Wjeżdżamy do sanktuarium Matki Boskiej Płaczącej, gdy na samochodową szybę spadają krople deszczu. Nie, nie. Niczego nie sugeruję. Przecież to tylko kilka kropel. A może to błąd? W Dębowcu – polskim La Salette – sporo jest dosłowności. Nawet Maryja mówi tu o ziemniakach.
Wchodzimy do wysmukłego kościoła z cudowną figurą Maryi Płaczącej. Do konfesjonału długa kolejka ustawia się już godzinę przed Mszą. To znak, że sanktuarium żyje i nie jest jedynie turystyczną atrakcją. Zaczyna się środowa nowenna do Maryi z La Salette. Ksiądz klęczący pod figurą z drewna lipowego zaczyna czytać intencje: Maryjo, błagam cię o powrót syna z wojska i Janka z kolonii; o rodzeństwo; o przyznanie renty; o zerwanie złej znajomości. I coraz częstsze: o uleczenie nerwicy, o powrót taty z zagranicy. Rozbrajają mnie szczere do bólu prośby pielgrzymów.
– Kiedyś usłyszeliśmy w kościele: „Maryjo, proszę cię o dobrego męża dla mojej córki. Nie musi być bogaty, bo my tu dom i pole mamy” albo „Maryjo, bardzo podoba mi się Kamil. Chciałabym, by był moim mężem. Co Ty na to?”. Ci ludzie nie owijają w bawełnę i dlatego zostają wysłuchani – opowiadają chłopcy z tutejszego nowicjatu saletynów. To sanktuarium uczy ogromnej pokory i prostoty.
Mija kilkanaście minut, a ksiądz wciąż czyta intencje. Ile ich jest? – drapię się po głowie. – 216 – uśmiecha się Iwona Józefiak, która od lat gromadzi wszelkie informacje związane z sanktuarium. – Tydzień temu było 142. A w maju 1088 intencji – uśmiecha się zza okularów.
Wychodzimy na rozpaloną słońcem kalwarię. Na środku ogromny dąb (w Dębowcu nie może być inaczej!). Wokół zapach skoszonej trawy. Rodzina z Rzeszowa czerpie wodę z cudownego źródełka, obok brat Eugeniusz uwija się jak mrówka, podlewając konewką róże. – A nie można szlauchem? – spytali kiedyś nowicjusze. – A po co? – zdziwił się zakonnik. Nie chodzi o pośpiech. Widać, że to bieganie z konewką jest jego modlitwą. W takich miejscach inaczej płynie czas.
Matka Boża mówi o ziemniakach
Wieczorem, chodząc po kalwarii, czytam ogromną tablicę z przesłaniem Matki Bożej, która ukazała się w 1846 roku w maleńkim La Salette. Spora jego część poświęcona jest... zbożu i ziemniakom. Czy to przesłanie dla rolników? Nie! Orędzie dla całego świata. Tradycyjnie wybrała pastuszków. Bóg ponownie wybrał to, co małe i słabe. Objawił swą chwałę prostaczkom. Podobno pasterka, której objawiła się Maryja, do końca życia nie potrafiła nauczyć się „Ojcze nasz”. A jednak opowieścią o maryjnym przesłaniu zaskakiwała biskupów. Maryja ukazała się dzieciom zapłakana. Rozmawiała z nimi po francusku, a gdy zauważyła, że wielu słów nie rozumieją, przeszła na... gwarę z okolic Corps. Królowa aniołów mówiąca po śląsku czy kaszubsku? Czemu nie?
Maryja zwierzyła się przestraszonym dzieciom: „Sześć dni dałam wam do pracy, a siódmy zachowałam sobie, a wy nie chcecie mi go przyznać. Woźnice nie potrafią mówić bez przeklinania memu Synowi. To są te obie rzeczy, które tak bardzo obciążają ramię mego Syna. W ubiegłym roku dałam wam to do zrozumienia przy ziemniakach. Nie wzburzyło was to. Wręcz przeciwnie, gdy znajdowaliście zgniłe, to przeklinaliście i nadużywaliście imienia mego Syna. Będą one dalej gniły i na Boże Narodzenie nie będzie już żadnych. Jeżeli plony się psują, to tylko z waszego powodu”.
Orędzie zafascynowało mnie. Bóg po raz kolejny ukazał się jako ktoś bardzo bliski człowiekowi. Widział przeklinających woźniców, spacerujące dzieci. Troszczył się o zbiory ziemniaków. Więcej: podpowiedział, że wszystko, co dzieje się wokół nas, zależne jest od naszego nawrócenia. „Jeżeli ludzie się nawrócą, kamienie i skały zamienią się w sterty zboża, a ziemniaki same się zasadzą” – zapewniała pastuszków Maryja.
Rak zniknął
Dziesięć lat temu spłynęło na Dębowiec wiele łask. Był to rok koronacji cudownej figury.
– Padały deszcze i jeden z rolników powiedział mi: widziałem po drodze zalane pola, zniszczone zboże. I ziemniaki tak zgniłe, że nawet nie nadawały się do gorzelni. Czy zdawał sobie sprawę, że nawiązuje do objawienia w La Salette? – dziwi się pani Iwona. – Tu, w Dębowcu, obecność Maryi znajduję w drobnych, małych gestach. Ale są i cuda wielkiego kalibru.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
"Chciałem, aby drugie Drzwi Święte były tutaj, w więzieniu."
Na placu Żłobka przed bazyliką Narodzenia nie było tradycyjnej choinki ani świątecznych dekoracji.
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.