To miał być tekst o prewencji raka piersi. A jest o miłości. – Zakochałem się w Kasi trzy razy: kiedy miała długie włosy, gdy jej wypadły i kiedy założyła perukę – mówi Krzysztof Stachowicz.
Charakter
– Podczas chemii traci się włosy, brwi, rzęsy, urodę – wylicza Katarzyna. Na onkologii spotkała kobiety, które nie chciały jej się poddać z powodu lęku przed utratą włosów. U nich w domu nawet 2-letni Jaś przyjął to jako naturalną, chwilową konieczność: „Mamusiu, a dzisiaj to wkładasz włoski czy czapeczkę? – pytał, kiedy zaczęła nosić perukę.
Krzysztof nie kryje, że zachwyca się Katarzyną od momentu, kiedy ją poznał jako 18-latkę. – Podczas tej choroby zakochałem się w żonie na nowo trzy razy: kiedy miała długie włosy, kiedy nie miała już ani jednego włoska na głowie i gdy zobaczyłem ją w peruce.
– Gdzie się kryje kobiecość, bo chyba nie w długich włosach? – pytam Katarzynę.
– Trzeba mieć pogodę ducha, delikatność, wrażliwość – uśmiecha się i patrzy na mnie tym swoim ujmującym wzrokiem. Gdy choroba ukradła jej długie włosy, razem z Krzysztofem zdecydowali się na kupno peruki. Nie mogli znaleźć odpowiedniej w sklepach Katowic, Bielska, Krakowa. Krzysztof: – Ich asortyment przypominał skład dawno nie odwiedzanej rekwizytorni teatralnej.
W końcu, za poleceniem chorej przyjmującej z Katarzyną chemię, pojechali do Warszawy, do salonu, którego właścicielka nie tylko oferowała twarzowe peruki, ale była też empatyczna jak doświadczony psychoterapeuta. Krzysztof: – Wybraliśmy włosy długie, rudawobrązowe. Kiedy Kasia je założyła i zobaczyłem, jak grzywka spada jej na czoło, aż przebiegły mnie ciarki, bo taka była piękna. Czuję ten dreszcz, ilekroć o tym wspominam.
18 lipca 2017 r. obchodziła 40. urodziny w berlińskiej klinice, gdzie przeszła mastektomię. Zabrał ją wtedy na przepustkę, żeby świętować je poza szpitalem. Nalegał, żeby nie wkładała peruki, bo panowały upały. Katarzyna najpierw protestowała, ale w końcu się zgodziła. Krzysztof w chmurze telefonu przechowuje tamte zdjęcia, które rozczulają go do łez. – Dla mnie Kasia z wenflonami ukrytymi pod bluzką, z aparaturą medyczną w torbie i głową pokrytą meszkiem była uosobieniem piękności – zwierza się.
Nie ogląda się za innymi kobietami. – To obrażałoby mnie i kobietę, z którą jestem. Tak miałem zawsze, bo według mnie to pokazuje charakter mężczyzny.
Profilaktyka
Krzysztof, opowiadając o chorobie żony, używa liczby mnogiej: zdecydowaliśmy, pojechaliśmy, poczuliśmy. – Stale podkreślał, że jesteśmy w tym razem – mówi Katarzyna. – Ja jestem silny, ty jesteś silna i tą siłą wspólnie pokonamy chorobę. Myślałam, że skoro tak do mnie mówi, nie mogę się poddać. Powtarzał: „Pokonamy wszystkie bariery, jeśli trzeba, poszukamy lekarzy po drugiej stronie Atlantyku” – wspomina. Te zapewnienia były cenne, zwłaszcza gdy w gliwickim Instytucie Onkologii spotykała kobiety, których mężczyźni zdezerterowali. – Nawet przez ułamek sekundy nie pomyślałem, że choroba może nas pokonać – podkreśla Krzysztof. – Miałem taką wewnętrzną pewność, którą mój przyjaciel ks. Krzysztof nazywa głęboką wiarą. Z marszu podszedłem do sprawy w sposób bardzo zorganizowany, planując leczenie.
Katarzyna: – Przez miesiąc godziłam się z chorobą. Dotąd zawsze byłam energiczna, przyzwyczajona do aktywnego życia, radosna.
Z trzymiesięcznym synkiem przy piersi zasiadała w parlamencie jako posłanka PO Sejmu VII kadencji. Po kilku miesiącach mąż pracujący jako menedżer wziął na pół roku tacierzyński i zajmował się maluchem. – Nawet kiedy wykryto u mnie nowotwór, nie czułam się źle, bo w początkowej fazie rak nie boli – wyjaśnia. – W tym leczeniu chemia była tylko etapem, czekała mnie profilaktyczna podskórna mastektomia.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Wychowanie seksualne zgodnie z Konstytucją pozostaje w kompetencjach rodziców, a nie państwa”
Synodalność to sposób bycia i działania, promujący udział wszystkich we wspólnej misji edukacyjnej.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.