O zdumieniu wobec powołania, czasach seminaryjnych i ks. prof. Karolu Wojtyle opowiada arcybiskup senior Damian Zimoń.
Po pięciu latach posługi w Tychach uśmiechnęła się do Księdza Arcybiskupa Matka Boska z Pszowa...
Tak. Pszów też jest ważny. Wiele nauczył mnie tamtejszy proboszcz ks. Franciszek Pisula. To był ciekawy człowiek. Znał niemiecki, wiele czytał. Dbał o ubogich. Sam też żył skromnie. On pokazał mi, jak należy obchodzić się z komunistami. Był wobec nich bardzo ostry. I dlatego chcieli go zlikwidować. Ks. Franciszek wywarł na mnie bardzo duży wpływ. Pamiętam taką sytuację: pewnego dnia na probostwo przyszli komuniści z powiatu wodzisławskiego w sprawie niepłacenia podatków. A ja wtedy stanąłem w obronie proboszcza. Starałem się im kulturalnie wyjaśnić, dlaczego parafia nie może ich płacić. I zapytałem ich wtedy: „Dlaczego wy tu przychodzicie nękać proboszcza?”. A oni mi na to: „Bo nam kazano”. Odpowiedziałem im: „To podobnie jak w Norymberdze”. Za jakiś czas dowiedziałem się, że ci komuniści rozpowiadali, że wolą wrzeszczącego proboszcza niż tego młodego, który straszy ich Norymbergą. (śmiech)
W Katowicach dwa lata spędził Ksiądz Arcybiskup w parafii Świętych Apostołów Piotra i Pawła, a potem kolejne dwa – już jako wspólpracownik księdza Stanisława Maślińskiego – w parafii Mariackiej.
W Katowicach nauczyłem się ekumenizmu. Ksiądz Maśliński często mi o tym mówił. W przeszłości sam posługiwał w Berlinie, gdzie katolicy byli mniejszością. Był praktykiem. Pamiętam, że w Wigilię świąt Bożego Narodzenia, razem z księdzem Henrykiem Bolczykiem, który był wtedy wikarym, poszliśmy do pastora z ewangelickiej parafii Zmartwychwstania Pańskiego złożyć mu świąteczne życzenia.
A po kilku latach posługi w seminarium – powrót do parafii Niepokalanego Poczęcia NMP, w roku 1975. Tym razem na 10 lat.
Tak było. Znałem już realia tej parafii. Teraz zostałem tu proboszczem. To proboszczowanie mnie niezwykle kształtowało. Pełniłem też funkcję dziekana. Z perspektywy czasu widzę, jak ważny był to czas. Trudno byłoby mi sobie wyobrazić kierowanie diecezją bez ówczesnego duszpasterzowania w Katowicach-Śródmieściu. Myślę, że było to w pewnym sensie przygotowywanie się do roli biskupa.
Czyli do pełni kapłaństwa...
Hmm… Tego określenia w stosunku do siebie nigdy nie używałem. Bo tu chodzi o chwałę Boga. Mnie pozostaje jedynie zrobić rachunek sumienia. Wiem, że wiele rzeczy można było rozwiązać inaczej, lepiej. Może kogoś skrzywdziłem? Tego dokładnie nie wiem. Szczerze mogę jednak powiedzieć, że nigdy nie czułem jakiegoś buntu ze strony księży. W tej posłudze nigdy i nikomu nie chciałem stawiać murów. Starałem się być dobry. Może czasem byłem za mało stanowczy. Zdawałem sobie sprawę, że biskup ma być przede wszystkim dyspozycyjny dla księży. Muszę przyznać, że nigdy wcześniej nie myślałem, że to wszystko skończy się biskupstwem. To było z Ducha Świętego. On prowadził i prowadzi.
A teraz na emeryturze jest inaczej? Lżej?
Owszem. Mam więcej czasu dla siebie. Także na studiowanie i zaległą lekturę. Z radością obserwuję też młodych, którzy mają możliwość poszerzania wiedzy i pogłębiania wiary. Dlatego cieszę się, że przed kilkunastoma laty powstał Wydział Teologiczny UŚ. Ale nie ma co wspominać, czas zacząć myśleć eschatologicznie. Zawsze powtarzam sobie słowa św. Cypriana: „Nie myśl o śmierci, myśl o nieśmiertelności; nie myśl o cierpieniu, które cię czeka, ale o chwale, do której podążasz”. I ta eschatologia jest mi coraz bliższa. Częściej dokuczają mi choroby. Jestem wdzięczny lekarzom – bez ich pomocy byłoby trudno. Tak to już jest, że potrzebujemy siebie nawzajem.
Jest więc wdzięczność…
Tak, dziękuję, przede wszystkim Bogu. I ludziom, że mnie aż dotąd zaprowadzili. Że towarzyszą mi nadal obecnością i modlitwą.
***
Synod o kapłaństwie
W kontekście jubileuszu kapłaństwa abp. Damiana Zimonia warto przypomnieć, że II Synod Archidiecezji Katowickiej sporo uwagi poświęcił także sytuacji diecezjalnego duchowieństwa. Pewną specyfiką życia księży na Śląsku wydaje się nieco wyraźniejszy niż w innych częściach Polski akcent kładziony na życie wspólnotowe duszpasterzy parafialnych. Synod, idąc tym tropem, zwraca uwagę na potrzebę podtrzymywania i pogłębiania więzi między duszpasterzami. „Zaleca się dbanie o współbraci prezbiterów, szczególnie o najbliższych współpracowników, wyrażające się przede wszystkim w poświęcaniu im czasu na rozmowę, we wspólnym odpoczynku i świętowaniu, w gotowości do pomocy w realizacji obowiązków, w modlitwie” (nr 115). Wspólna modlitwa i świętowanie – im służyć mają rozwiązania sugerowane w kolejnych punktach: „Zaleca się wspólnotową celebrację przynajmniej części liturgii godzin lub inną formę wspólnej, codziennej modlitwy” (nr 116) oraz: „Zaleca się tworzenie na probostwach kaplic domowych (…) oraz miejsc do wspólnego spędzania czasu wolnego – należy je uwzględnić w planach remontów probostw” (nr 118). Jeśli parafia ma być prawdziwie wspólnotą wiary, modlitwy, życia, to jej budowanie musi zaczynać się od wspólnoty na probostwie.
ks. Grzegorz Strzelczyk
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).