Nie wychowali się w katolickich rodzinach. Nie słyszeli o Panu Bogu od pobożnej babci. Nie chodzili na katechezę. Dziś Bóg zajmuje centralne miejsce w ich życiu, a Kościół katolicki kochają całym sercem.
Po tym doświadczeniu Basia zabierała Henrika do kościoła katolickiego w Aalborgu. Chodził z nią na Mszę św. przez 5 lat. W końcu ksiądz zapytał, czy nie chciałby zostać katolikiem. I zmienił wiarę, przyjął saktamenty, pobrali się. Jego życie diametralnie się zmieniło. Nie potrzebował alkoholu, potrzebował Boga. Dwa lata później w Aalborgu powstała wspólnota neokatechumenalna. – Świadomym katolikiem, właśnie takim na 100 procent, stałem się dzięki wspólnocie. Eucharystia jest centrum mojego życia, bo jestem wówczas zjednoczony z Chrystusem. W domu modlimy się jutrznią. Wspaniałe jest to, że we wspólnocie, kiedy przygotowujemy się do liturgii słowa albo do Eucharystii, wchodzimy w słowo Boże. Smakujemy je, medytujemy nad nim, przeżwamy i doświadczamy jego aktualności oraz działania w naszym życiu.
Henrik wyznaje, że jak się jest na Drodze, to człowiek jest zmuszony do ciągłej walki duchowej. I fizycznej też, bo czasem zwyczajnie się nie chce. – Człowiek ma największe problemy z pokorą i posłuszeństwem – mówi. – Wspólnota pomaga być i pokornym, i posłusznym. I uczy miłości. Ale to ciągła walka.
Chrystus na ból duszy
Amerykankę Deborah i jej męża Petera Hansena, Duńczyka, oraz ich trójkę dzieci poznałam 10 lat temu, kiedy zamieszkałam w Thisted, niewielkim mieście na północy Danii. On 70-letni psycholog, szanowany w mieście, ma gabinet również w Kopenhadze, prowadzi konsultacje telefoniczne z pacjentami z USA. Deborah jest malarką. Ponieważ ksiądz przyjeżdża do Thisted odprawiać Mszę św. raz na dwa tygodnie, Deborah i Peter opiekują się kościołem, prowadzą liturgię słowa w te niedziele, kiedy ksiądz jest nieobecny.
Od 10 lat podziwiam ich wierność Kościołowi katolickiemu, gorliwość i zaangażowanie w głoszenie Chrystusa. Ale nie zawsze tak było. W przeszłości Peter był wrogiem Kościoła, a Deborah obojętną w wierze protestantką. Spotkali się ponad 30 lat temu w Oslo na spotkaniu New Age. – To był wynik naszych poszukiwań sensu życia. Ja przyjechałam tam ze Stanów, Peter z Danii – opowiada Deborah. Na tym spotkaniu dostali materiały na temat różnych religii. – Mnie w rękę wpadła książka o Medjugorju – relacjonuje Peter. – I nawróciłem się. Przez Maryję. To musiało być Jej działanie, bo wtedy uzmysłowiłem sobie, że Jezus Chrystus narodzony z Maryi jest jedynym prawdziwym Bogiem. To było olśnienie, które nie minęło, ale umacnia się z upływem lat. Do tej pory religijność katolików wpatrzonych w Maryję wydawała mi się śmieszna. Protestanci nie mogą przyjąć i zrozumieć niepokalanego poczęcia Maryi. Ja w nie uwierzyłem całym sercem. Przecież Jezus bez Maryi nie byłby człowiekiem. Co by było, gdyby powiedzała NIE Gabrielowi? Przecież miała wolną wolę. Wtedy dotarło to do mnie z ogromną siłą. Od tej pory mam wyjątkowe nabożeństwo do Maryi.
Deborah i Peter pokochali się, przyjęli wiarę katolicką i pobrali się. Na początku zamieszkali w Stanach, potem przeprowadzili się do Danii. – Trudno nam było być katolikami – wyznaje Peter. – Ale odkrywaliśmy nowe fakty naszej wiary i zachwycaliśmy się nimi. Najbardziej tym, że nasz Bóg cierpiał za nas i dla nas, byśmy mieli życie wieczne. Że stał się człowiekiem. Ale też tym, że Bóg się nami interesuje, że jest obok. Mieliśmy też szczęście, że zostaliśmy katolikami za pontyfikatu Jan Pawła II. Oczarował nas swoją świętością. Był dla nas ogromnym wsparciem. Kiedy miałem jakieś wątpliwości w wierze, patrzyłem na Jana Pawła II i wątpliwości przechodziły. Taki człowiek nie może się mylić, myślałem.
Pytam Petera, czy przenosi swoją wiarę na pracę. – Jako psycholog, terapeuta par w psychologiczny sposób udowadniam, że psychologia nie działa – śmieje się. – Często bowiem mam pacjentów, którzy cierpią na ból duszy, a tego żadnymi metodami psychologicznymi nie da się ukoić. Dzięki tradycyjnej terapii może im się poprawić na chwilę humor, ale taka terapia nie wyleczy bólu duszy. Jeśli pacjent jest wierzący, rozmawiam z nim o Bogu, pokazuję krzyż i mówię: „Nie jesteś sam. Cierpisz z Chrystusem”. Niewierzącym wskazuję istnienie innej rzeczywistości niż ta tu, na ziemi. I zawsze jestem gotów rozmawiać o Chrystusie, jeśli tego chcą.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
"Każdy z nas niech tak żyje, aby inni mogli rozpoznać w nas obecność Pana".
Franciszek spotkał się z wiernymi na modlitwie Anioł Pański.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.