125 lat temu, 31 lipca 1893 r., w Warszawie urodził się Ignacy Skorupka, bohaterski kapelan Wojska Polskiego, ochotnik w wojnie polsko-bolszewickiej. Poległ w Bitwie Warszawskiej 1920 r. pod Ossowem prowadząc żołnierzy do kontrataku, którym udało się zatrzymać pochód przeciwnika.
Pochodził z rodziny mieszczańskiej. Jego przodkowie brali udział w Powstaniu Styczniowym. Od młodości był przewidywany do stanu duchownego. Do seminarium wstąpił w 1909 roku, pięć lat później otrzymał święcenia kapłańskie.
"Był przystojnym blondynem, oczy miał piękne, jasne, wyraziste. () Ludzie lgnęli do niego, miał w swej postaci coś sympatycznego, zapewne szczerość jego i życzliwość zniewalała wszystkich ku jego osobie" - charakteryzował młodego Skorupkę Józef Makłowicz, autor niewielkiej broszury poświęconej bohaterskiemu księdzu.
Skorupka kształcił się w Akademii Duchownej w Piotrogrodzie (nie ukończył nauki), potem pełnił posługę duszpasterską w różnych częściach Rosji. Po powrocie na ziemie polskie został wikarym w Łodzi. Udzielał się społecznie, pomagał sierotom, krzewił oświatę. W 1919 roku przybył ponownie do Warszawy - pierwszy raz zamieszkał w stolicy odrodzonego państwa.
Bolszewicy u wrót Warszawy
Na wiadomość o zagrożeniu miasta przez bolszewików, wstąpił ochotniczo do wojska. Ksiądz Ignacy Skorupka był kapelanem 236. ochotniczego pułku piechoty (Legii Akademickiej), złożonego głównie z gimnazjalistów i studentów. Pełnił też m.in. funkcje notariusza warszawskiej kurii metropolitalnej oraz kapelana Ogniska Rodziny Maryi na Pradze. Uzyskał poparcie, choć nie od razu, ze strony kard. Aleksandra Kakowskiego. Zresztą młody ksiądz nie po raz pierwszy zgłosił się do tego hierarchy.
"+Zgadzam się, rzekłem, ale pamiętaj, abyś ciągle przebywał z żołnierzami w pochodzie w okopach, a w ataku nie pozostawał w tyle, ale szedł w pierwszym rzędzie+. +Właśnie dlatego, odrzekł, chcę iść do wojska+" - brzmiała rozmowa duchownych, o której kard. Kakowski wspomniał w wystosowanym po śmierci ks. Skorupki liście pasterskim. Tym samym, w którym napisał, że "chwila śmierci ks. Skorupki jest punktem zwrotnym bitwy pod Ossowem i w dziejach wojny 1920 r. Do tej chwili Polacy uciekali przed bolszewikami, odtąd uciekali bolszewicy przed Polakami".
Ks. Skorupka wraz ze swym oddziałem stacjonował na warszawskiej Pradze. Późnym wieczorem 13 sierpnia, wyruszył z koszar na front - przez Ząbki i Rembertów przedostał się do Ossowa pod Wołominem. W nocy nieprzyjaciel był już pod wsią. 14 sierpnia, w czasie jednego z kontrataków na pozycje wroga, duchowny włączył się do boju.
Według relacji świadków, młody, 27-letni kapelan zagrzewał do boju współtowarzyszy. "W bitwie pod Ossowem młodociany żołnierz nie wytrzymał ataku i zaczął się cofać. Cofali się oficerowie i dowódca pułku. wtedy ks. Skorupka zebrał koło siebie kilkunastu chłopców i z nimi poszedł naprzód. Widząc cofającego się dowódcę pułku, krzyknął do niego: +Panie pułkowniku, naprzód!+. +A ksiądz?+, zapytał pułkownik. +Panie pułkowniku, za mną!+. +Chłopcy za mną!". Poszli naprzód. Wielu poległo; padł rażony granatem i ks. Skorupka" - pisał kard. Kakowski, który - jak podkreślił - po bitwie zbierał relacje u rannych pod Ossowem.
W rzeczywistości kapelan zginął od postrzału w głowę. Przed pójściem do boju nałożył na szyję stułę. W zależności od przekazów, mógł mieć na sobie także komżę lub żołnierski płacz. Wiele relacji wskazuje, że dzierżył w ręce krzyż. Tak też utrwalił jego ostatnie chwile dwukrotnie Jerzy Kossak, autor obrazów: "Śmierć ks. Ignacego Skorupki" oraz "Cud nad Wisłą". W obu przedstawieniach ksiądz jest centralną postacią w walce.
Okoliczności śmierci pod Ossowem
W jakich okolicznościach poległ kapelan Legii Akademickiej? Pod Ossowem do walki skierowano niedoświadczoną młodzież z Legii Akademickiej, która trafiła tu jako uzupełnienie dla pozbawionych odwodów oddziałów frontowych. Zadanie było niezwykle trudne, brakowało przeszkód terenowych, za którymi można byłoby schronić się przed bolszewickim ogniem. Atakowano tyralierą, dowodził ppor. Mieczysław Słowikowski. Ksiądz Skorupka miał dotrzymywać mu kroku idąc w pierwszej linii.
Walczył tylko na swoją osobistą prośbę. "Jako kapelan nie miał ścisłego obowiązku iść w pierwszej, szturmowej linii atakującej, a tem mniej (pisownia oryginalna - red.), iść przed frontem, prowadzić atak. On jednak dobrowolnie poszedł na pewną śmierć" - pisał ks. Makłowicz.
Jako pierwsze o śmierci duchownego poinformowało w swym meldunku dowództwo Frontu Północnego: "W 236 pułku piechoty ochotniczym (...) bohaterską śmiercią poległ kapelan tego pułku, ks. Ignacy Skorupka, który w stule i z krzyżem w ręku prowadził żołnierzy do ataku".
Następnego dnia o księdzu, który zginął "podprowadzając z krzyżem w ręku pułk ochotników do zasiek frontowych" pisał już "Kurier Warszawski". "Zgon jego na polu chwały świadczy wymownie przed światem o zgodzie serdecznej między polskim ludem prawowiernym a polskim klerem narodowym. Zgon ów podtrzymuje rycerską tradycję bojów za naszą wolność, w których ręka kapłańska niosła zawsze sztandar z hasłem: Bóg i Ojczyzna" - napisano w numerze z 16 sierpnia.
Po dwóch dniach, 18 sierpnia, "Tygodnik Ilustrowany" informował: "Kapłan-obywatel-nauczyciel, który nie opuścił swoich uczniów, ale przy ich boku jako ochotnik - kapłan poszedł walczyć, śmiercią swoją stwierdził, że miłość, którą głosił, była uczynkiem. Zasłużył sobie na ten Krzyż Virtuti Militari, który do trumny jego w dniach pogrzebu podczas wzruszającej uroczystości przypiął gen. Haller. Patrzącym na to łzy nabiegały do oczu, ale jednocześnie rosły im serca dumą, napełniały się duszę otuchą. () Cześć Ci, Księże Ignacy Skorupko, duch świetlany czuwa od dzisiaj nad szańcami Warszawy!".
Z kolei skupiona wokół zwolenników Piłsudskiego "Gazeta Polska" pisała, jakoby śmierć księdza na polach Ossowa została niezauważona i w ogóle przeszła bez echa. Według Władysława Pobóg-Malinowskiego, historyka i publicysty, a przy tym piłsudczyka, ksiądz-ochotnik zginął śmiercią "bardziej godną kapłana" - gdy "w jakichś opłotkach" udzielał rannemu ostatniego namaszczenia. Ponoć padł trafiony jedną z zabłąkanych kul.
Niezależnie od dyskusji, wielu atakujących pod Ossowem musiało widzieć ostatnie chwile księdza. Dowodzący kontratakiem ppor. Słowikowski, gdy ujrzał padającego kompana ze stułą, był przeświadczony, że tylko się potknął. Na jego ciało natknął się dopiero po jakimś czasie. Leżało na polu należącym do mieszkańca wsi Romana Orycha. To właśnie do jego gospodarstwa przeniesiono zwłoki księdza późnym popołudniem, gdy zbierano poległych z pobojowiska. Następnie przetransportowano je chłopskim wozem do Warszawy.
Według relacji dowódcy, bolszewicy ograbili swą ofiarę z butów i zegarka; kapelan miał na ciele rany kłute. "Był przez ludzi, którzy dopadli ciała, a być może zrywali właśnie krzyż, zegarek, buty, z wściekłością przebijany bagnetem" - zapisał oficer.
Pogrzeb
17 sierpnia 1920 roku, gdy trwały jeszcze walki Bitwy Warszawskiej, ulice polskiej stolicy wypełniły się tysiącami wiernych. Warszawiacy żegnali bohaterskiego księdza, który zginął przed trzema dniami broniąc miasta przed bolszewikami. Jego śmierć była na wskroś symboliczna.
"Polacy! Wejrzyjcie w siebie! Dajcie przynajmniej ofiarną pracę dla Polski, dla której ci, którym dziś cześć tu wyrażamy, życie ofiarowali, dając świadectwo, że Polska nie zginęła i zginąć nie może! Idźmy za ich przewodem! Polska i w przyszłości ostać się może tylko jako czuwające a zbrojne obozowisko ludzi ofiarnych i czujnych" - przemawiał podczas uroczystości pogrzebowych ks. Skorupki i innych poległych pod Ossowem ochotników, gen. Józef Haller.
Głównodowodzący Frontu Północnego, generalny inspektor Armii Ochotniczej, przyjechał tego dnia specjalnie z frontu, aby uczcić bohaterskiego duchownego. W Warszawie czuć było podniosłą atmosferę. Po nabożeństwie żałobnym, celebrowanym przez biskupa polowego Wojska Polskiego Stanisława Galla, z kościoła garnizonowego przy ul. Długiej wyruszył kondukt żałobny. Szedł aż na Powązki, gdzie niebawem pochowano - z żołnierskimi honorami - skromną trumnę. Młody kapłan w pełni zasłużył na ten uroczysty pogrzeb.
"Cud nad Wisłą"
Kontratak 236 pułku pod Ossowem trwał jeszcze kilka godzin, ostatecznie, za cenę sporych strat (ok. 100 zabitych i 500 rannych), udało się zatrzymać pochód przeciwnika. Ten, również zmęczony całodzienną walką, utracił inicjatywę. Przegrupowane, a następnie ściągnięte w rejonie walk polskie posiłki ostatecznie odrzuciły bolszewików z rejonu Ossowa i Leśniakowizny. Pierwsza porażka Armii Czerwonej pod Warszawą stała się faktem.
Śmierć księdza, jak rozgłaszał Kościół, zapowiadała przełom w całej batalii i stała się istotnym elementem kształtowania mitu "Cudu nad Wisłą". Powoływano się przy tym na prorocze słowa, jakie 27-letni duchowny miał wypowiedzieć w czasie mszy, którą odprawił w Ząbkach - zmierzając do Ossowa. "Czekają nas jeszcze ciężkie ofiary, ale niezadługo - do piętnastego, w dzień Naszej królowej, losy odwrócą się w naszą stronę" - mówił według części relacji ks. Skorupka.
Jego legenda szybko zaczęła żyć własnym życiem. Dość wspomnieć, że po 14 sierpnia wzdłuż wielu warszawskich ulic rozlepiano ulotki wspominające bohaterskiego duchownego, które miały zagrzewać Polaków do wytrwałości i oporu.
***
Na Cmentarzu Powązkowskim rodzina bohatera wystawiła niebawem pomnik, poświęcony już rok po jego śmierci. W 2005 roku, w 85. rocznicę "Cudu nad Wisłą", w Warszawie stanął spiżowy monument kapelana-ochotnika, ufundowany przez diecezję warszawsko-praską. Bohater spod Ossowa został pośmiertnie awansowany do stopnia majora, otrzymał też najwyższe polskie odznaczenie - Order Orła Białego. W miejscu, gdzie zginął, wznosi się dziś okazały krzyż - co roku, 15 sierpnia, odbywają się przy nim patriotyczne uroczystości.
13 maja br. grupa osób skrzywdzonych w Kościele skierowała list do Rady Stałej Episkopatu Polski.