Na początku był chaos…
Nad całą ikoną niewątpliwie dominuje postać Maryi. Efekt ten jest dodatkowo wzmocniony plamą czerwieni wokół Jej ciała. Maryja leży jakby wyczerpana połogiem – przynajmniej takie jest pierwsze skojarzenie. Tak naprawdę jednak nie o wyczerpanie tutaj chodzi, ale o wewnętrzną kontemplację. Czerwone posłanie, na którym spoczywa Matka Boża, zdaje się tworzyć jakby ognistą otoczkę wokół Jej postaci. Maryja jest zanurzona w Duchu Świętym, jest rozświetlona Bożym ogniem niczym gorejący krzew, w którym Bóg ukazał się Mojżeszowi. Pogrążona jest w rozmyślaniu nad tym, co właśnie się dokonało. A więc jej oddzielenie od Syna nie może być separacją pełną awersji. Jej zanurzenie w Duchu oraz umysł skierowany do wnętrza (do serca) wyraźnie mówi, że całą swoją istotą Maryja kontempluje Syna, z tym zastrzeżeniem jednak, że nie skupia się na Jego cielesnej postaci i historycznym życiu, ale na Jego obecności w Jej sercu. On się narodził nie tylko na świecie, ale nade wszystko w Niej, a ta prawda wprawia Maryję w osłupienie i rozpala ją ogniem Ducha Świętego. Takie ustawienie narracji ikony nie oznacza jednak lekceważenia historycznego aktu Wcielenia. Wręcz przeciwnie – ikona uwypukla tę prawdę przez swoją geometrię. W samym centrum przedstawienia, dokładnie w miejscu przecięcia się jej przekątnych, znajduje się łono Maryi, co jest oczywistą sugestią podkreślającą ważkość Wcielenia. W prostej linii poprowadzonej pionowo w górę (w kierunku Ojca) od łona, znajduje się główka Jezusa. A więc wcielenie jest tutaj centralnym aktem. Natomiast Maryja rozpłomienia się kontemplacją istotowych skutków Wcielenia, czyli Synem nie tylko zrodzonym w ciele, ale Synem zrodzonym w Jej sercu.
Postać Jezusa w porównaniu do sylwetki Maryi i ogólnego „zgiełku” scen przedstawionych na ikonie wydaje się jakby ginąć. Czy oznacza to, że jest ona mało ważna? A może Rublow (bo jego ikonę tutaj odczytujemy) na długo przed Bruegelem odkrył ewangeliczną prawdę, że największe dzieła dokonują się w ukryciu, jakby na marginesie życia, oraz estetyczną zasadę ekspozycji znaczenia przez pozorne pomniejszenie ekspresji? Może geniusz ikon jest większy, niż nam się wydaje? Ten trop wydaje się być właściwy. Wskazuje na to silne nagromadzenie największych kontrastów skupionych na samej osobie Jezusa. Mamy tutaj kontrasty zarówno kolorystyczne, jak i znaczeniowe. Jezus, jak zostało to już wspomniane, owinięty jest w pieluszki, które kojarzą się wyraźnie z pogrzebowym całunem. Złożony jest w żłobie przypominającym grób. Jego spowita bielą postać osadzona jest w ciemnej grocie. A więc w narodzeniu Jezusa spotyka się światłość z ciemnością, życie ze śmiercią. Jezus jest światłością rozbłyskującą pośród ciemności. Jego narodzenie jest zstąpieniem do otchłani ludzkiego grzechu. Niegdyś człowiek został stworzony po to, aby żył i to żeby żył wiecznie. Przez grzech sam człowiek zniszczył ten pierwszy zamysł Boga, przez co życie ludzkie zaczęło zmierzać w kierunku śmierci, chociaż ludzkie serce i ludzkie pragnienia wyrywają się, powodowane tęsknotą, w kierunku wiecznego życia. Jezus rodząc się, z pełną świadomością od początku zmierza ku śmierci i jednocześnie swoim życiem dokonuje pewnego przełamania. Swoją osobą, swoją ludzką istotą zanurzoną w rwącym prądzie historii zmierzającej ku otchłani, idąc świadomie pod jej prąd, próbuje zawrócić jej bieg. Już w swoim narodzeniu, w punkcie absolutnej intensyfikacji życia, rzuca się w przepaść śmierci, by to ciemne jądro grzesznego świata rozbić i rozproszyć swoim światłem. I z tego względu ta najmniejsza na ikonie postać, a jednocześnie najbardziej naznaczona paradoksami i sprzecznościami, staje się centrum zespalającym całą ikonę. Chrystus na ikonie Narodzenia jest punktem geometrycznym, kamieniem węgielnym i zasadą hermeneutyczną scalającą rozbity świat w jedną, doskonałą całość. Wszystko na ikonie należy zatem czytać przez pryzmat Jego osoby.
Popatrzmy więc jeszcze raz na Maryję. Już wiemy, że Jej odwrócenie się od Jezusa jest tylko pozorne, że jest rozpalona Duchem i pogrążona w kontemplacji Syna w swoim sercu, przez co między tymi dwiema postaciami istnieje tak naprawdę ogromne porozumienie. Ikona rozbitego świata w ten sposób zaczyna zrastać się w spójną całość. Ale to nie wszystko: łoże Maryi przywodzi skojarzenie z tym, które możemy zobaczyć na ikonie Zaśnięcia. Jest to zatem nie tylko łoże płomiennego Ducha, ale także śmierci i przejścia do wieczności. Maryja zatem w pełni identyfikuje się z Synem i doskonale przeżywa od początku do końca Jego misję. Przez to przedstawiony na Bożym Narodzeniu związek między Matką a Jezusem przewyższa więź, którą mogłoby wyrazić najczulsze przytulenie dzieciątka przez matkę. Ponadto ikona w ten sposób pokazuje, jak Narodzenie zbawia (scala) rozbity świat.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).