Śmierć algierskich męczenników nie jest dowodem w sporze chrześcijaństwa ze światem islamu. Dekret o męczeństwie „ludzi Boga” to nie akt oskarżenia przeciw muzułmanom, tylko potwierdzenie radykalizmu Ewangelii.
Ojciec Michał Zioło, dominikanin, który został trapistą i chciał przyłączyć się do wspólnoty z Tibhirine (nie zdążył, oczekując na wizę), studiował wnikliwie testament przeora wspólnoty. – Christian – tak się domyślam, medytując tekst testamentu – chciał uniknąć nawet najświętszych „tytułów”, bo wiedział, że chętnie użyjemy tego do kolejnego dzielenia ludzi – mówił w rozmowie z GN parę lat temu. Z kolei u br. Christophera można wyczytać m.in.: „Brat Luc rzucił: »Śmierć? Mam to gdzieś, nie boję się terrorystów«. A ja... patrzę na Ciebie, Jezu. Twoje przejęcie w obliczu śmierci. Pozwalasz mi nie uważać się za bohatera, męczennika”. Wynika z tego, że nawet jeśli nie cała siódemka mnichów, to część z nich na pewno nie marzyła wcale o zostaniu męczennikami. Przeciwnie, całkiem poważnie rozważali opcję przeprowadzki, gdy radykałowie zbliżali się do Tibhirine. Tym bardziej że słyszeli już o aktach przemocy wobec chrześcijan. Postanowili jednak pozostać na miejscu. I w nocy z 26 na 27 marca 1996 roku zostali uprowadzeni.
Dwa miesiące później znaleziono odcięte głowy mnichów. Do dziś nie jest jednak jasne, kto na pewno dokonał mordu. Wprawdzie podano informację, że przyznała się do tego Zbrojna Grupa Islamska, ale pamiętajmy, że ciągle toczyła się wojna domowa, w której wojna propagandowa, jak w każdej wojnie, zajmuje istotne miejsce. I nie brak wcale osób, które są przekonane, że w uprowadzenie i zabicie trapistów mogły być zamieszane służby rządowe, które chciały obciążyć winą właśnie islamskich terrorystów. Co ciekawe, w taką wersję zdarzeń zdawał się wierzyć m.in. wspomniany na wstępie biskup Oranu, Pierre Claverie. Sam zginął w zamachu zaledwie miesiąc po odnalezieniu odciętych głów trapistów…
Nie nasza logika
Jeśli więc, jak powiedzieliśmy sobie wyżej, nie można traktować ich śmierci jako argumentu przeciwko muzułmanom (ci też padali ofiarą radykałów), ba, skoro sami trapiści nie planowali męczeństwa i nie marzyli o nim, to co właściwie dla Kościoła i świata oznacza ich śmierć i co mówi nam dekret o ich męczeństwie?
Postulator procesu beatyfikacyjnego jest przekonany, że choć dzisiaj pojęcie dialogu międzyreligijnego bywa nadużywane i przez to jest coraz mniej poważane w Kościele, to właśnie przykład algierskich męczenników, zwłaszcza mnichów z Tibhirine, przywraca mu właściwe znaczenie i miejsce. – Oni byli świadkami Chrystusa także poprzez głęboką miłość do ziemi, do której Pan ich posłał. Byli świadkami poprzez ewangeliczną delikatność wobec Algierczyków, szanując wiarę drugiego i pragnąc zrozumieć islam – mówi o. Thomas Georgeon. – Przesłanie tych 19 kobiet i mężczyzn, członków Kościoła „przyjmującego” jest jasne: musimy pogłębić znaczenie obecności Kościoła, pokazać, że możliwe jest braterskie i pełne szacunku współistnienie ludzi różnych religii – dodaje.
Na pytanie, jak połączyć dialog z głoszeniem Ewangelii, odpowiada: – W świecie muzułmańskim jest to głoszenie i świadczenie o Ewangelii pokoju, ale my nie możemy być pewni reakcji drugiej strony, która może pozostać głucha i ślepa nawet w obliczu takiego świadectwa.
Patrząc w perspektywie dialogu międzyreligijnego, mnisi pokazują nam drogę pokory. Kto chce wejść w dialog, musi zarówno poznać „smak drugiego”, jak i mieć wielki szacunek dla własnej wiary. Ojciec Christian de Chergé napisał, że „wiara drugiego jest tajemniczym darem Boga” – o. Thomas cytuje przeora z Tibhirine. Trapista podkreśla, że mówimy o męczeństwie „z”, a nie „przeciw”. – Kościół musi żyć w logice przebaczenia i miłosierdzia, pragnie ofiarować to całej Algierii; być tym, który pomaga leczyć rany – dodaje. Nie ma innego wyjścia, jak przyjąć takie rozumienie sensu śmierci algierskich męczenników. Dlatego, że oni sami niczego więcej do swojej obecności w tym miejscu nie dopowiadali. I może to jest w tej historii najtrudniejsze: wydaje się zbyt prosta, wręcz naiwna, w czasach, gdy tak łatwo ulec pokusie przejęcia logiki radykałów.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Wychowanie seksualne zgodnie z Konstytucją pozostaje w kompetencjach rodziców, a nie państwa”
Synodalność to sposób bycia i działania, promujący udział wszystkich we wspólnej misji edukacyjnej.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.