Trzeba przypominać, choć zabrzmi to jak głos wołającego na puszczy (liturgicznie bardzo na czasie): po drugiej stronie są ludzie. Tacy sami jak my.
Druga połowa grudnia. Niedługo Boże Narodzenie i Nowy Rok. A wokół nas zamiast ciszy i radości ciągle zamieszanie, kłótnie, wojny... Gdzie człowiek nie spojrzy, tam przemoc, cierpienie, nędza. I niekończące się dyskusje, kto winien i kto ma rację. Tak jakby to właśnie było najważniejsze, nie cierpienie, nie poniżenie, nie życie i godność konkretnych ludzi. Ludzi mających imiona i twarze. Ludzi niczym nie różniących się od nas.
Aleppo. Można się na śmierć zadyskutować, która ze stron jest gorsza i którą (przeciw której) należy popierać. Jałowe przepychanki, których skutek podstawowy jest jeden: wojna trwa i nikt nie pamięta o zwykłych ludziach, którzy tam żyją i umierają. W wyniku bomb, zimna, choroby, głodu. Tymczasem trzeba powiedzieć jasno: żadna ze stron nie jest niewinna. Dla obu nie liczy się człowiek. Pytanie, czy dla nas jeszcze się liczy?
W chwili, gdy uderzą nas w oczy obrazy ruin i krwi, na szczęście się budzimy. W Idbilu, do którego ewakuowani są ludzie z Aleppo, działa PAH. Obsługuje 50 obozów, jest największą organizacją w tym rejonie. W zeszłym tygodniu poprosili o pomoc w przygotowaniu się na przyjęcie ewakuowanych. W ciągu dwóch dni zebrali 900 tysięcy złotych. Bogu dzięki! Ale czy koniecznie trzeba aż tak ekstremalnych bodźców? Naprawdę musimy czekać? Dla części ludzi przecież ta pomoc przyjdzie za późno...
Boże Narodzenie i Nowy Rok to czas wielu akcji charytatywnych. Już słychać pierwsze odgłosy dyskusji, komu warto, a komu nie, pomagać. Jaki będzie skutek jazgotu? Najprawdopodobniej część osób nie pomoże nikomu, choć by mogła. Jakie z tego wypłynie dobro? Żadne.
Nikt nikomu pomagać nie każe. Nie ma problemu, nie chcesz - nie pomagaj. Ale pozwól działać innym zgodnie z ich sumieniem. Nie wszyscy muszą pomagać uchodźcom. Nie wszyscy muszą zajmować się bezdomnymi. Uważasz, że trzeba pomagać polskim dzieciom: nie gadaj, pomóż. Ale zostaw w spokoju innych, którzy widzą inne potrzeby i na nie reagują. Naprawdę nie ma konkurencji między Caritasem i Wielką Orkiestrą Świątecznej Pomocy, między działaniami s. Małgorzaty Chmielewskiej i ks. Jacka Stryczka, między PAH i PKWP itd. Nie ma obawy, pracy i potrzeb nie zabraknie. Ale od jazgotu żadnego dobra nie przybędzie.
Nie można nie zauważyć politycznego kociołka w naszym kraju. Od kilku dni emocje sięgają szczytu. Co zajmuje ludzi przede wszystkim? Oczywiście: kto ma rację i przede wszystkim kto zaczął. Kompletnie nie ma znaczenia, co się rzeczywiście dzieje, i czy to, co się dzieje jest dobre. Ważne jest, czy to robią "nasi" czy "oni". Przeciwnika należy zdeptać. Sposób dowolny, wszelkie chamstwo jest pożądane. Za usprawiedliwienie niech wystarczy że ktoś tam wcześniej zaczął i robił to samo...
Trzeba przypominać, choć zabrzmi to jak głos wołającego na puszczy (liturgicznie bardzo na czasie): po drugiej stronie są ludzie. Mający imiona i twarze, tacy sami jak my. Chrześcijanom wypada przypomnieć także: nasi bracia i siostry.
Trzeba powtarzać: żadna agresja nie usprawiedliwia odpowiedzi tym samym. Żadne kłamstwo nie usprawiedliwia kłamstwa. Żadna manipulacja manipulacji. Żadne przestępstwo przestępstwa. Zła nie powstrzymuje się złem, ale dobrem. Wyłącznie.
Na nienawiść nie wolno nie reagować. Milczenie jest stanięciem po stronie sprawców. I fakt, że sprawcy są jednocześnie ofiarami niczego tu nie zmienia.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Nie było ono związane z zastąpieniem wcześniejszych świąt pogańskich, jak często się powtarza.
"Pośród zdziwienia ubogich i śpiewu aniołów niebo otwiera się na ziemi".
Świąteczne oświetlenie, muzyka i choinka zostały po raz kolejny odwołane przez wojnę.
Boże Narodzenie jest również okazją do ponownego uświadomienia sobie „cudu ludzkiej wolności”.
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.