Już sobotę na Jasnej Górze Wielka Pokuta. Na pewno dobre na początek. A potem?
No właśnie, co potem? Myślę, że mamy z pokutą poważny problem. Nie od dziś, a od lat. I nie tylko w Polsce, ale w całej bogatej Europie też. Nie, wcale nie chodzi mi o to, by wróciły na nasze drogi procesje biczowników. Wydaje mi się jednak, że pokuta wyrażająca się w modlitwie to trochę za mało....
No to co jeszcze? Może inne uczynki pobożne? Jałmużna i post? No, może też. Wydaje mi się – choć oczywiście może się mylę – że trochę o nich zapomnieliśmy. Nie potrafię oczywiście wejść w ludzkie serca, trudno mi więc ocenić na ile są praktykowane. O ile jałmużna, rozumiana jako wspieranie ludzi będących w prawdziwej potrzebie (a więc niekoniecznie żebrzących) wydaje się mieć w naszym społeczeństwie dobrą renomę, o tyle post chyba często jest postrzegany jako relikt przeszłości. Nie wiem, może się mylę, ale widać to choćby po stosunku do piątkowej wstrzemięźliwości.
Ale w sumie w pokucie nie chodzi tylko o to, by coś tam zrobić – pomodlić się, dać jałmużnę czy się umartwić. Żeby szczerze pokutować trzeba najpierw dostrzec grzech i uznać go za zło. Następnym zaś krokiem koniecznie powinna być próba naprawienia owego zła. Przepraszam, ale odmówienie litanii, różańca, albo nawet finansowe wsparcie jakiegoś dobrego dzieła nie zastąpią tego podstawowego obowiązku człowieka szczerze się nawracającego i pokutującego za swoje grzechy.
Wiadomo, kto ukradł, musi koniecznie ukradzione oddać (kto ukradł oszukując też), kto oczernił, musi kłamstwo sprostować. Wydaje mi się jednak, że jest jeszcze całe spektrum innych sytuacji, w których należałoby konkretniej zabrać się za naprawianie wyrządzonego zła. Ogólnie rzecz biorąc zawsze chodzi o zaprzestania korzystania z owoców, które owe zło zrodziło. No bo jeśli człowiek dalej z nich korzysta i nie widzi żadnego problemu, to czy jego nawrócenie się jest szczere?
Nie chcę przytaczać konkretniejszych przykładów. Wydaje mi się jednak, że dzisiejsi chrześcijanie lubią wspominając swój grzech mówić, że nic się nie stało. Owszem, może i w spowiedzi powiedzą to i owo, może mają postanowienie, by w przyszłości już nigdy itd., ale... Owo „już nigdy” opatrzone jest często jeszcze stwierdzeniem „o ile”. W stylu „nie kopne już psa, o ile nie wejdzie mi w drogę”. Szczerej woli naprawienia już wyrządzonego zła chyba jest dość mało. Bo to często wymagałoby zrezygnowania z owoców, jakie owo zło przyniosło, a one takie smaczne!
Tyle że pokuta kogoś, kto nie zamierza zrezygnować z owoców wyrządzonego przez siebie zła jakoś strasznie koślawa.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Nieco się wolnością zachłysnęliśmy i zapomnieliśmy, że o wolność trzeba dbać.
Abp Paul Richard Gallagher mówił o charakterystyce watykańskiej dyplomacji.