Ilekroć mówimy: „kocham”, mamy nadzieję, że miłość, którą wyznajemy, jest nie tylko prawdziwa, ale także wieczna...
Wyjątek w opowiadaniu Janowym stanowi powołanie Filipa, pochodzącego z tej samej miejscowości co pierwsi dwaj uczniowie. Pan spotkał go następnego dnia i powiedział mu: „Pójdź za Mną” (1, 43). Ten jednak, zanim zaczął chodzić za Jezusem, poszedł do swojego brata Natanaela, aby powiadomić go o podjętej decyzji. Ów dość sceptycznie odniósł się do pomysłu Filipa, wypowiadając niesprawiedliwy sąd, który opierał się na uprzedzeniach: „Czy może być coś dobrego z Nazaretu?” (J 1, 46). Filip, którego wiara była już na tyle mocna, że nie mogła jej zachwiać tego typu uwaga, nie wdając się w jałowe dyskusje, poprosił brata, aby sam się o tym przekonał. Istotnie, Natanael po krótkiej rozmowie z Jezusem, który wspomniał o pewnym tajemniczym wydarzeniu „pod drzewem figowym”, zareagował nieoczekiwanie: „Rabbi, Ty jesteś Synem Bożym! Ty jesteś królem Izraela!” (J 1, 49). W ten sposób niedawny sceptyk i złośliwiec cudownie się przemienił i stał się największym entuzjastą spośród wszystkich uczniów. W odpowiedzi na to jego uniesienie Jezus wypowiada obietnicę-błogosławieństwo, przeznaczone dla tych, którzy staną się Jego uczniami: „Ujrzycie otwarte niebo, a także aniołów Bożych, którzy będą wstępowali i zstępowali na Syna Człowieczego” (J 1, 51).
To ostatnie opowiadanie różni się od przekazu pozostałych trzech ewangelistów, którzy uwypuklają posłannictwo i misję, w jakiej będą mieć udział ci, których Chrystus wybrał. Jan natomiast podkreśla także duchowe doświadczenie przebywania z Jezusem oraz osobistą decyzję człowieka, aby postępować drogą Pana. Będą więc apostołami, ale także świadkami rzeczy niezwykłych. Aby zaś byli w stanie innym głosić Ewangelię, wpierw sami muszą uwierzyć, że Jezus z Nazaretu jest oczekiwanym od wieków Mesjaszem, oraz stać się Jego przyjaciółmi, a nawet więcej, pokochać Go tak, jak kocha się kogoś naprawdę bliskiego.
Taki był początek ich przygody. Należy sądzić, że uczniowie wielokrotnie wracali myślą do tej chwili, bo choć może nie do końca rozumieli, co stało się wtedy w ich duszach, to faktem pozostaje, że właśnie wówczas Bóg wykrzesał z ich twardych serc tę małą iskrę, która później rozpaliła ich gorliwość o sprawy królestwa niebieskiego.
Czy na początku działalności Jezusa została uformowana cała grupa? Oczywiście, że nie. Ewangeliści dokonali nazwijmy to – pewnych skrótów, koncentrując się na tym, co robił Jezus, a nie na Jego pomocnikach. Mimo wszystko warto zwrócić uwagę na pewne poboczne informacje. Już w opisie Jana widzimy, że wybór pierwszych uczniów – przynajmniej tych, których Jan wspomina z imienia – zajął Jezusowi trzy dni.
Także później, po zdradzie Judasza i wniebowstąpieniu Jezusa, ale jeszcze przed zesłaniem Ducha Świętego, sami apostołowie podjęli decyzję o uzupełnieniu swojego grona. W tym celu zebrali się wspólnie, wybrali odpowiednich kandydatów i rzucili losy, a „los padł na Macieja” (Dz 1, 26). Celnik Mateusz także dołączył nieco później (por. Mt 9, 9). Co do innych, nie wiemy, w jakich okolicznościach przyłączyli się do Jezusa, znamy jednak imiona tych, których Pan wybrał na najbliższych współpracowników i w sposób symboliczny – nawiązując do dwunastu pokoleń Izraela – stworzył z nich nowy lud wybrany i fundament Kościoła.
Musimy pamiętać, że oprócz apostołów było też wielu innych uczniów Chrystusa, którzy choć nie zostali wybrani, aby być z Jezusem wszędzie, pozostawali Jego współpracownikami oraz podobnie jak inni byli świadkami Jego cudów i postanowili żyć według zasad głoszonych przez ich Mistrza. To rozróżnienie widać zresztą wyraźnie w Ewangeliach. U Marka Jezus rozpoczął głoszenie Ewangelii zaraz po wtrąceniu do więzienia Jana Chrzciciela i na początku działalności zaczął dobierać sobie uczniów (Mk 1, 16–18), z których następnie wybrał grono dwunastu (Mk 3, 13–19). Podobnie jest u Łukasza, gdzie najpierw mamy cud obfitego połowu (Łk 5, 4–11), w wyniku którego rybacy zostawili wszystko; potem dołączył do nich Lewi Mateusz oraz zapewne pozostali, zaś wybór dwunastu nastąpił nieco później (Łk 6, 12–16). To rozróżnienie pomiędzy apostołami a uczniami, choć tak oczywiste, czasami umyka naszej uwadze, ponieważ w przekazie ewangelicznym ci, którzy byli „pierwszymi uczniami”, później zostali też nazwani przez Pana „apostołami”. Jak dowiadujemy się z lektury Dziejów Apostolskich, powodem tego była troska, aby grono najbliższych współpracowników Jezusa uformować z tych, którzy towarzyszyli Mu od początku: od chrztu Janowego aż do końca, do Jego zmartwychwstania (por. Dz 1, 21–22). Wielu jednak było takich, którzy choć nie zawsze znajdowali się przy Mistrzu i nie chodzili z Nim od miasta do miasta, a tym samym nie widzieli na własne oczy wszystkiego, czego dokonał Jezus, lecz o wielu rzeczach wyłącznie im opowiadano, jednak uwierzyli w Niego i czuli się z Nim duchowo związani.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Synodalność to sposób bycia i działania, promujący udział wszystkich we wspólnej misji edukacyjnej.
Droga naprzód zawsze jest szansą, w złych i dobrych czasach.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.