Nowa relacja ze Stwórcą

Ilekroć mówimy: „kocham”, mamy nadzieję, że miłość, którą wyznajemy, jest nie tylko prawdziwa, ale także wieczna...

Reklama

Potem nastąpiła chwila próby wiary, którą ewangelista w zasadzie pomija. Możemy sobie jednak wyobrazić rybaków sięgających do wioseł i powoli kierujących się na jezioro (ci zaś, którzy byli na brzegu, pewnie myśleli, że Jezus skończył nauczać i odpływa w inne miejsce). Kiedy już dopłynęli do głębiny, zarzucili sieci, a następnie z powrotem je wyciągnęli. Wszystko to trwało zapewne sporą chwilę.

Rybacy byli zmęczeni po przepracowanej nocy, trochę źli, bo pracowali na darmo, i z tego powodu drażliwi, lecz milczący. Nauczyciel kazał im zarzucić sieci, ale tak naprawdę nie wiedzieli, czego mają się spodziewać: czy sugerował tylko, żeby spróbowali jeszcze raz (sam nie będąc pewny rezultatu, bo przecież Jezus był cieślą i nie znał się na łowieniu ryb), czy może na koniec, wychodząc od przykładu ich ciężkiej pracy, chciał opowiedzieć pouczającą przypowieść; chętnie Go słuchali, choć nie zawsze rozumieli, co miał na myśli. Zapewne i Piotr bił się z myślami: z jednej strony spodziewał się, że stanie się coś niezwykłego, z drugiej jednak przygotowany był na porażkę. (A nie ma nic gorszego niż porażka, w oparciu o którą ktoś wygłasza jeszcze kazanie). Ponieważ wszystko to trwało dobrych parę chwil, rybacy mieli czas, aby wiele rzeczy sobie przemyśleć. W ich głowach kłębiły się zwyczajne ludzkie myśli.

Jakie jednak musiało być ich zaskoczenie, gdy wyciągając sieci z jeziora, poczuli w nich spory ciężar! Znów upłynęło trochę czasu, zanim wspólnymi siłami, tym razem wyraźnie w lepszych humorach, wrzucili całą zawartość do łodzi, która niebezpiecznie się zanurzyła aż po krawędzie burt. Jezus przez cały ten czas milczał. Dopiero kiedy ryby znalazły się w łodzi, Piotr uświadomił sobie – a wraz z nim także pozostali – że obfity połów nie jest przypadkiem, lecz błogosławieństwem Boga. Znów zapadła cisza, on zaś przypadł do nóg Jezusa i przerywając milczenie, powiedział: „Odejdź ode mnie, Panie, bo jestem grzesznym człowiekiem” (Łk 5, 8). Wtedy – według relacji Łukasza – Nauczyciel uspokoił go, mówiąc: „Nie bój się”.

Co ciekawe, ani Piotrowi, ani pozostałym rybakom nie zaproponował: „Pójdźcie za Mną”. Znając wnętrze człowieka, wiedział już, że wszyscy oni od tego momentu staną się Jego towarzyszami; decyzja zapadła. Słowa, które następnie wypowiedział: „Odtąd będziesz łowił ludzi” (Łk 5, 10), były już nie obietnicą, która miała ich przekonać do zaakceptowania zaproszenia, ale gotowym programem na życie. Istotnie, kiedy przybili do brzegu, zostawili wszystko i poszli za Jezusem (por. Łk 5, 11).

Jest jeszcze coś, o czym Ewangelia nie wspomina. Jeśli na brzegu był ktoś, kto wcześniej słuchał nauczania Jezusa i widział Go odpływającego z rybakami na jezioro, teraz ze zdziwieniem mógł stwierdzić, że wypłynęli nie po to, aby odpocząć. Na głębinie, z dala od tłumów dokonał się cud. Może więc właśnie wtedy, po cudownym połowie, uwierzyli nie tylko ci, którzy byli w łodzi? Tego jednak, niestety, nie wiemy.

Ewangelista Jan sprawę powołania pierwszych uczniów przedstawia zupełnie inaczej. Według niego wszystko działo się, począwszy od następnego dnia po chrzcie Jezusa, kiedy wciąż jeszcze przebywał On w okolicy nad Jordanem. Jak się wydaje, ewangelista pokazuje, że pierwszym impulsem, który wpłynął na uformowanie się grupy uczniów Chrystusa, było nauczanie Jana Chrzciciela, który dwóm swoim naśladowcom wskazał na Jezusa, mówiąc: „Oto Baranek Boży” (J 1, 36), oni zaś zostawili swego pierwszego mistrza, Jana, i poszli za nowym przewodnikiem: Chrystusem. Jednym z nich był Andrzej, brat Szymona Piotra, drugim zaś, jak się domyślamy, sam ewangelista. Co ciekawe, Jezus wie o nich wszystko i – podobnie jak w opisie Łukasza – daje im do zrozumienia, że spotkali się nieprzypadkowo. Pozostawia im jednak wrażenie, że to do nich należała decyzja o tym, czy staną się Jego uczniami.

Jezus zaprosił Andrzeja i drugiego ucznia, aby „zobaczyli, gdzie mieszka”, a oni „pozostali u Niego” (1, 39) i przenocowali w Jego domu. Co wydarzyło się tego dnia w domu, co pomogło im podjąć taką decyzję – tego również nie wiemy. Taki był jednak początek. Z kolei Andrzej następnego dnia opuścił to miejsce, poszedł do siebie i przyprowadził swojego brata Szymona.

«« | « | 1 | 2 | 3 | 4 | » | »»

TAGI| KOŚCIÓŁ

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Reklama

Reklama

Reklama

Archiwum informacji

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
1 2 3 4 5 6 7
8 9 10 11 12 13 14
15 16 17 18 19 20 21
22 23 24 25 26 27 28
29 30 31 1 2 3 4
5 6 7 8 9 10 11

Reklama