Z malarstwa bywa chleb albo… nie bywa. Nieraz drżeli, czy starczy na czynsz. – Kiedyś tak pogadałem z Matką Bożą: „Maryjo, po co ja to wszystko robię…? Skoro dostałem talent od Pana Boga, to może… wykorzystajcie to?” – mówi Wacław Sobieraj.
Rzemieślnicy Pana Boga
Wacław przyznaje, że dużo czytał w tym czasie o Bracie Albercie. – Zachwyciła mnie jego krótka rozprawka „O istocie sztuki”, o tym, że sztuka jest drogą do Boga, ale nie Bogiem samym. Jedynym twórcą jest Bóg, my jesteśmy tylko odtwórcami, rzemieślnikami – uśmiecha się artysta, a jego żona cytuje zdanie z rozprawki: „Udziałem człowieka w sztuce jest siebie zakląć w słowo, kamień, tony, kolor…”. Siebie zakląć… Już wkrótce przyszło kolejne albertowe zlecenie: obraz swojego patrona zamówiła parafia św. Brata Alberta w Bielsku-Białej. – Przygotowałem kompozycję, na której chciałem pokazać, jak Adam Chmielowski z malarza przemienił się w Brata Alberta. W kącie stoi obraz „Ecce Homo”, paleta, rozrzucone pędzle. Brat Albert stoi z bochenkiem chleba, a przy nim klęczy ubogi w czerwonej szacie – jest analogią do postaci Chrystusa z obrazu…
– Tego na obrazie nie widać, ale mieliśmy wówczas wielki kłopot ze znalezieniem modeli. Najpierw z postacią Brata Alberta. Pojechałem do Krakowa do braci albertynów z prośbą, żeby któryś z nich mi zapozował, żebym mógł zdjęcia porobić, poszkicować. Powiedzieli mi krótko: my nie jesteśmy po to, żeby gwiazdy z siebie robić. Pojechałem szukać dalej. O to samo poprosiłem braci albertynów w Bulowicach. Okazało się, że mieszka tam jeden brat staruszek, który nie miał już większych obowiązków, i on stał się modelem. Twarz namalowałem dzięki fotografii Brata Alberta. Problemem pozostał żebrak. Nikt z osób, które prosiliśmy, nie chciał się zgodzić, żeby „być dziadem”. W końcu zgodził się kolega, który potrafił wczuć się w tę rolę.
To może wykorzystajcie to?
Sobierajowie przyznają, że św. Brat Albert odnalazł ich w sobie właściwy sposób, w odpowiedniej chwili. – To było tuż po takim czasie rozterek. Na studiach uczono nas, że trzeba tworzyć ambitnie, górnolotnie. Pogardza się twórczością na użytek. Ale... nie sposób utrzymać siebie i rodziny przy takim podejściu. Z malarstwa bywa chleb albo… nie bywa. Mam cudowną żonę, która nigdy nie wymagała ode mnie, żebym rzucił malowanie na rzecz etatu i pensji. Ale to równocześnie wiązało się z tym, że nie mieliśmy stałych dochodów – opowiada Wacław. – I nieraz drżeliśmy, czy starczy na czynsz – uzupełnia Urszula.
– Z tymi rozterkami pojechałem na plener malarski do Lanckorony. Wieczorami chodziłem do Kalwarii na zasłonięcie obrazu. I kiedyś tak pogadałem z Matką Bożą: „Maryjo, po co ja to wszystko robię…? Skoro dostałem talent od Pana Boga, to może… wykorzystajcie to…?”. Minęło jakieś pół roku, ksiądz proboszcz z Aleksandrowic poprosił o obraz Jezusa Miłosiernego. Zaraz potem o św. Jana Sarkandra, o Matkę Bożą Piekarską. Zamówienia zaczęły się sypać jak nigdy – duży tryptyk do kościoła św. Pawła, wizerunki św. Brata Alberta… Dziś prace Sobierajów można spotkać m.in. w kościołach w Kalnej (obraz Jezusa Miłosiernego), w Godziszce (mozaika Matki Bożej Szkaplerznej), w Kętach (obraz Celiny i Jadwigi Borzęckich), a także w czeskim Krnovie, w białoruskich Zaniewiczach, w Rzymie, w Nowym Jorku…
Ty się módl, ja buduję
Nawet historia domu Sobierajów ma związek z tym czasem. Urszula zawsze marzyła o domu. Wacław stwierdził – to go wybudujmy! – Żona ręce załamała, złapała Pismo Święte i mówi: tu jest napisane, że jak nie masz na wykończenie domu, to nie zaczynaj, bo sąsiedzi się będą z ciebie śmiali – wspomina Wacław. – Powiedziałem: ty się módl, a ja będę budował. Na kupce mieliśmy tysiąc złotych. Tyle wystarczyło na wykopanie fundamentów. Cóż… Przyszła ulewa i trzeba było kopać od nowa. Żona się modliła, żeby drugiej ulewy nie było. Budowałem własnymi rękami, a „jak na złość” to właśnie wtedy dostałem zlecenia dla kilku kościołów. Przyszedł też jeden pan z zamówieniem obrazów do jego willi. Jak zobaczył, że buduję dom, dał mi 10 tys. zł i powiedział: proszę brać, później będziemy się rozliczać. Niebawem zjawiła się u nas znajoma – dama zakonu bożogrobców. Nie tylko nas poratowała gotówką, ale i zleciła kolejne zamówienia… Po kilkudziesięciu latach mieszkania w bloku swój własny dom marzeń postawili w 2003 roku.
Z Madonną
Sama Matka Boża daje znać Sobierajom, że jest z nimi. Specjalne zamówienie na trzy wizerunki Pani z Rychwałdu złożył u nich jeden z podopiecznych hospicjum św. Kamila, a o ikonę Matki Bożej Częstochowskiej dla kościoła w Czeskim Cieszynie poprosili uczestnicy Pielgrzymki Zaolziańskiej na Jasną Górę. – Obraz częstochowskiej Madonny to także nasz najczęstszy prezent dla nowożeńców. Ale i najczęściej zamawiany u nas na takie uroczystości przez innych – opowiadają.
– A Maryja sama robi nam niespodzianki... Kiedyś jechaliśmy przez Alpy i Przełęcz św. Bernarda. Turystów samochodowych przyjmuje tam jedynie czterogwiazdkowe schronisko. Obok stoi stare, kamienne, z kaplicą – ale tylko dla piechurów. Wchodzimy do kaplicy, a tam – nasza Madonna Częstochowska! – Początkowo nie chcieli nas przyjąć, ale powiedzieliśmy, że to nasza Matka Boska i że my tu chcemy spać. Popatrzyli i stwierdzili: „Skoro tak, to zostańcie!”. W ubiegłym roku jechaliśmy do Medjugorja. Jeszcze w Polsce zarezerwowaliśmy nocleg w Chorwacji, w Lepoglavie. Weszliśmy do tamtejszego kościółka, a w ołtarzu głównym… znowu nasza Madonna!
Nasi gospodarze, młodzi ludzie, wytłumaczyli nam, że przed laty, w czasach zaboru austriackiego, duszpasterzowali tu.. paulini. Stąd obraz. A co więcej – oni sami przed tygodniem wrócili z pielgrzymki na Jasną Górę!
W zachwycie
– Niezależnie od tego, czy mam temat sakralny, czy zupełnie „świecki”, traktuję je podobnie: moje malarstwo ma być dobre. Tyle lat maluję, a za każdym razem mam lęk, czy podołam… Kiedy siadam do sztalugi, to się żegnam jak przed zjedzeniem zupy. To jest naturalne. Nie rozgraniczam twórczości „z Panem Bogiem” i bez Niego – mówi Wacław. A Urszula dodaje: – Nie tworzę, jeśli nie ma we mnie zachwytu. A zachwyt jest zawsze pokłonem w kierunku Boga...
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Franciszek spotkał się z wiernymi na modlitwie Anioł Pański.
Symbole ŚDM – krzyż i ikona Matki Bożej Salus Populi Romani – zostały przekazane młodzieży z Korei.
Wedle oczekiwań weźmie w nich udział 25 tys. młodych Polaków.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.