W Syrii trwa tsunami przemocy, okrucieństwa i cierpień. Końca wojny wciąż nie widać. Słychać za to apele do chrześcijan, by zaczęli myśleć o powrocie. Na tej ziemi nie może ich zabraknąć.
W oddali wciąż słychać strzały, snajperzy nadal czatują na ulicach, a wiele rejonów miasta jest zaminowanych jednak Kościół umęczonego Aleppo już zaczyna zakrojoną na szeroką skalą akcję „Powroty”. Jest bowiem czym się niepokoić. Przed wojną w tym mieście mieszkało ok. 150 tys. chrześcijan teraz jest ich co najwyżej 35 tys. Brakuje wody, elektryczności, panuje straszliwe bezrobocie, wszystko jest bardzo drogie. Ekonomiczna stolica Syrii, jaką przed wojną było Aleppo, a zarazem perełka sztuki i kultury, została obrócona w pył, a jej mieszkańcy rzuceni na kolana. Brakuje im perspektyw i nadziei.
„Musimy powstrzymać to wykrwawianie naszej ojczyzny z chrześcijan stąd nasze ekumeniczne działania, by nie tylko nie wyjeżdżali, ale wręcz zaczęli myśleć o powrocie” – mówi melchicki arcybiskup tego miasta Jean-Clement Jeanbart. Dzięki solidarności darczyńców z całego świata realizowany jest tam program „Powroty”. Chrześcijanom opłacana jest podróż powrotna do Aleppo oraz gwarantowane mieszkanie i dwuletnie wsparcie materialne, by mogli wyżywić rodziny i zapewnić im godne życie. Dzieci będą miały zagwarantowaną naukę. Oprócz tego działa projekt „Budować aby zostać”, który realizowany jest w czterech obszarach: duszpasterskim, edukacyjnym, charytatywnym i zawodowym. „Nasi chrześcijanie muszą mieć świadomość tego, że jeśli zdecydują się na powrót nie zostaną pozostawieni na łaskę losu. Naszym obowiązkiem jest zrobienie wszystkiego, co w naszej mocy, by Syria i Aleppo nie zostały pozbawione tak ważnej dla tego kraju obecności chrześcijan” – podkreśla abp Jeanbart. Ostatnio do miasta powróciło 20 chrześcijańskich rodzin. „To dla nas znak nadziei, że za ich przykładem pójdą inni” – podkreśla melchicki hierarcha.
Otwieranie bezpiecznych korytarzy humanitarnych i wspieranie uchodźców jest niezwykle potrzebne. Trzeba też jednak pomóc im powrócić, podnieść domy z gruzów i zacząć normalnie żyć. Nie bez znaczenia jest tu to, że co trzeci chrześcijanin Aleppo korzysta z polskiej pomocy. Dziś to dla nich ratunek przed śmiercią, a na przyszłość pomoc, by zostać, a może i przekonać innych, by zechcieli wrócić. Zamiast więc toczyć puste dyskusje o pomaganiu warto rozejrzeć się w projektach wspierających naszych cierpiących braci. A naprawdę jest w czym wybierać: akcja Caritas „Rodzina Rodzinie”, projekt mleko dla Aleppo, ekumeniczny „Dar dla Aleppo” mający odbudować i wyposażyć jeden z tamtejszych szpitali, czy też pionierski projekt Ruchu Solidarności z Ubogimi Trzeciego Świata Maitri pomocy niepełnosprawnym, których rodzinny stają przed codziennym dylematem, jak przetrwać. Bo przetrwanie chrześcijan i ich powrót na ziemię, gdzie są obecni od czasów apostolskich to nie tylko problem Syryjczyków, ale także nasze sprawa.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.