Mieszanka wybuchowa

O łzach u św. Ignacego Loyoli, kazaniach głoszonych po rosyjsku i syberyjskiej rzeczywistości nie do pojęcia opowiada o. Wojciech Ziółek SJ.

Reklama

„Warto było 10 lat czekać na ten jeden chrzest” – usłyszałem od kapłana pracującego na Wschodzie. Dla Polaka, dla którego wciąż ważne są statystyki to szok. Strata czasu…

Ludzie pytają: „Po co ci ta Syberia?”. Kiedyś, gdy jako wolontariusz chodziłem do hospicjum, pytali: „Po co ci to hospicjum?”. Nie umiem odpowiadać na takie pytania. Jedyne co wiem, to to, że wszędzie są tacy sami ludzie, z takimi samymi sercami i że tego, co najważniejsze, nie da się zmierzyć i policzyć. Gdy we wtorek po południu wychodziłem z hospicjum, to zawsze się ze wszystkimi żegnałem, bo gdy przychodziłem w kolejny wtorek niektórych już nie było. I co, warto było przychodzić? Inna sprawa, że nasza parafia w Tomsku jest jak na Rosję naprawdę wyjątkowa. W niedzielę mamy trzy Msze Święte, przychodzi ponad 300 osób, regularnie się spowiadają, uczestniczą w grupach. Jest dla kogo pracować. Mój problem był inny. Oto Ziółek, który bardzo lubi mówić, bawić się słowem, drążyć je, dopieszczać, nagle został sprowadzony do roli jąkającego się chłopaczka, który ledwie przeczyta Mszę i może się co najwyżej z zakłopotaniem uśmiechnąć.

Jak Zachariasz. Otrzymał objawienie i... stał się niemy

Pan to potrafi wszystko uwznioślić! (śmiech) Ja aż tak pobożny nie jestem. Nie przychodził mi do głowy Zachariasz, tylko kilka innych słów, których nie będę przytaczał na łamach „Gościa”. Kazanie, które po polsku ułożyłbym w głowie w pół godziny i powiedział, patrząc ludziom w oczy, po rosyjsku przygotowywałem przez trzy godziny, stukając w klawiaturę z cyrylicą i myląc się co chwilę. A na Mszy czytałem to jak uczeń z kartki, mając 50 proc. szans, że akcent, który stawiam, jest dobry. Przy czym 50 proc. to najwyższy możliwy wynik, osiągalny tylko przy słowach dwusylabowych. Przy dłuższych prawdopodobieństwo trafienia radykalnie się zmniejsza.

Jest taki mit, że w kościele na Syberii mówi się po polsku.

Jest też taki mit, że rosyjski to właściwie polski, tylko wszystko trzeba zmiękczać. (śmiech) Przyjechałem z nastawieniem, że będę mówił po polsku, zmiękczając, i że się dogadamy. Przecież wszyscy uczyliśmy się rosyjskiego w szkole, prawda? Niestety, zapomniałem już, że robiliśmy wszystko, by się go nie nauczyć. A dziś rosyjski to moje codzienne upokorzenie. Przydatne dla mojego duchowego życia, temperujące pychę, ale bolesne.

„Tu często kończy się logika. Gdy widzisz przed sobą mur nie do przeskoczenia, wzdychasz: »To Rosja, to jest Wostok. A tam, gdzie kończy się logika, częściej spogląda się na krzyż«” – opowiadał mi ks. Jan Radoń pracujący na Kamczatce. Naprawdę tak to wygląda?

Jest różnica. Kamczatka to absolutnie pionierski teren, gdzie na Paschę przychodzi niewielu ludzi, a w Tomsku – najbardziej katolickim mieście Syberii – parafia jest duża i żywa. Z tym większym podziwem patrzę na misjonarzy pionierów, którzy pracują gdzieś w tajdze, z garstką ludzi, bez wspólnoty kapłańskiej. Nas jest trzech, każdy inny…

Emocje jak na derbach Śląska?

Czasem tak. Ale właśnie na tym polega dobrodziejstwo wspólnoty, że jest się z kim pokłócić. Dobrze, że są derby, bo nie trzeba jeździć daleko, by się z kimś ponaparzać. (śmiech)

Nie przerażała Ojca Rosja? Jan Kowalski ma generalnie dwa odczucia: strach (jednak co imperium to imperium) i niechęć (która ma pewnie źródło w tym lęku).

Przerażała i przeraża. Zastanawiam się, jak długo tu będę, bo co rusz słyszę, że komuś z naszych władze rosyjskie „dziękują za uwagę”. Trudno mi oswoić się z tym, że tu wszystko wokół tkwi w komunizmie. Główne ulice miast noszą imię Lenina. W Nowosybirsku, nowoczesnym mieście z drapaczami chmur, są dwie linie metra: jedna Lenina, druga Dzierżyńskiego. Krzyżują się na placu Czerwonym. I nikomu to nie przeszkadza. Dostaliśmy właśnie zaproszenie od władz Tomska na Święto Narodowe 4 listopada: „Zapraszamy na świętowanie dnia, w którym wspominamy patriotów, którzy 400 lat temu wyswobodzili Moskwę od polskich najeźdźców i zaborców”. Moi kochani parafianie są bardzo taktowni i nie przysyłają tego dnia radosnych SMS-ów z życzeniami. (śmiech)

Ilu z nich ma polskie korzenie?

Pan Bóg raczy wiedzieć. Możemy się domyślać po nazwiskach: Bierezowskij, Zawadskij. „Nie wiem, kim jestem” – słyszę bardzo często. „Dziadek nie chciał o tym rozmawiać”. Syberia to nie jest miejsce, w którym rozrysowywało się drzewa genealogiczne. Ludzie chcieli przeżyć i nikt takich rzeczy nie ruszał.

Najczęściej spotykana rosyjska mentalność?

Imperialno-nacjonalistyczno-komunistyczna. Mieszanka wybuchowa. Pewnych kwestii się nie dotyka. Wczoraj była rocznica rewolucji październikowej. Czy w telewizji od rana do wieczora słyszeliśmy, że przyniosła ona niewyobrażalne spustoszenia? Ofiary? Gułagi? Były, minęły. Zostawmy to. Po co do tego wracać…

«« | « | 1 | 2 | 3 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Archiwum informacji

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
27 28 29 30 31 1 2
3 4 5 6 7 8 9
10 11 12 13 14 15 16
17 18 19 20 21 22 23
24 25 26 27 28 29 30
1 2 3 4 5 6 7