Każda z tych trzech historii zaczyna się nieco inaczej. Wszystkie łączy jedno: ich bohaterowie chcą wytrwać w wierności swoim sakramentalnym małżonkom. Nawet wtedy, gdy po ludzku wydaje się, że małżeństwo całkiem się rozpadło.
Tomasz: Żona stanęła w drzwiach i powiedziała, że odchodzi. Nie było wybuchów złości, prób ratowania małżeństwa. Wróciła po miesiącu, ale stwierdziła, że to, co jest między nami, musimy załatwić po ludzku, nie włączając w to Boga. Tak zaczęła się w naszym małżeństwie równia pochyła. Po dwóch latach żona znów związała się z innym mężczyzną.
Monika: To ja odeszłam od męża. Miałam ku temu powody, o których nie chcę mówić. Mieszkamy osobno już od 5 lat, jesteśmy 4 lata po rozwodzie. Bardzo mocno się pogubiliśmy.
Sebastian: Przez wiele lat miałem problem z alkoholem. To doprowadziło do tego, że rozpadło się – po ludzku – nasze małżeństwo. Żona ode mnie odeszła, wpadłem w długi, straciłem właściwie wszystko.
Okradałam się z łask
Młodzi, uśmiechnięci, z sukcesami w pracy. Na pierwszy rzut oka trudno powiedzieć, że ich życie naznaczone jest jakimś dramatem. A jednak każde z nich dźwiga na plecach historię, która porusza do głębi. Naznaczoną krzyżem i – jednocześnie – łaską.
Tomasz: Jestem DDA – dorosłym dzieckiem alkoholika. Jak każdy facet z takiego domu nie otrzymałem od ojca „męskiego błogosławieństwa”. Wszedłem w związek z poczuciem niepewności, lękiem przed stawianiem życiu czoła. Dla mężczyzny to koszmar. W rodzinie, z której pochodzę, unikało się rozmów na temat emocji. Bardzo mało mówiło się też o wierze. Kiedy stałem się mężem, pojawiły się z pozoru zwykłe problemy. Żona, która kiedyś prowadziła mnie do Boga, zaczęła się od Niego odwracać. Ja – przeciwnie – zbliżałem się do Niego. Udało mi się wygrać długą walkę z nałogiem, który w różnych formach dotyka dzieci DDA. Mój co prawda nie przyczynił się do rozpadu mojego małżeństwa, ale na pewno przyczyniał się do upadku duchowego. I wtedy żona odeszła po raz drugi.
Sebastian: Przyszedł taki czas, że chciałem przestać pić, ale nie potrafiłem tego zrobić nawet przez jeden dzień. I nagle, niespodziewanie, przyszedł taki dzień – pamiętam dokładnie, że było to 2 listopada 2011 r. – w którym się nie napiłem. To było bardzo dziwne, bo nic wielkiego się wtedy nie wydarzyło . Tak po prostu, bez fajerwerków. Następnego dnia znowu się nie napiłem – i tak to trwa do dzisiaj.
Monika: Moje nawrócenie zapoczątkowała pustka, którą odczuwałam, gdy chodząc do kościoła, nie mogłam przyjmować sakramentów, zwłaszcza Komunii Świętej. To była dotkliwa świadomość, że sama siebie okradam z łask. Gdy podjęłam decyzję, aby zacząć życie od nowa, zwróciłam się o pomoc m.in. do ks. Marka Dziewieckiego. On dał mi wręcz gotową odpowiedź na wszystkie moje pytania – „instrukcję”, którą stosuję nadal.
Drzwi otwarte dla mnie
Płyną całkowicie pod prąd współczesnemu światu, w którym ma być przede wszystkim miło i przyjemnie, a jeśli nie jest – trzeba się rozstać. Skąd czerpią siłę, by przeciwstawić się temu trendowi?
Sebastian: Dokładnie rok po tym, jak przestałem pić, znalazłem się na Jasnej Górze. Miałem wielki problem, żeby się wyspowiadać. Nie potrafiłem wejść do konfesjonału. Siadałem w kaplicy pokuty, wychodziłem, wracałem – i znowu coś mnie paraliżowało. Trwało to osiem godzin. Już miałem wyjść, ale kiedy kolejna osoba wyszła z konfesjonału, zostawiła uchylone drzwi. Nikt tam nie wchodził. Wyglądało to tak, jakby były otwarte specjalnie dla mnie. Coś mnie popchnęło i wszedłem do środka. To była pierwsza dobra spowiedź w moim dorosłym życiu. Odtąd wszystko zaczęło się zmieniać.
Monika: Momentem zwrotnym była moja spowiedź, a przede wszystkim przyjęcie Komunii Świętej. Na tej Mszy był obecny mój mąż z naszą córką, która parę dni wcześniej przyjęła Pana Jezusa do serca. To, że przystąpiłam do Komunii, tak zaskoczyło mojego męża, że wprost zapytał mnie parę dni później: „Dlaczego byłaś u Komunii? Przecież nie możesz jej przyjmować!”. Miał na myśli to, że byłam w tamtym czasie z kimś w nieformalnym związku. Odpowiedziałam, że zerwałam z dotychczasowym życiem. Wyjaśniłam, że podjęłam decyzję, że chcę być mu wierna jako jego żona i jestem gotowa na jego powrót.
Tomasz: Na początku walczyłem na własną rękę. Próbowałem żonę odzyskać i odbijałem się od ściany. Wreszcie zostawiłem to wszystko Panu Bogu. Znalazłem chrześcijański ośrodek pomocy psychologicznej. Tam spotkałem o. Rafała Koguta OFM, który powiedział mi jedno słowo: „Sychar”.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Nad sprawami duchowymi nie mamy pełnej kontroli i należy być ostrożnym.
W ramach kampanii w dniach 18-24 listopada br. zaplanowano ok. 300 wydarzeń.
Mają uwydatnić, że jest to pogrzeb pasterza i ucznia Chrystusa, a nie władcy.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.