Rozmowa z ks. Eugeniuszem Plochem, koordynatorem diecezjalnym wspólnot Odnowy w Duchu Świętym.
Andrzej Kerner: Wokół grupy Odnowy w Duchu Świętym w Krapkowicach narosło wiele kontrowersji. Jaką rolę pełni Ksiądz w tej grupie?
Eugeniusz Ploch: – Od ponad dwóch lat jestem opiekunem wspólnoty krapkowickiej, delegowanym przez abp. Alfonsa Nossola. Ponad dwa lata temu został podpisany statut wspólnoty, uzgodniony między jej liderami a bp. Pawłem Stobrawą i specjalnie powołaną do tej sprawy komisją teologiczną. W jej skład wchodzą: ks. prof. Helmut Sobeczko, ks. prof. Tadeusz Dola i ks. kanclerz Joachim Kobienia. Ks. bp Paweł Stobrawa przypomina mi często przypowieść o pasterzu, który szuka zagubionej owcy. Nie patrzę na wspólnotę jak na jakąś sprawiającą kłopoty „grupę krapkowicką”. To są dla mnie konkretni ludzie. Chcę, by doświadczyli duchowego bogactwa Kościoła. Co najmniej raz w miesiącu jestem na spotkaniach modlitewnych. Zawsze głoszę katechezę opierając ją na Słowie Bożym z liturgicznego kalendarza Kościoła katolickiego. Jako pierwszy ksiądz w historii wspólnoty byłem również z nimi na obozach – letnim i zimowym.
Niektórzy twierdzą, że wspólnota nie dotrzymuje zobowiązań zapisanych w statucie. Na przykład organizuje spotkania w miejscach nienależących do parafii w Krapkowicach, czego statut nie przewiduje…
– Z pewnością takimi spotkaniami są tzw. grupy dzielenia, które odbywają się w domach członków wspólnoty. Ale spotkania takie odbywają się w wielu ruchach kościelnych. Owszem, słyszy się, że wspólnota organizuje jakieś inne spotkania. Ale nie chcę być śledczym wobec wspólnoty.
Dominikański Ośrodek Informacji o Nowych Ruchach Religijnych i Sektach we Wrocławiu wydał oświadczenie zarzucające grupie z Krapkowic m.in. niekatolickie rozumienie sakramentu Eucharystii i spowiedzi, zachowania fundamentalistyczne oraz mentalność typową dla sekt, psychiczne izolowanie członków od rodzin etc. Jak ksiądz ocenia stanowisko dominikanów?
– To, co mówią ojcowie dominikanie jest ważne. Dziwię się jednak, że są aż tak radykalni, skoro ich wiedza zaczerpnięta jest jedynie od kilku osób. Rozumiem, że trzeba walczyć nawet o jedną poszkodowaną osobę. Kiedy poszedłem do wspólnoty, miałem świadomość, że jej historia – licząca przecież ponad 20 lat – niemal od zawsze związana jest z jakimiś głosami niepokoju. Nawet jeśli wspólnota jest na krawędzi i wiele z zarzutów jest prawdziwych, to jako ksiądz chcę być z nimi po to, by dać świadectwo wiary i dzielić się doświadczeniem żywego Chrystusa obecnego w sakramentach, w Słowie Bożym i we wspólnocie Kościoła katolickiego.
Jak członkowie grupy przyjmują obecność Księdza?
– Na początku miałem wrażenie, że patrzą na mnie, jakbym był nasłany do kontroli. Początkowe miesiące były trudne. Widziałem spojrzenia ludzi, które nie były ani przychylne, ani umacniające. Dzisiaj jadę na spotkania z radością, bez strachu i cieszę się, kiedy mogę tam być i głosić Słowo Boże. Przełomowym wydarzeniem była moja obecność na wspomnianych obozach. Zbliżyłem się do wspólnoty i myślę, że wspólnota mnie bardziej zaakceptowała jako człowieka i jako księdza.
Niektóre relacje na temat tego obozu mówiły, że członkowie grupy spowiadają się swoim animatorom. Czy takie rzeczy mają miejsce?
– Nie widziałem nic takiego, co opisywały media. Nie było żadnych wynaturzeń czy nadużyć. Gdybym swoją wiedzę czerpał z mediów, miałbym o wspólnocie bardzo złą opinię. Uważam, że media popełniały nadużycie, pisząc, że we wspólnocie ludzie spowiadali się sobie nawzajem. We wspólnotach charyzmatycznych spotykamy się z modlitwą przeproszenia. Ma ona taki charakter, że ludzie modlitewnie przed swoimi braćmi i siostrami wyznają grzechy: te, które uważają, że mogą wyznać. Nazywając je konkretnie lub bardziej ogólnie. To nie jest to samo, co spowiedź sakramentalna. Jeżeli któryś z animatorów wspólnoty krapkowickiej nakazuje ludziom spowiadać się przed nim, jest to czymś złym. Tak nie może być.