Herezje to wirusy, które – nawet pokonane w jakimś momencie dziejów ludzkości – nie giną, lecz powracają w zmutowanej postaci.
Od wieków Kościół zmaga się z herezją gnozy i jej obietnicą bez pokrycia, składaną wciąż nowym pokoleniom mieszkańców naszego globu. Jest to obietnica samozbawienia. Coraz śmielej porzucamy naszą zależność od katechezy i sakramentów, niechętnie słuchamy o grzechu, nie znajdujemy w sobie potrzeby nawrócenia, nie umiemy się spowiadać ani prosić innych o przebaczenie. Opustoszałe kościoły i zakurzone ambony świadczą o tym, że postnowoczesny człowiek uwierzył w to, że jest dobry. I to we wszystkim. Bycie dobrym stało się nie tylko diagnozą, ale i powinnością. Masz być dobrym: w pracy, bieganiu, odchudzaniu się, logowaniu do sieci, profesjonalizmie, obywatelskości, europejskości… A gdy tego będzie mało, swe poczucie bycia dobrym możesz podreperować promocją czystości środowiska naturalnego bądź zaangażowaniem się w walkę o prawa zwierząt.
Tymczasem Chrystus mówi do młodzieńca: „dobry jest tylko Bóg” (Mt 19,17). I to w kontekście pytania, którym tamten zamierzał podtrzymywać swe fałszywe wyobrażenie o sobie i swych możliwościach: „co dobrego mam czynić, aby otrzymać życie wieczne?” (Mt 19,16). Błąd Pelagiusza, mnicha z przełomu IV i V wieku po Chrystusie, tkwił w przekonaniu, że człowiek jest z natury dobry. Współcześni psychologowie ze szkół Rogersa i Maslowa powtarzają to samo: człowiekowi wystarczy stworzyć warunki, a sam zrealizuje siebie i własne cele. Co do grzeszności ludzkiej duszy – niektórzy wierzą w to, że jak baron Münchhausen, ciągnąc się za włosy, sami wydobędą się z bagna, w które ludzkość, zawsze gdy zapomina o Chrystusie, zanurza się po uszy.
Tylko Bóg jest dobry! Bez miłości Chrystusa, bez Jego zwycięstwa na krzyżu, nie jesteśmy w stanie wyzwolić się od wewnętrznego smutku, złych reakcji, zaraźliwej podłości, kłótliwości, egoizmu, narcyzmu… Łaska Boża jest do zbawienia koniecznie potrzebna. Istota Boga wyraża się w Jego działaniu względem nas: wszystko oszczędza, nawet tych, którzy nie wierzą; karci nas i ocenia łagodnie, rządzi naszymi sprawami z oględnością, wlewa w ludzkie serca nadzieję, że nawet po najcięższym grzechu może przyjść nowy świt nawrócenia i człowiek z kanalii jest w stanie przemienić się w świętego. Bez Ciebie, Panie, nie ma nic dobrego.
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).