„Dla niego Bóg jest TUTAJ”, „czuliśmy się jak niewidomi wokół widzącego” – mówią ci, którzy widzieli go przy ołtarzu. Ojciec Pio żył dla Mszy Świętej i żył Mszą Świętą. Czy Jego wiara w Eucharystię nie powinna być dla nas wyrzutem sumienia?
Moje ciało ogarnia ogień
Czym dla samego o. Pio była Msza św.? Kiedyś jeden z księży zapytał go o to. „Mówi ci o tym ołtarz: wystarczy myśleć o tym, co dzieje się na ołtarzu” – usłyszał w odpowiedzi.
Stygmatyk z Pietrelciny próbował w listach opisać swoje mistyczne przeżycia związane z celebrowaniem Mszy św., ale brakowało mu słów. „Powiem ci tylko – zwierza się w liście – że uderzenia serca, zwłaszcza wtedy, gdy jestem razem z Jezusem utajonym w Najświętszym Sakramencie, są bardzo mocne. Niekiedy wydaje mi się, że ono wprost chce wyskoczyć z piersi. Niekiedy, będąc przy ołtarzu, odczuwam, że całe moje ciało, całą moją osobę ogarnia jakiś ogień. Tego żadną miarą nie mogę opisać. Widzę wyraźnie, że cały idę wprost do ognia”. W innym liście pisze: „Wczoraj, w uroczystość św. Józefa, doświadczyłem tak wielkich duchowych rozkoszy, że tylko Bóg o nich wie. Choć największe ich natężenie było po Mszy św., to jednak jeszcze je odczuwam. Głowa i serce płonęły jakimś niezwykłym żarem; ten ogień sprawiał mi przyjemność. W ustach czułem niezwykłą słodycz tego niepokalanego Ciała Syna Bożego”.
Myliłby się jednak ten, kto by sądził, że Msza św. była dla o. Pio tylko doświadczeniem radości i pociechy. Nieraz toczył walkę z nawracającym poczuciem niegodności i grzeszności. „Tak smutny, oblężony i znudzony duchem staję przy ołtarzu, mając uczucie niesmaku i odrazy. Powoduje to bardzo namiętne przeżycia, które mi towarzyszą z całą potwornością i brutalnością. Tego, co w tak przerażającym czasie zachodzi, nie potrafię przedstawić i wyrazić, ponieważ choć dusza to odczuwa, jednak nie potrafi zrozumieć” – skarży się kierownikowi duchowemu, a w jakimś sensie także samemu Panu Bogu. „Było wiele takich dni, w których zaczynałem odprawiać Mszę św. z uczuciem niemocy. Mam nadzieję, że Jezus nie zechce pozbawić mnie tego jedynego umocnienia, które mi zostało” – pisze.
Jezus płacze
W zachowanej korespondencji o. Pio pojawiają się także słowa ubolewania z powodu braku czci wobec Najświętszego Sakramentu czy wręcz świętokradztwa. Ojciec Pio w mistyczny sposób odczuwał ból Jezusa skarżącego się na obojętność, zwłaszcza księży. „Moje serce – mówi Jezus – jest zapomniane. Nikt już nie dba i nie pamięta o mojej miłości. Jestem stale zasmucany. Mój dom dla wielu zamienił się w teatr, w dom rozrywkowy. Zasmucają mnie także i moi słudzy, których otaczałem szczególną miłością, których umiłowałem jak źrenicę oka. To oni powinni pocieszyć moje Serce napełnione goryczą. To oni powinni mi pomóc w dziele zbawiania dusz. Jeśli tego nie czynią, to kto może uwierzyć? To właśnie przez nich doznaję niewdzięczności i jestem u ludzi zapomniany”.
Ojciec Pio słyszy na modlitwie głos Jezusa, który żali się, że są księża, którzy „udając po faryzejsku, zdradzają mnie przez świętokradzkie Komunie św., tłumią i gaszą pochodnie światła i lekceważą moce, które im dałem”. Kapucyn relacjonuje mistyczną wizję: po policzkach Jezusa płyną łzy, a ich powodem jest „wielka rzesza kapłanów, wśród nich także i kościelnych dostojników”, którzy lekceważąco odprawiają Mszę św. „Jezus oddalił się od owej rzeszy kapłanów z uczuciem ogromnego niezadowolenia, które wyraził na swym obliczu i zawołał: »Rzeźnicy! Mordercy!«. A skierowując się do mnie, rzekł: »Synu mój, nie wierz w to, że moja agonia trwała tylko trzy godziny. Ja ze względu na dusze szczególnie przez mnie umiłowane i uprzywilejowane, będę przeżywał agonię aż do końca świata. Podczas mej agonii, mój synu, nie wypada spać. Otóż dusza moja nieustannie czeka, choćby tylko na kropelkę ludzkiej litości. (…) Niewdzięczność i spanie moich sług jeszcze bardziej pomnażają ból mej agonii i konania«”. Ten opis przejmującej skargi Chrystusa o. Pio kończy zdaniem: „Uważam, że Jezus słusznie ubolewa nad naszą niewdzięcznością”.
Czy te pełne bólu słowa Jezusa przestały być aktualne? Czy Jezus dziś nie płacze, widząc kościoły przerobione na puby, sklepy czy teatry, widząc konfesjonały pokryte pajęczynami? Ile innych spraw przesłoniło nam w Kościele Eucharystię? Czym ona jest dla mnie, dla nas? Obawiam się, że Chrystusowi nie brak powodów do smutku i łez, gdy spogląda na swój Kościół.
Jeszcze podczas trwania Soboru Watykańskiego II, 17 lutego 1965 r., o. Pio otrzymał dyspensę, pozwalającą mu na pozostanie przy „starej” formie Mszy Świętej. Pod koniec życia ze względu na stan zdrowia celebrował na siedząco, zwrócony twarzą do ludzi. W 1968 r. przypadła 50. rocznica otrzymania stygmatów. O poranku 22 września odprawił z tej okazji Mszę św. dla uczestników zjazdu grup modlitewnych. Okazało się, że była to jego ostatnia Eucharystia. Zmarł nad ranem następnego dnia z różańcem w ręku, w 57. roku kapłaństwa.
Kiedyś jeden z braci zapytał go: „Kto nam po twojej śmierci będzie służył takim wzorem?”. Ojciec Pio odpowiedział: „Pójdziecie pod tabernakulum, tam spotkacie Jezusa, a z Nim także i mnie”.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.