...ostatecznym oczywiście. Nie ma sprawiedliwości na tym świecie – wzdychamy. Jednak czujemy przez skórę, że niesprawiedliwość nie może być ostatnim słowem. Nadzieja w Bogu, który za dobro wynagradza, a za zło karze.
A co z miłosierdziem?
No właśnie. Czy nie jest tak, że bardziej niż sprawiedliwości wyczekujemy miłosierdzia, jakiejś ostatecznej amnestii? A może jest raczej tak, że oczekujemy sprawiedliwości wobec innych, zwłaszcza naszych krzywdzicieli lub osób odpowiedzialnych za wielkie zło, a dla siebie miłosierdzia?
„Łaska [miłosierdzia – T.J.] nie przekreśla sprawiedliwości” – podkreśla Benedykt XVI. „Nie zmienia niesprawiedliwości w prawo. Nie jest gąbką, która wymazuje wszystko, tak że w końcu to, co robiło się na ziemi, miałoby w efekcie zawsze tę samą wartość”.
Nadzieja jest oczekiwaniem zarówno na sprawiedliwość, jak i na miłosierdzie Boże. Gdyby sąd ostateczny „był tylko łaską, tak że wszystko, co ziemskie, byłoby bez znaczenia, Bóg byłby nam winien odpowiedź na pytanie o sprawiedliwość – decydujące dla nas pytanie wobec historii i samego Boga. Gdyby był tylko sprawiedliwością, byłby ostatecznie dla nas wszystkich jedynie przyczyną lęku”.
Kluczem jest osoba Chrystusa. W Nim łączy się bóstwo i człowieczeństwo. W Jego śmierci na krzyżu sprawiedliwość łączy się z miłosierdziem. I to On „przyjdzie sądzić żywych i umarłych”. Bóg Ojciec nieskończony, niepojęty, wiekuisty przekazał sąd Temu, który jako człowiek jest naszym bratem. On zna nasz los z osobistego doświadczenia. Jest kimś bliskim, kimś, kto nas kocha i rozumie. Skoro On, nasz brat i przyjaciel, będzie naszym sędzią, płynie stąd dla nas ogromna nadzieja. Można powiedzieć kolokwialnie, że mamy znajomości w tym sądzie. Im lepiej się znamy z Jezusem, tym większe. On będzie więc sędzią stronniczym, będzie po naszej stronie. On chce ocalić każdą zagubioną owcę, ta nadzieja jest także obecna w Piśmie Świętym. Czy jednak Mu się to uda? Czy wszyscy zostaniemy zbawieni? Na to pytanie nie powinniśmy ważyć się odpowiadać. Człowiek nie powinien bawić się w Boga. Mamy jednak prawo modlić się o zbawienie każdego człowieka.
Piekło, niebo, czyściec
Biblia przestrzega przed możliwością ostatecznego zatracenia. „Są ludzie, którzy całkowicie zniszczyli w sobie pragnienie prawdy i gotowość do kochania. Ludzie, w których wszystko stało się kłamstwem; ludzie, którzy żyli w nienawiści i podeptali w sobie miłość. Jest to straszna perspektywa, ale w niektórych postaciach naszej historii można odnaleźć w sposób przerażający postawy tego rodzaju. Takich ludzi już nie można uleczyć, a zniszczenie dobra jest nieodwołalne: to jest to, na co wskazuje słowo »piekło«” (Benedykt XVI). We „Wprowadzeniu w chrześcijaństwo” przyszły papież zwracał uwagę, że piekło wybiera człowiek, a niebo się otrzymuje. „Piekło jest osamotnieniem tego, który niczego nie chce przyjąć, odrzuca swój status żebraka i chce polegać na sobie”. Niebo jest darem, można je tylko otrzymać, piekło można tylko dać sobie.
Niebo? „Są ludzie całkowicie czyści, którzy pozwolili się Bogu wewnętrznie przeniknąć, a w konsekwencji są całkowicie otwarci na bliźniego – ludzie, których całe istnienie już teraz kształtuje komunia z Bogiem i których droga ku Bogu prowadzi jedynie do spełnienia tego, czym już są”. Dla tych ludzi jest niebo.
Co ciekawe, papież w encyklice o nadziei najwięcej miejsc poświęca czyśćcowi. Teologiczna tradycja mówiła o tzw. ogniu, który będzie oczyszczeniem. Jak to pojąć? Papież opowiada się za takim wyjaśnieniem, że ogniem będzie sam Chrystus, zarazem Sędzia i Zbawiciel. „Spotkanie z Nim jest decydującym aktem Sądu. Pod Jego spojrzeniem topnieje wszelki fałsz. Spotkanie z Nim przepala nas, przekształca i uwalnia, abyśmy odzyskali własną tożsamość. To, co zostało zbudowane w ciągu życia, może wówczas okazać się suchą słomą, samą pyszałkowatością, i zawalić się. Jednak w bólu tego spotkania, w którym to, co nieczyste i chore w naszym istnieniu, jasno jawi się przed nami, jest zbawienie. Jego wejrzenie, dotknięcie Jego Serca uzdrawia nas przez bolesną niewątpliwie przemianę, niczym »przejście przez ogień«. Jest to jednak błogosławione cierpienie, w którym święta moc Jego miłości przenika nas jak ogień, abyśmy w końcu całkowicie należeli do siebie, a przez to całkowicie do Boga. Jawi się tu również wzajemne przenikanie się sprawiedliwości i łaski: nasz sposób życia nie jest bez znaczenia, ale nasz brud nie plami nas na wieczność, jeśli pozostaliśmy przynajmniej ukierunkowani na Chrystusa, na prawdę i na miłość. Ten brud został już bowiem wypalony w Męce Chrystusa. W chwili Sądu Ostatecznego doświadczamy i przyjmujemy, że Jego miłość przewyższa całe zło świata i zło w nas. Ból miłości staje się naszym zbawieniem i naszą radością”.
Nie da się ziemskimi miarami czasu odmierzyć trwania czyśćca. Nie da się też biblijnych obrazów opisujących naszą drogę po śmierci przetłumaczyć na pojęcia. Pewne jest jedno, że im mocniej wpatrujemy się w Chrystusa, im głębsza jest nasza więź z Nim, tym większa nasza nadzieja.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Nie było ono związane z zastąpieniem wcześniejszych świąt pogańskich, jak często się powtarza.
"Pośród zdziwienia ubogich i śpiewu aniołów niebo otwiera się na ziemi".
Świąteczne oświetlenie, muzyka i choinka zostały po raz kolejny odwołane przez wojnę.
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.