Bezręki Pan Jezus, poobijana, zawinięta w foliową torbę Maryja i święty Józef z aureolą. Wyszli ze strychów. Prawie tak samo, jak ich właściciele.
Nocne świętowanie
O nominacji do konkursu nie wiedzieli nic. Zgłosił ich MOPS i do końca trzymał to w tajemnicy. Duchowni o nagrodzie dowiedzieli się, kiedy otrzymali telefon z ministerstwa. – Jest to wielka radość dla mnie, że w Rudzie Śl. mamy takich takich dobrych i skromnych księży – przyznaje Krystian Morys, dyrektor MOPS. – W dwóch słowach: są wspaniali. Chwała Panu!
Z Kaufhausu nawigację nastawiam na parafię św. Andrzeja Boboli w Wirku. Tam spotykam pracujących przy kościele dwóch młodych mężczyzn: Roberta ze Świętochłowic i Dawida z Wirku. Chwalą proboszcza, ks. Piotra Wenzla. – Dla każdego ma czas. Może nie zdążyć zjeść kanapki, ale zawsze wysłucha. Jest bardzo dobrym księdzem – przyznają. Przy małej parafii liczącej 1700 osób, w której potrzebujących szczególnego wsparcia nie ma zbyt wielu, co tydzień dla 80 bezdomnych i ubogich schodzących się z całego miasta i okolic przygotowywany jest obiad. W jego organizację zaangażowani są zarówno parafanie, jak i rudzkie restauracje, siostry zakonne oraz inne organizacje. Posiłek po Eucharystii o 12.00 zwykle serwowany jest na zewnątrz. W razie niepogody bezdomni gromadzą się w dolnej kaplicy. Na co dzień trwa tam adoracja Jezusa ukrytego w białym chlebie. I to On gości swoich bezdomnych.
– Wielu z nich jest alkoholikami. Kiedyś namawiałem ich na terapię. Przekonywanie nie przynosiło jednak większych efektów. Teraz nie namawiam, tylko co niedzielę mówię, kto jest na terapii, komu się udało. I to oni sami dają świadectwo. Przez to inni decydują się na zmianę życia – wyjaśnia ks. Piotr Wenzel, dodając, że co roku ok. 30 osób odbywa 8-tygodniową terapię zamkniętą. Zaraz później przytacza historie niektórych spotykanych tu przez niego ludzi. Wśród nich jest Waldek – przebywający obecnie u Sióstr Misjonarek Miłości w Katowicach.
– Pierwszy raz przyszedł do nas z biało-czerwonym szalikiem i odorem alkoholu, dzień po wygranym sobotnim meczu siatkówki polskiej reprezentacji. Całą noc „świętował”. Dzięki wspólnocie poszedł na terapię, wrócił do życia, pomagał innym... a po pół roku wrócił znów do picia. I tak falowało jego życie. Raz trzeźwy i pomocny, raz – pijany i brudny. Ostatecznie upadł na samo dno – przychodził już tylko pijany, obity, mając na sobie pełno robactwa, żył na śmietnikach. Nie potrafiłem pomóc. Zadzwoniłem do sióstr w Katowicach, poprosiłem, aby opatrzyły mu rany. Siostry nie tylko opatrzyły, ale pozwoliły u siebie zamieszkać. Został tam. Dziś jest czysty, schludny, co jakiś czas w niedzielę przyjeżdża – opowiada kapłan.
Ważne miejsce w życiu ks. Piotra zajmują również ludzie trafiający do więzienia, chociażby za niezapłacone rachunki. – Kilku z nich nie ma nikogo innego poza parafią. Przynajmniej raz w tygodniu ktoś z nich dzwoni, prosi, żeby pozdrowić wszystkich, czasem proszą o paczkę albo drobny pieniądz – wymienia. – Jedna z pań, która przychodzi tu od dwóch lat, na piątek ma wezwanie do więzienia. Powiedziała, że stawi się dopiero w poniedziałek, bo w niedzielę chce jeszcze przyjść na Mszę i ze wszystkimi się pożegnać. Obiecałem, że ją odwiozę. Jak ludzie idą za kraty, stają przed bramą więzienia i są sami, to gaśnie w nich nadzieja. A jak jest się z nimi, to w ich sercu pozostaje wiara: „Nie jestem sam. Jest ze mną Pan Bóg i jest ze mną wspólnota, z którą się modliłem. Jest dla kogo żyć i się zmieniać”.
Nagrodzeni księża pracują w noclegowni, zajmują się dystrybucją żywności, angażują dorosłych i młodzież w inicjatywy modlitewne i artystyczne. Latem dzieci zabierają na wakacje, dorosłych i rodziny – na piesze pielgrzymki. – W moim odczuciu nagroda ministerstwa to wyróżnienie nie tyle dla nas kapłanów, ale dla wszystkich, którzy współdziałają, okazując miłosierdzie. To wyróżnienie także dla samych ubogich, którzy obecnością przy Kościele i wiarą dają wsparcie innym. Łączenie działań z samorządami gmin, ośrodkami pomocy społecznej lub stowarzyszeniami i zakonami sprawia, że wraz z kromką chleba, węglem lub zasiłkiem przywracana jest godność, bo człowiek wraca do wspólnoty, bo człowiek potrzebuje Boga bardziej niż chleba. Wszak to Pan Bóg najskuteczniej pomaga – wyjaśnia ks. Wenzel.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Nad sprawami duchowymi nie mamy pełnej kontroli i należy być ostrożnym.
Synodalność to sposób bycia i działania, promujący udział wszystkich we wspólnej misji edukacyjnej.
Droga naprzód zawsze jest szansą, w złych i dobrych czasach.
Symbole tego spotkania – krzyż i ikona Maryi – zostaną przekazane koreańskiej młodzieży.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.