Pies na cmentarzu dla zwierząt. Osobliwy widok. Po co przyszedł? Czego szuka? Na pewno to nie on zapalił znicz na grobie Saruni. Kto to zrobił... i po co?
Niektóre tablice ustawione na grobach czworonogów na pilskim czy słupskim cmentarzu dla zwierząt mogą szokować. Już same słowa „grób” i „cmentarz” w odniesieniu do psów, kotów czy królików dla niektórych są nie do zaakceptowania. „Sabina. Żyła lat 12” – gdyby nie zdjęcie kota, można by pomyśleć, że to grób dziecka. Jest napisane, kiedy Sabina się urodziła i kiedy... zmarła, nie zdechła. Są też znicze, kwiaty, aniołki.
Inna tablica, całkiem pokaźna, oprócz imienia zawiera też nazwisko. Pewnie należy do właściciela czworonoga, ale tylko odciśnięta na kamieniu łapa przypomina, że w tym grobie nie leży ciało człowieka.
Co zrobić, gdy czworonożny pupil zakończy swój żywot? Pewnie, że problem jest również praktyczny. Martwego zwierzęcia, zgodnie z prawem, nie można po prostu zakopać w ogródku. Powinno się je oddać do... utylizacji. Trudno się dziwić, że dla niektórych to nie do przyjęcia. Słowo „utylizacja” wydaje się nieodpowiednie dla żywego stworzenia, z którym domownicy mieli jednak jakiś rodzaj więzi, często bardzo silnej. Czy reakcją na utylizację mają być znicze i kwiaty?
Wieczny odpoczynek...?
„Czy mój czworonożny pupil będzie ze mną w niebie?” – Jeśli pyta dziecko, można mu powiedzieć, że Pan Bóg na pewno by się o to postarał, gdyby to było potrzebne do pełni naszego szczęścia – proponuje ks. prof. Janusz Bujak, wykładowca teologii dogmatycznej. Pytanie, czy rzeczywiście byłoby to nam potrzebne. – Problem w tym, że czasami mamy trochę naiwną wizję nieba jako swego rodzaju idealnej ziemi – zwraca uwagę ks. Bujak.
Czy do pełni szczęścia wiecznego w obecności Boga i ukochanych ludzi będzie nam brakowało psów, kotów i chomików? Jeśli mamy z tym problem, warto wrócić do odpowiedzi udzielanej dzieciom. Trzeba jednak pamiętać o wyjątkowości człowieka. – Tylko jego Bóg stworzył na swój obraz i podobieństwo – przypomina teolog. Dlatego tylko człowiek ma duszę nieśmiertelną i wolną wolę, co pozwala mu kochać i grzeszyć.
Czytamy jednak w Biblii: „Stworzenie bowiem zostało poddane marności – nie z własnej chęci, ale ze względu na tego, który je poddał – w nadziei, że również i ono zostanie wyzwolone z niewoli zepsucia, by uczestniczyć w wolności i chwale dzieci Bożych (Rz 8,20-21). Modlimy się też słowami IV Modlitwy Eucharystycznej: „O dobry Ojcze, daj nam, swoim dzieciom, dziedzictwo życia wiecznego z Najświętszą Dziewicą, Bogurodzicą Maryją, z Apostołami i wszystkimi Świętymi w Twoim Królestwie, gdzie z całym stworzeniem wyzwolonym z grzechu i śmierci będziemy Cię chwalić”. Możemy więc spodziewać się jakiejś formy „wyzwolenia” całej przyrody w wymiarze ostatecznym. Czy jednak należy je rozumieć w sensie indywidualnym, czyli dotyczącym konkretnego Burka, Mruczka czy Tuptusia? Chyba jednak nie tędy droga.
Precyzyjna odpowiedź na pytanie o obecność zwierząt w niebie przekracza nasze możliwości. Bardziej chyba powinniśmy się pytać o to, czy my tam będziemy. Mamy wolną wolę, więc wiele zależy od nas – w przeciwieństwie do zwierząt.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
„Trzeba doceniać to, co robią i dawać im narzędzia do dalszego dążenia naprzód” .
Poinformował o tym dyrektor Biura Prasowego Stolicy Apostolskiej, Matteo Bruni.
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).