Pasterz szukający owcy

publikacja 01.06.2009 14:03

Rozmowa z ks. Eugeniuszem Plochem, koordynatorem diecezjalnym wspólnot Odnowy w Duchu Świętym.

Pasterz szukający owcy Ks. Eugeniusz Ploch (w środku) z członkami zespołu pastoralnego: Teresą Paskudą i Pawłem Nawojskim. Foto: Paweł Pierzak

Andrzej Kerner: Wokół grupy Odnowy w Duchu Świętym w Krapkowicach narosło wiele kontrowersji. Jaką rolę pełni Ksiądz w tej grupie?

Eugeniusz Ploch: – Od ponad dwóch lat jestem opiekunem wspólnoty krapkowickiej, delegowanym przez abp. Alfonsa Nossola. Ponad dwa lata temu został podpisany statut wspólnoty, uzgodniony między jej liderami a bp. Pawłem Stobrawą i specjalnie powołaną do tej sprawy komisją teologiczną. W jej skład wchodzą: ks. prof. Helmut Sobeczko, ks. prof. Tadeusz Dola i ks. kanclerz Joachim Kobienia. Ks. bp Paweł Stobrawa przypomina mi często przypowieść o pasterzu, który szuka zagubionej owcy. Nie patrzę na wspólnotę jak na jakąś sprawiającą kłopoty „grupę krapkowicką”. To są dla mnie konkretni ludzie. Chcę, by doświadczyli duchowego bogactwa Kościoła. Co najmniej raz w miesiącu jestem na spotkaniach modlitewnych. Zawsze głoszę katechezę opierając ją na Słowie Bożym z liturgicznego kalendarza Kościoła katolickiego. Jako pierwszy ksiądz w historii wspólnoty byłem również z nimi na obozach – letnim i zimowym.

Niektórzy twierdzą, że wspólnota nie dotrzymuje zobowiązań zapisanych w statucie. Na przykład organizuje spotkania w miejscach nienależących do parafii w Krapkowicach, czego statut nie przewiduje…
– Z pewnością takimi spotkaniami są tzw. grupy dzielenia, które odbywają się w domach członków wspólnoty. Ale spotkania takie odbywają się w wielu ruchach kościelnych. Owszem, słyszy się, że wspólnota organizuje jakieś inne spotkania. Ale nie chcę być śledczym wobec wspólnoty.

Dominikański Ośrodek Informacji o Nowych Ruchach Religijnych i Sektach we Wrocławiu wydał oświadczenie zarzucające grupie z Krapkowic m.in. niekatolickie rozumienie sakramentu Eucharystii i spowiedzi, zachowania fundamentalistyczne oraz mentalność typową dla sekt, psychiczne izolowanie członków od rodzin etc. Jak ksiądz ocenia stanowisko dominikanów?
– To, co mówią ojcowie dominikanie jest ważne. Dziwię się jednak, że są aż tak radykalni, skoro ich wiedza zaczerpnięta jest jedynie od kilku osób. Rozumiem, że trzeba walczyć nawet o jedną poszkodowaną osobę. Kiedy poszedłem do wspólnoty, miałem świadomość, że jej historia – licząca przecież ponad 20 lat – niemal od zawsze związana jest z jakimiś głosami niepokoju. Nawet jeśli wspólnota jest na krawędzi i wiele z zarzutów jest prawdziwych, to jako ksiądz chcę być z nimi po to, by dać świadectwo wiary i dzielić się doświadczeniem żywego Chrystusa obecnego w sakramentach, w Słowie Bożym i we wspólnocie Kościoła katolickiego.

Jak członkowie grupy przyjmują obecność Księdza?
– Na początku miałem wrażenie, że patrzą na mnie, jakbym był nasłany do kontroli. Początkowe miesiące były trudne. Widziałem spojrzenia ludzi, które nie były ani przychylne, ani umacniające. Dzisiaj jadę na spotkania z radością, bez strachu i cieszę się, kiedy mogę tam być i głosić Słowo Boże. Przełomowym wydarzeniem była moja obecność na wspomnianych obozach. Zbliżyłem się do wspólnoty i myślę, że wspólnota mnie bardziej zaakceptowała jako człowieka i jako księdza.

Niektóre relacje na temat tego obozu mówiły, że członkowie grupy spowiadają się swoim animatorom. Czy takie rzeczy mają miejsce?
– Nie widziałem nic takiego, co opisywały media. Nie było żadnych wynaturzeń czy nadużyć. Gdybym swoją wiedzę czerpał z mediów, miałbym o wspólnocie bardzo złą opinię. Uważam, że media popełniały nadużycie, pisząc, że we wspólnocie ludzie spowiadali się sobie nawzajem. We wspólnotach charyzmatycznych spotykamy się z modlitwą przeproszenia. Ma ona taki charakter, że ludzie modlitewnie przed swoimi braćmi i siostrami wyznają grzechy: te, które uważają, że mogą wyznać. Nazywając je konkretnie lub bardziej ogólnie. To nie jest to samo, co spowiedź sakramentalna. Jeżeli któryś z animatorów wspólnoty krapkowickiej nakazuje ludziom spowiadać się przed nim, jest to czymś złym. Tak nie może być.

Dziennikarze wymyślają fakty, czy je źle interpretują?
– Myślę, że jest to niepełna i nierzetelna wiedza o wspólnocie. Kiedy czytam, że na spotkaniach wspólnoty ludzie wiją się w konwulsjach, padają na ziemię szeregami, czy odbywają się jakieś „seanse Ducha Świętego”, to jestem zdumiony. Nigdy nie widziałem żadnych takich histerycznych zachowań.

Może takie rzeczy zdarzają się poza Księdza obecnością?
– Spotkań i obozów większych niż te, na które jeżdżę, nie ma. Nie widziałem tam strasznych rzeczy, o których się mówi.

Czy na spotkanie modlitewne może wejść każdy?
– Każdy, kto chce. Zawsze ktoś wita przychodzących, ale nigdy nie widziałem, żeby kogoś nie wpuszczono. Kościół – czy też w porze jesienno-zimowej sala w kinie – w czasie spotkań są otwarte.

Czy po tych dwóch latach widzi Ksiądz jakąś zmianę w podejściu członków grupy do Kościoła?
– Cieszy mnie fakt, że niektóre osoby wspominają swoją obecność na Eucharystii w swoich parafiach, czy też na Mszy św. z modlitwą o uzdrowienie. Widzę również większe otwarcie i większą życzliwość dla mnie. Kilka osób powiedziało mi jednak, że musi odejść ze wspólnoty, bo zbyt wiele spraw ich niepokoi. Doszły do przekonania, że powinny zaangażować się w innych wspólnotach. Odejścia tych osób również mnie niepokoją.

Pojawiają się również zarzuty odnośnie do dogmatycznej treści głoszonych nauk…
– Nie spotkałem się z negacją rzeczywistej obecności Chrystusa w Eucharystii i podważaniem kultu Maryi. Owszem, może nie ma tam wielkiej miłości do Eucharystii czy do Matki Bożej, ale ja próbuję ich zachęcić do tego. Nie idę do nich przecież jak do grupy silnie maryjnej czy eucharystycznej. Niepokoi mnie jednak to, że ludzie przez wiele lat zaangażowani w swoich parafiach po kilkumiesięcznym pobycie we wspólnocie nagle zadają pytania dotyczące Matki Bożej i Eucharystii. Skąd te pytania?

Niektórzy postulują, żeby sprawę rozstrzygnąć jakimś oświadczeniem biskupa czy kurii diecezjalnej: że wobec wielu wątpliwości, jakie narosły wokół grupy, katolicy nie powinni uczęszczać na jej spotkania. Czy to byłoby dobre rozwiązanie?
– Medialne doniesienia wzmogły pracę wspomnianej komisji teologicznej. Obecnie trwają spotkania komisji z liderami wspólnoty. Prace nie zmierzają jednak do radykalnych cięć czy rozwiązania grupy, ale do refleksji nad tym, co zrobić, by zniknęło źródło wszystkich kontrowersyjnych spraw, o których się mówi.

A może liderzy lub członkowie grupy po prostu udają przed Księdzem?
– Nawet jeśli takie myśli przychodzą mi do głowy, staram się je odsuwać, bowiem zachowanie członków wspólnoty nie świadczy o tym. W trakcie naszych spotkań towarzyszy mi często słowo z Apokalipsy św. Jana „Oni zaś zwyciężyli dzięki krwi Baranka i słowu swojego świadectwa”. Idę tam w imieniu Pana Jezusa i z błogosławieństwem biskupa. Przez moją obecność, modlitwę i głoszenie Słowa chcę być świadkiem. Jeżeli ktoś jest nieuczciwy względem mnie – zawierzam go Bogu.

Kontrowersje wokół grupy krapkowickiej rzuciły cień na wszystkie wspólnoty Odnowy w Duchu Świętym w naszej diecezji. Czy one też sprawiają kłopoty duszpasterskie?
– Oprócz wspólnoty krapkowickiej w naszej diecezji jest 14 innych wspólnot Odnowy. Kształtują one liturgię w swoich parafiach, ich członkowie należą do rad duszpasterskich, są katechetami, posługują w więzieniach, pomagają przygotowywać młodzież do bierzmowania, podejmują posługę w czasie Mszy św. z modlitwą o uzdrowienie. Odbywają się regularne spotkania formacyjne dla animatorów i liderów wspólnot, w których uczestniczy 60–70 osób. Jako koordynator wspólnot Odnowy w naszej diecezji widzę duże błogosławieństwo i dużo dobra dla ludzi, dla parafii. Oby wspólnot Odnowy było coraz więcej. Od dwóch lat funkcjonuje zespół pastoralny, w którego skład, obok mnie, wchodzą ks. Jarosław Dąbrowski oraz liderzy wspólnot Paweł Nawojski z Opola, Wojciech Lewandowski z Nysy, Justyna Niemczyk ze Strzelec Opolskich i Teresa Paskuda z Raciborza. Potrzeba jest duszpasterzy, którzy podjęliby się opieki nad istniejącymi wspólnotami i inicjowali powstawanie nowych. Ludzie pragną pogłębienia swojej wiary, ale często nie mają gdzie pójść. Nasze duszpasterstwo domaga się małych wspólnot. Dla tych, których nie ma już w kościołach, drogą powrotu jest doświadczenie Boga w małych grupach. To zaś wymaga jeszcze większego zaangażowania od nas, księży.