W ostatnią niedzielę stycznia obchodzony jest w ponad stu krajach ogłoszony w 1954 roku przez Apostoła Miłosierdzia XX wieku, Raoula Follereau, Światowy Dzień Trędowatych.
To choroba zakaźna wywołana bakterią podobną do tej, która odpowiedzialna jest za gruźlicę. Bakterię trądu odkrył Norweg Hansen w 1873 roku. Dopiero sto lat później odkryto skuteczną terapię, która dzięki specjalnej kompozycji antybiotyków pozwala na wyleczenie trędowatego w ciągu kilku, czasem kilkunastu miesięcy. Jeśli zatem od kilkudziesięciu lat mamy skuteczne lekarstwo, które kosztuje tylko równowartość 30 zł może dziwić fakt, że nie uporaliśmy się z ta chorobą. Okazuje się, że nie jest to takie proste. Trąd jest chorobą zakaźną i na dodatek bardzo podstępną. Można bowiem łatwo się zarazić i być źródłem kolejnych zakażeń bez zdawania sobie z tego sprawy. Pierwsze widoczne objawy choroby mogą się pojawić dopiero po kilkunastu miesiącach od chwili zakażenia. Dlatego tak trudna jest walka z tą chorobą. Na dodatek jest to choroba dotykająca dziś najuboższe kraje świata, kraje w których prawdziwą przyczyną trądu jest bieda, niedożywienie, ignorancja i brak opieki medycznej. Wiadomo bowiem, że Europa uwolniła się od trądu jeszcze w czasach, gdy nie było znane skuteczne lekarstwo. By dotrzeć do chorych, potrzebne są ambulatoria, w których można przeprowadzać badania diagnostyczne. Do tego potrzebne są rzesze pielęgniarek, lekarzy, których w krajach misyjnych wciąż brakuje. Potrzebne są środki materialne.
Od strony medycznej znaczącą barierę w badaniach naukowych nad trądem stanowi fakt, że jest to choroba dotykająca tylko człowieka. Nie można zatem wykonywać stosownych badań na zwierzętach, które mogłyby doprowadzić do wyprodukowania skutecznej szczepionki. Owszem są takie próby wyhodowania bakterii Hansena na pancerniakach, ale jak dotąd nie przyniosły oczekiwanych rezultatów.
Kiedy Raoul Follereau po raz pierwszy spotkał trędowatych zamkniętych w odizolowanych nieludzkich leprozoriach, zrozumiał, że jedną z podstawowych przyczyn trądu jest po prostu brak miłości, który ujawnia się w lęku, egoizmie i ucieczce od tych, którzy potrzebują naszej pomocy.
Najstraszniejszą rzeczą związaną z trądem był fakt, że trędowaci doświadczali przez całe wieki prawdziwego piekła na ziemi. Oprócz tego, że strasznie cierpieli fizycznie, tracili kontakt ze światem. Byli, jak to się mówi, umarłymi za życia. I tylko, jak wspomina Raoul Follereau, siostry zakonne i zakonnicy wsparci mocą Chrystusowej Miłości mieli odwagę iść do tych ludzi i rozpoznawać w nich istoty na obraz i podobieństwo samego Boga stworzone…
Ta wielka misja Kościoła katolickiego trwa nadal. Naśladowcy ojca Beyzyma, ojca Damiana, ojca Wiśniewskiego i setek misjonarek i misjonarzy niosą dziś pomoc najbiedniejszym z biednych. Pięknym świadectwem tej niezwykłej posługi jest dziś dzieło pani dr Wandy Błeńskiej, pani dr Heleny Pyz czy Ojca Żelazka. Ale ich praca może być skuteczna wówczas, gdy będzie wsparta naszą modlitwą i naszą pomocą materialną. Każdy grosz jest ważny. Dlatego w ostatnią niedzielę stycznia przed kościołami wielu krajów pojawiają się wolontariusze z puszkami.
Zasadniczo trąd w swej podstawowej postaci nie stanowi dziś śmiertelnego zagrożenia dla misjonarzy, jak to było za czasów Beyzyma czy ojca Damiana. Trąd jest groźny wtedy, gdy nie jest leczony. Prowadzi bowiem do degradacji ciała, do ciężkich okaleczeń. Dlatego często można trędowatego wyleczyć z trądu, ale nie da się wyeliminować jego skutków. Jeśli bowiem ktoś stracił wzrok, stracił kończyny, do końca życia pozostanie kaleką wymagającym opieki.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Nad sprawami duchowymi nie mamy pełnej kontroli i należy być ostrożnym.
W ramach kampanii w dniach 18-24 listopada br. zaplanowano ok. 300 wydarzeń.
Mają uwydatnić, że jest to pogrzeb pasterza i ucznia Chrystusa, a nie władcy.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.