeni. Sens tego nabożeństwa jest dokładnie odwrotny. Kto nosi szkaplerz, ten przypomina sobie ciągle, kim jest; uznaje Maryję za swój duchowy wzór; chroni się pod Jej płaszcz. A Ona z kolei zapewnia go o swojej opiece.
„Ja również od bardzo długiego czasu noszę na sercu Szkaplerz karmelitański!” – wyznał Jan Paweł II w liście z okazji 750-lecia szkaplerza świętego (2001r.). Ten szkaplerz widać na zdjęciach Papieża po zamachu, a dziś znajduje się on w kościele klasztoru karmelitów w Wadowicach. W swoim liście Ojciec Święty wyjaśnia sens tego znaku. Ma on przypominać dwie prawdy: „Jedna z nich mówi o ustawicznej opiece Najświętszej Maryi Panny, i to nie tylko na drodze życia, ale także w chwili przejścia ku pełni wiecznej chwały; druga to świadomość, że nabożeństwo do Niej nie może ograniczać się tylko do modlitw i hołdów składanych Jej przy określonych okazjach, ale powinno stanowić »habit«, czyli nadawać stały kierunek chrześcijańskiemu postępowaniu, opartemu na modlitwie i życiu wewnętrznym”. Szkaplerz jest znakiem przymierza pomiędzy Maryją i wiernymi. Przypomina dar, jaki na krzyżu Jezus przekazał Janowi i nam wszystkim. Tym darem jest Jego Matka. Szkaplerz jest jak fartuch. Chroni przed pobrudzeniem przez zło.
Autor tekstu Fartuch, co chroni przed złem - ks. Tomasz Jaklewicz
Zobacz również:
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).