Makówki z Afryki

Wystarczyło jedno słowo arcybiskupa, by nasi klerycy zaburzyli porządek wakacyjnych staży. Pojechali na misje do Zambii. Ich koledzy wcale nie byli gorsi. Ruszyli ewangelizować Mołdawię.

Reklama

Kura dla kleryków

Klerycy, którzy jako pierwsi pojechali do Zambii, na miejscu zajęli się m.in. budową boiska przy kościele. Przy tej okazji młodych Zambijczyków nauczyli paru śląskich słów. Ci, patrząc na narzędzia, pytali o ich polskie nazwy. W odpowiedzi usłyszeli: kara, pyrlik, ryl. – Dzieci w Zambii jest bardzo dużo. Nie znają angielskiego, nie mają zegarków. Jak się z nimi umówić na zabawę? Metoda okazała się bardzo prosta. Wystarczyło wyjść na boisko i dwa razy kopnąć piłkę. Dziesięć sekund – i był cały team albo nawet więcej – wspomina dk. Dawid.

W tym roku, ponieważ jeden z seminarzystów, Mateusz Mryka, jest już diakonem, klerycy mieli więcej duszpasterskich zadań. Diakon Mateusz głosił homilię w języku angielskim, czytał Ewangelię w języku cybemba, udzielał chrztu. Klerycy mieli też zajęcia dla dzieci w szkółce, prowadzili lekcje WF-u, katechezy biblijne, zajęcia z angielskiego czy obsługi komputera.

A jaki jest Kościół w Afryce? – Radosny, żywy. To wspólnota wspólnot realizowana w praktyce. Ksiądz jest głową, a parafię prowadzą świeccy – odpowiadają nasi klerycy. – Zambijczycy bardzo sobie cenią, że mają niedzielną Mszę. Przygotowują się do niej wcześniej, są pięknie ubrani. Najdłuższa Msza, na której byliśmy, trwała 4 godziny – mówi kl. Mateusz. – A nasza najdłuższa trwała 5 godzin. Zasnęliśmy w czasie kazania, bo trwało z półtorej godziny. I ktoś nas budzi: „Biskup o was mówi, pozdrawia kleryków z Polski!” – dopowiada diakon.

Afryka bardzo ceni kapłanów. – Biskup mówi, że dostaną księdza, jak się o niego zatroszczą. I tak jest. Na każdej Mszy ludzie przynoszą, co mają. W procesji z darami można dostać więc papier toaletowy, olej, jajka, kartofle, a rarytasem jest kura. My raz taką kurę dostaliśmy. Nazwaliśmy ją Antek, zrobiliśmy jej zagrodę, ale pani gospodyni nie umiała tego zrozumieć. Jak nas nie było, to zabiła Antka i dała nam go na obiad. Powiedziała, że zachorował – śmieje się dk. Dawid.

Z Afryki przenosimy się do Europy, a dokładnie – do stolicy Mołdawii, Kiszyniowa. Tam już po raz ósmy u ks. Krzysztofa Płonki z Rogoźnej nasi śląscy klerycy prowadzili rekolekcje ministranckie. W czteroosobowej ekipie w tym roku znaleźli się m.in. kl. Andrzej Węgrzyn z Chorzowa Starego z parafii św. Marii Magdaleny oraz kl. Karol Barteczko z Rybnika-Niedobczyc z parafii NSPJ. Obaj są na trzecim roku. 

– Rekolekcje w Mołdawii wyglądają trochę inaczej niż w Polsce. W naszej diecezji mamy ogromny wybór rekolekcji: ministranckich, oazowych, Dzieci Maryi, a tam są jedyne w całym kraju rekolekcje dla ministrantów! – wspomina kl. Karol. Na miejscu była i codzienna Msza, i spotkania w grupach, i konferencje. Przed wyjazdem kl. Andrzej myślał, że świadomość religijna i wiedza chłopaków będą znacznie większe, podobne jak u ich polskich rówieśników. Okazały się zupełnie inne. Nasi z ministrantami porozumiewali się po polsku. Kl. Karol, który do Mołdawii pojechał już po raz drugi, specjalnie dla nich przez rok uczył się też rosyjskiego. – Rekolekcje na pewno uczą pokory. Ja mogę nie wiadomo jak się przygotować, ale ostatecznie to, jak wszystko wyjdzie, nie zależy ode mnie. Czasami po prostu wystarczyło być dla nich dobrym człowiekiem – przyznaje.

Do Mołdawii pojechali dk. Artur Sroga z parafii św. Jana Chrzciciela w Tychach i kl. Tomasz Nocoń z parafii Ścięcia Jana Chrzciciela w Rudzie Śląskiej.

«« | « | 1 | 2 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Archiwum informacji

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
27 28 29 30 31 1 2
3 4 5 6 7 8 9
10 11 12 13 14 15 16
17 18 19 20 21 22 23
24 25 26 27 28 29 30
1 2 3 4 5 6 7