Niecierpliwy gwałtownik więcej zburzy, niż zbuduje. A przecież nie o spustoszoną ziemię w Kościele chodzi.
…mielą powoli – mawiał jeden z wykładowców włocławskiego seminarium duchownego, patrząc i oceniając nasz młodzieńczy radykalizm z perspektywy człowieka życiem doświadczonego. Inni, będący w jego wieku profesorowie, żartowali przekonując, że najlepszym sposobem na szybką zmianę parafii jest krytykowanie wszystkiego, co zrobił poprzednik i radykalna zmiana wystroju kościoła. Zaś ojciec duchowny w konferencjach ascetycznych przestrzegał, by nie silić się na budowę nowego gmachu od podstaw, bo Pan Bóg posyła nas, byśmy do istniejącej budowli dołożyli jedną cegłę.
Martin Buber w „Opowieściach chasydów przywołał postać jednego z wielkich cadyków. Pod koniec życia, z wielką pokorą mówił o zmieniającej się optyce życia. „Gdy miałem lad dwadzieścia pięć chciałem zmienić cały świat. Potem tylko moją ojczyznę (…) Gdy skończyłem sześćdziesiąty piąty rok życia zacząłem zastanawiać się, czy zdążę zmienić samego siebie.”
Cytując pokornego cadyka przypomniałem sobie fragment kazania, jakie wczoraj słyszałem na Jasnej Górze. Podobno „w piekle będą wszystkie cnoty z wyjątkiem pokory, w niebie zaś wszystkie wady z wyjątkiem pychy”.
Ale nie o pokorze miałem pisać, choć zapewne cały czas będzie ona w tle.
Rady wychowawców doceniłem pracując przez kilkanaście lat nad kształtem Triduum Paschalnego w parafii. Katecheza, troska o wystrój świątyni, komentarze i – co najważniejsze – czas na dojrzewanie. Aż przyszedł moment, gdy zarówno radni parafialni, jak i strażacy, stwierdzili, że nadszedł odpowiedni moment, by Wigilię Paschalną zakończyć procesją. Ten odpowiedni moment to również pragnienie jednej z rodzin, by podczas tej liturgii została ochrzczona ich córka. Intuicja świeckich nie zawiodła. Wypełniona wiernymi świątynia zabrzmiała „potężnym śpiewem całego ludu”, a Zosia z radością została powitana przez zgromadzoną w niej wspólnotę.
Niekiedy o potrzebie docenienia wkładu poprzednich pokoleń trzeba było przekonywać innych. Tak był między innymi wówczas, gdy pewien zacny i znany w Polsce parafianin chciał zafundować do prezbiterium nowe witraże. Nic, tylko się cieszyć. Ale co ma powiedzieć proboszcz żyjącym fundatorom witraży tam będących?
Młyny Boże mielą powoli. Gdy Słudze Bożemu Księdzu Franciszkowi Blachnickiemu mówiono o małych postępach planu wielkiej ewangelizacji, zapytał: „ilu macie animatorów i co zrobicie, gdy jednego dnia zgłosi się do formacji w małych wspólnotach trzy tysiące osób?” Nazwany przez świętego Jana Pawła II „gwałtownikiem dla królestwa Bożego” doskonale rozumiał, że gwałt bez cierpliwości może zaowocować spustoszeniem. Dlatego wielokrotnie podkreślał potrzebę wychowania cierpliwych ogrodników.
Marzący o braciach błogosławiony Karol de Foucauld zmarł samotnie. Dopiero po siedemnastu latach grupa francuskich seminarzystów udała się na Saharę, by prowadzić życie monastyczne w oparciu o jego regułę. Cierpliwy ogrodnik nie zawsze spożywa owoce swojego trudu. Więcej, od spożywania niedojrzałych winogron – mówiąc językiem biblijnym – cierpną zęby.
Pozostaje cierpliwość i pokora, resztę pozostawiająca Wielkiemu Budowniczemu.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.