Mały warkocz świętych

– On mnie zaczepia – mówi s. Stefania, pokazując obozowe zdjęcie rtm. Witolda Pileckiego. I wnikliwie czyta wszystko, co do tej pory napisano o ochotniku do Auschwitz.

Reklama

Spojrzenie s. Stefanii Janiak zdradza, że nie będzie to „normalny” wywiad. Nazaretanka otwiera kalendarz. 14 czerwca to Narodowy Dzień Pamięci Ofiar Niemieckich Nazistowskich Obozów Koncentracyjnych i Obozów Zagłady. – Nie przypadek, że rozmawiamy właśnie dziś – tajemniczo ścisza głos. I dodaje: – Dokładnie tego dnia pod Ścianą Śmierci w Auschwitz wraz z wieńcem został złożony jeden z moich wierszy o rtm. Pileckim. Te drobne znaki, niczym puzzle z czasem zaczynają tworzyć niebywałą układankę. Historię o świętych obcowaniu i rotmistrzu, którego s. Stefania włączyła do zacnego grona orędowników. A może to sam rotmistrz o to się upomniał…

Wiersze

Rękopisy ze swoimi wierszami s. Stefania zawsze nosi ze sobą. Lubi do nich wracać. Czytać, wspominać i… śmiać się. Pierwszy wydany tomik „Przygody Pszczoły z Exultetu” powstawał w Bibliotece Patrystycznej warszawskiego seminarium. Ściągnięte z regałów opasłe tomy do pracy magisterskiej w wyobraźni s. Stefanii wyraźnie ożywały. – Widziałam, jak choleryczny św. Hieronim zapiekle pisał swoją apologię przeciw Rufinowi. A melancholijny oponent nic sobie z tego nie robił – mówi żartem. W zacnym towarzystwie 0jców Kościoła początkowo pisała wiersze-modlitwy o „Jezusie, szczycie nad szczytami, by pokazał jej wszystkie drogi, które są Twoimi”, prośbę do „bezimiennych mnichów”, by zapoznali nas z Bogiem i o maszerujących stokrotkach, które głośno wołały „Chwała Bogu Wszechmogącemu”. Potem coraz więcej o patriotyzmie, świętych obcowaniu i… męczeńskiej świętości: skostniałym z zimna Stefanie Wyszyńskim, na widok którego „ściany w Rywałdzie łzy wyciskały”, ks. Jerzym, na którego szyi „sznur od łez się dławił” i „małym warkoczyku dziewczynki zamordowanej na Wołyniu”, który „zgniłymi łzami Ciebie do świętości zaprosił”. – Mam taką tradycję, że na 1 listopada piszę wiersze o świętych. Śmieję się, że zapraszam ich na kawę – przyznaje nazaretanka. W ubiegłym roku, po raz pierwszy, do grona przyzywanych orędowników dołączył rtm. Pilecki.

Modlitwa

Z historią rtm. Pileckiego zetknęła się kilka lat temu podczas teatralnego spektaklu. Kupiła biografię „Rotmistrz Pilecki. Ochotnik do Auschwitz” i zaczęła czytać. – To był osobowościowy magnetyzm, który mnie do niego przyciągnął – wspomina. – On krzepi mój patriotyzm i dla większości narodu jest pomnikiem cnoty. „Ochotnika” przeczytała kilka razy.

Szybko okazało się, że takich „zapaleńców” jak ona jest więcej. Niektórzy postulują wyniesienie na ołtarze rtm. Pileckiego. Fundacja Paradis Judaeorum dwukrotnie zwracała się do papieży: Benedykta XVI w 2008 r. i papieża Franciszka w 2013 r. z prośbą o jego beatyfikację. Podobne listy otrzymali polscy biskupi. Metropolita warszawski kard. Kazimierz Nycz w odpowiedzi na pismo napisał: „Po zasięgnięciu opinii specjalistów kościelnych nadal nie znajduję podstaw do rozpoczęcia procesu beatyfikacyjnego; a więc sławy świętości w ujęciu kościelnym”. Sprawy jednak nie uznał za zamkniętą. – Czym innym jest kult wielkiego bohatera i patrioty, a czym innym kult religijny, konieczny przy każdej beatyfikacji i kanonizacji – wyjaśnił kardynał.

Siostra Stefania za przyczyną rotm. Pileckiego modli się od jakiegoś czasu. Na prywatny użytek napisała modlitwę. Nawet kilka razy dziennie przyzywa stawiennictwa „wielokrotnego męczennika”, , „miłośnika ojczyzny”, „czystego od fałszu”, a także prosi Boga za jego przyczyną, by wezwał ją do „heroiczności cnót”… – Każde z tych wezwań jest dla mnie zobowiązaniem i zachętą do naśladowania – przyznaje. . Wydrukowaną na białej kartce A4, złożoną na pół, niczym książeczkę do nabożeństwa rozdaje innym. Sama modli się o znalezienie szczątków rtm. Pileckiego, a także w codziennych sprawach. Gdy „na poważnie” chce o czymś z nim porozmawiać, idzie pod więzienną celę na Rakowiecką, gdzie był przetrzymywany i gdzie męczeńsko zginął.

Cnoty

Ze stosu książek o Witoldzie Pileckim zgromadzonych w zakonnej celi wystają kolorowe fiszki. Najwięcej z więziennych raportów z Auschwitz. S. Stefania postanowiła przeczytać o nim wszystko, co do tej pory ukazało się na rynku. – Niektóre fragmenty czytałam po 20 razy. Łączę ze sobą pewne wydarzenia, Szukam powiązań, wyciągam wnioski – mówi. Jaki obraz rotmistrza wyłania się z tych poszukiwań? Witold Pilecki był głównym organizatorem chrześcijańskiego życia w Auschwitz. W swoich obozowych notatkach zapisał: „Mieliśmy zakonspirowane od niepożądanych oczu nabożeństwa i spowiedzi. Komunikanty otrzymywaliśmy od duchowieństwa z wolności dzięki kontaktom z ludnością spoza obozu”.

Wczytując się w zapiski, nazaretanka odkrywa wiele podobieństw między rotmistrzem a św. Maksymilianem. Gotowość do oddania życia i poświęcenia się dla innych widać, gdy rotm. Pilecki pisze do swojego oprawcy pisze: „by sumą kar wszystkich – mnie tylko karano”.

– We własnoręcznie napisanym tekście przysięgi powołuje się na Boga, który jest dla niego najwyższą wartością – dodaje s. Stefania. Wiarę Pileckiego najbardziej widać w jego pożegnaniu z żoną i dziećmi. Jako testament poleca jej kupić i czytać książeczkę Tomasza à Kempis „O naśladowaniu Chrystusa”. – Trzeba być heroicznej wiary, żeby idąc na śmierć, nie szukać własnego ocalenia, ale krzepić innych. Podobnie czynił św. Maksymilian – zauważa nazaretanka.

Dla rtm. Pileckiego obóz w Auschwitz był „probierzem, gdzie sprawdzały się charaktery. Jedni staczali się w moralne bagno. Inni szlifowali swe charaktery jak kryształ”.

Spotkanie z córką

Na spotkanie z Zofią Pilecką-Optułowicz s. Stefania przyszła z ogromną ciekawością. Bo kto inny niż córka może opowiedzieć o swoim ojcu. 25 maja, w 69. rocznicę śmierci Witolda Pileckiego w Muzeum Żołnierzy Wyklętych i Więźniów Politycznych PRL-u, odbyła się promocja książki „Mój ojciec”. Zofia Pilecka-Optułowicz o tacie mówiła z ogromną czułością.

– Nieważne było, że był zmęczony, że ma inne sprawy, dla niego ważny był drugi człowiek. On dla drugiego człowieka – bez względu na swój stan zdrowia czy możliwości – zrobiłby wszystko. Są na to dowody. Ludzie, którzy byli z ojcem w powstaniu czy obozach, nazywali go „tatą”, bo troszczył się o innych, a zapominał o sobie – wspominała.

Siostra Stefania nie wytrzymała. Wzięła mikrofon do ręki i zapytała, czy po śmierci nadal utrzymuje z nim więź. – Ten kontakt mój z ojcem jest szalenie bliski. Gdy są kłopoty, to zwracam się do ojca po pomoc, siłę, a przede wszystkim po zdrowie – przyznała bez wahania. Bez chwili zastanowienia mówi także o jego… świętości. Spotkanie na Rakowieckiej było dla niej jak prezent. Prezent imieninowy od rotmistrza, bo zbieżności dat samemu się przecież nie wybiera.

To zapewne nie koniec niespodzianek. I marzeń, które piętrzą się w głowie zakonnicy. – Chciałabym w 80. rocznicę wyzwolenia obozu w Auschwitz zorganizować wieczór poetycki o rtm. Pileckim w Muzeum Ziemiaństwa w mojej rodzinnej Dobrzycy – zdradza. Siostra Stefania lubi tam często powracać. Godzinami spaceruje po parku, wspominając dziecięce zabawy i wpatrując się w przyrodę. Kiedyś dziką, nietkniętą, teraz bardziej „ułożoną” w kompleks pałacowo-parkowy. Zadbana okolica przypomina jej „małe Łazienki”. Kolejny tomik wierszy jest już na ukończeniu. Jest w nim litania do kard. Wyszyńskiego, po którym s. Stefania przyjęła zakonne imię, powstańcza twórczość i wiersze dedykowane Pileckiemu.

– Bo święci ciągle nas szukają i na różne sposoby zaczepiają. Dla naszej świętości i roli, jaką mamy spełnić – wyjaśnia nazaretanka. 

«« | « | 1 | » | »»

TAGI| KOŚCIÓŁ

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Reklama

Reklama

Reklama

Archiwum informacji

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
1 2 3 4 5 6 7
8 9 10 11 12 13 14
15 16 17 18 19 20 21
22 23 24 25 26 27 28
29 30 31 1 2 3 4
5 6 7 8 9 10 11

Reklama