Tak zaczęła się jego przygoda ze światem pracy. Zupełnie niespodziewanie, po studentach i medykach, wszedł w świat robotników. Fragment książki Mileny Kindziuk "Cuda księdza Jerzego" publikujemy za zgodą wydawnictwa Znak.
Widać było, że ksiądz Jerzy ma w sobie jakąś charyzmę. Błyskawicznie bowiem zaczęła się lawina chrztów, ślubów, duchowych przemian. - To wspaniałe uczucie, kiedy chrzci się trzydziestoletniego człowieka - zwierzał się później swym przyjaciołom ksiądz Popiełuszko. A najbardziej cieszył się, gdy siedział w Hucie na krześle przy kratkach konfesjonału, a „te twarde chłopy w usmarowanych kombinezonach klękały na asfalcie zrudziałym od smarów i rdzy”. Niektórzy z nich przystępowali do spowiedzi po wielu latach. A niekiedy były to spowiedzi z całego życia.
Do robotników Popiełuszko zbliżył się także dzięki temu, że mówił do nich prostym językiem. - Sprawiał takie wrażenie, jakby był jednym z nas - tłumaczą hutnicy. - Jego kazania były bardzo bezpośrednie, bez przemilczeń, bez wygładzania. Jest bardzo ważne, by z robotnikami rozmawiać ich językiem. Po co ma być jeszcze jeden tłumacz między nami a Bogiem?
Huta wciągała go coraz bardziej. To tam, razem z robotnikami, modlił się na Mszy Świętej za Jana Pawła II, który 13 maja 1981 roku został postrzelony na placu Świętego Piotra w Rzymie. Hutników ksiądz Jerzy zaangażował też do pomocy przy pogrzebie prymasa Wyszyńskiego, który umarł dwa tygodnie po zamachu na Papieża Polaka. Na pogrzebie kardynała Wyszyńskiego, podobnie jak wcześniej na pielgrzymce Papieża w 1979 roku, ksiądz Jerzy odpowiadał za obsługę medyczną. Kiedy 31 maja w Warszawie kilkaset tysięcy osób zgromadziło się na placu Zwycięstwa, on musiał zorganizować sztab ludzi, którzy w razie potrzeby mieli udzielać pierwszej pomocy albo przewozić chorych do szpitala. Pomagali mu w tym również studenci medycyny. Hutnicy stanowili zaś część służby porządkowej i pełnili wartę honorową przy trumnie kardynała Wyszyńskiego, która była wystawiona w kościele seminaryjnym przy Krakowskim Przedmieściu.
Wkrótce nadeszły kolejne wydarzenia: w Gdańsku w Hali Olivia w październiku i listopadzie odbyły się dwie tury I Krajowego Zjazdu Solidarności. Uczestnicy przyjęli program Związku, na przewodniczącego wybrano Lecha Wałęsę. Na zjeździe pojawił się też ksiądz Popiełuszko. Przyjechał razem z hutnikami z Huty Warszawa jako ich duszpasterz. Rozdawał wtedy encyklikę Jana Pawła II Laborem exercens. Tekst ten był bowiem trudno dostępny. Ksiądz Jerzy wiedział, że świat robotniczy potrzebuje nie tylko chleba, ale też pokarmu dla myśli i ducha. Jako kapłan taki pokarm starał się zapewnić.
Podczas zjazdu codziennie przed obradami odprawiał Mszę Świętą. To było jego zadanie, którego chętnie się podjął. Nie wiedział jednak, że za kilka dni stanie przed nowymi wyzwaniami. Bo jeszcze w listopadzie 1981 roku wybuchł strajk okupacyjny w Wyższej Oficerskiej Szkole Pożarnictwa w Warszawie. A że szkoła znajdowała się w sąsiedniej parafii, niedaleko kościoła św. Stanisława Kostki na Żoliborzu, ksiądz Popiełuszko znalazł się wśród strajkujących. Nie chciał, aby ci młodzi ludzie pozostali sami w swym doświadczeniu. Zdawał sobie też sprawę, że liczą na jego wsparcie duchowe.
- Pamiętam, kiedy ksiądz Popiełuszko przyszedł do mnie ze studentami Wyższej Szkoły Pożarnictwa. Było to wkrótce po strajku, jaki ci chłopcy ogłosili. Zostali za to wyrzuceni z uczelni - opowiadał kardynał Józef Glemp. - Szukali rozwiązania, spodziewali się pomocy od Kościoła. Dlatego ksiądz Popiełuszko przyprowadził ich wtedy do mnie. Widziałem, jak bliskie są mu problemy tych młodych ludzi i jak wiele jest w stanie dla nich uczynić. Nawet kosztem własnego zdrowia, wypoczynku czy snu. Chłopcy ci przeszli później na warszawską politechnikę, gdzie mogli liczyć na pomoc pana rektora Findeisena.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).