W podróży czy w delegacji. Na wakacjach czy w pracy. Bóg jest bliżej, niż nam się wydaje. Aplikacja Prayo po prostu pomaga nam znaleźć do Niego drogę.
Wielu z nas wyjeżdża gdzieś służbowo lub turystycznie. Często biegamy po całym mieście za obowiązkami. Mijamy kościół, w którym wystawiono Najświętszy Sakrament. Albo mamy przerwę w ciągu dnia z dala od domu i nie wiemy, że za rogiem ma miejsce największa tajemnica i dar, jaki Bóg dał człowiekowi – Msza św. Zainstaluj w komórce Prayo, a zobaczysz, jak blisko Boga przebywasz.
Nie zawsze usłyszysz dzwony
Zanim powstała opisywana aplikacja, w życiu Huberta pojawiły się trzy iskry, które doprowadziły do urzeczywistnienia pomysłu. Pierwsza to nawrócenie w 2010 roku. – Na nowo odkryłem dobro, jakie daje Kościół – wspomina wrocławianin. Druga miała miejsce na wakacjach z żoną, gdy zwiedzali Europę samochodem. Wylądowali w niewielkim miasteczku na wschodzie Francji. – Nie mogliśmy sprawdzić, o której i gdzie możemy uczestniczyć we Mszy św. Internet w roamingu był wtedy bardzo drogi, a nie umieliśmy znaleźć kościoła – mówi programista. W końcu usłyszeli dzwony, które doprowadziły ich do świątyni, ale w głowie Huberta zrodziła się myśl, że dobrze byłoby mieć w telefonie aplikację, która off line wskaże najbliższą Eucharystię. Trzeci impuls także pochodził od Boga. – Po wpływem nawrócenia zapragnąłem uczestniczyć we Mszy częściej niż w niedzielę. Prowadzę bardzo aktywny zawodowo tryb życia. Często się przemieszczam, dlatego potrzebowałem informacji o Mszy św. w pobliżu – opisuje H. Wilczyński. Szukał więc w internecie w telefonie komórkowym, ale było to dość uciążliwe i czasochłonne. Wtedy zrozumiał, że może sobie i innym ułatwić życie, a jednocześnie, nawet dosłownie, poprowadzić do Pana Boga.
Wszystkie drogi prowadzą do Kościoła
W 2014 roku powstała aplikacja Prayo.– Najpierw zrobiłem ją dla siebie i zebrałem bazę wrocławskich kościołów ze strony archidiecezji. Potem pomyślałem, że może być więcej ludzi z taką potrzebą, i zacząłem szukać danych o kościołach w całej Polsce. Udało się zebrać informację z ponad 7000 miejsc – podaje H. Wilczyński. Na początku aplikacja została stworzona tylko na iPhony. Ale do programisty zaczęli zgłaszać się ludzie, którzy dzielili się danymi ze swoich okolic, nanosili poprawki. To był jasny znak dla Huberta, że na jego aplikację jest popyt. Przez parę miesięcy był mocno zaangażowany, aktualizując mapę obejmującą orientacyjnie ponad 70 proc. polskich kościołów rzymskokatolickich. – Potem pochłonęły mnie codzienne obowiązki, a ponieważ Prayo ma charakter projektu niekomercyjnego, brakowało mi czasu, by go rozwijać – tłumaczy wrocławianin. Wkrótce stwierdził jednak, że aplikacja okazuje się pomocna dla wielu katolików i należy ją ulepszać, dlatego baza danych jest stale aktualizowana, a użytkownicy mogą zgłaszać nowe miejsca odprawiana Mszy św. lub jakiekolwiek zmiany. Autor otrzymuje czasem kilkadziesiąt zgłoszeń w tygodniu. – Ostatnio powstała wersja na Androida, którą można pobierać – zachęca. Z Prayo korzysta już kilka tysięcy osób.
Polski pobożny produkt
Prayo natomiast nie ogranicza się do informowania tylko o Mszy św. w danym kościele. Użytkownik otrzymuje także dane parafii – stronę internetową, adres i ewentualny kontakt w postaci numeru telefonu bądź adresu mailowego. Aplikacja sortuje na daną chwilę Eucharystie według czasu oraz lokalizacji. Otrzymujemy prosty komunikat, gdzie najszybciej zacznie się nabożeństwo i gdzie mamy najbliżej. Możemy także po prostu znaleźć najbliższy kościół, żeby się pomodlić. – Pracuję jeszcze nad danymi o spowiedzi, adoracji i wspólnotach. Wtedy wierny uzyska kompleksową informację. Nie musi przecież szukać tylko najbliższej Mszy, ale także chwili rozmowy z Bogiem przed Najświętszym Sakramentem lub przy kratkach konfesjonału – wyjaśnia Hubert. Twórca „boskiej nawigacji” nie zatrzymuje się na Polsce. – Nasz kraj stał się poligonem doświadczalnym. Chcielibyśmy skatalogować w ten sam sposób dane w Stanach Zjednoczonych. Zobaczyć, jak tamto społeczeństwo zareaguje na taki produkt – wybiega w przyszłość. Na razie projekt finansuje sam – swoim czasem i ze swojej kieszeni. Nie ukrywa, że ewentualny sponsor lub materialne wsparcie od użytkowników pozwoliłoby regularnie ulepszać aplikację. Programista z wykształcenia i z zawodu nie chce wspierać swoją pracą zachodnich marek, ale tworzyć polskie produkty, które można sprzedawać za granicą. Pracować na siebie, nie na czyjś sukces.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Nad sprawami duchowymi nie mamy pełnej kontroli i należy być ostrożnym.
W ramach kampanii w dniach 18-24 listopada br. zaplanowano ok. 300 wydarzeń.
Mają uwydatnić, że jest to pogrzeb pasterza i ucznia Chrystusa, a nie władcy.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.