O nocnym życiu, smrodzie grzechu, nawróceniu i tańcu dla Boga mówi siostra Anna Nobili ze Zgromadzenia Sióstr Robotnic Świętego Domu z Nazaretu.
Przeciwko Bogu?
Tak. Gdy mama zobaczyła mnie w takim stanie, postanowiła się za mnie modlić. Ja pogrążałam się dalej w grzesznym życiu, a mama prosiła wszystkich parafian o modlitwę za mnie. Rozdawała nawet moje zdjęcia.
Pomogło?
Pierwszy raz spotkałam Chrystusa na dniu skupienia. Taki jednorazowy epizod. Pamiętam jednak święta Bożego Narodzenia. Miałam wtedy 22 lata. Poszłyśmy z mamą na Pasterkę. Jakoś udało jej się mnie wyciągnąć. Tamtego dnia poczułam coś wyjątkowego. Całą noc przepłakałam. Zdałam sobie sprawę, że mimo tylu porażek w moim życiu Jezus zawsze czuwał nade mną. Uświadomiłam sobie, że przecież tyle razy mogłam stać się w pracy ofiarą przemocy, zajść w ciążę czy zostać zgwałcona. Dzisiaj wierzę, że nawet w tak grzesznym życiu, jakim było moje, Pan cały czas robił swoje.
Wtedy się nawróciłaś.
Nie. Ale coś drgnęło. Do kościoła na niedzielną Mszę chodziłam już regularnie. Nawet jeśli całe noce spędzałam w klubach i dyskotekach, tańcząc na scenie, następnego dnia byłam w kościele.
To takie podwójne życie...
Może... Dla mnie ważniejsze było to, że Chrystus przyszedł po mnie do tak grzesznego miejsca, gdzie robiłam najgorsze rzeczy, i upomniał się o miłość. Przy tym ubrudził się moimi grzechami. Potem spotkałam się z Nim w Eucharystii. Z ambony rozlegało się wołanie: „Bóg cię kocha. Rozumiesz to?”. Za każdym razem, kiedy to słyszałam, płakałam.
To Ci wystarczyło, by poczuć Jego miłość?
Najpierw poczułam Jego zapach. (śmiech) Nikt nie pachnie tak jak On. To zapach niezwykłej świeżości: miłości czystej i wolnej, wyzwalającej. Dzisiaj ten zapach czuję nieco inaczej, wewnątrz. Nie chciałabym tego stracić. To było piękne i przerażające doświadczenie: czułam zapach Jezusa, a jednocześnie mój smród.
Smród?
Tak, bo diabeł śmierdzi. Nie wiedziałeś? Grzech cuchnie! A ja żyłam w grzechu, więc...
Porzuciłaś wówczas poprzednie życie?
Byłam rozdarta pomiędzy dwoma światami: nocnym życiem, pełnym wrażeń, pasji i pożądania oraz światem duchowym, do którego zapraszał mnie Chrystus. W pewnym momencie poczułam jednak, że to jakaś schizofrenia. Pytałam siebie: „Kim ty w ogóle jesteś? Który świat jest prawdziwy?”. Miałam jakby dwie osobowości. Wpadłam w kryzys.
Jak się z tym uporałaś?
Pojechałam do Asyżu. Zatrzymałam się we wspólnocie sióstr. Na zewnątrz było bardzo ciemno i pochmurno. W pewnym momencie rozstąpiły się chmury i pojawiły się promienie. Czułam, jak one mnie ogarniają. Dla mnie było to niczym oświetlenie duszy. Poczułam, że Bóg napełnia mnie swoją łaską. Kiedy wracałam do domu pociągiem, płakałam. Wtedy postanowiłam, że nie będę się już więcej malować. Wcześniej byłam niewolnicą makijażu, mody, przyjemności. Stopniowo zaczęłam oddalać od siebie wszystkie rzeczy, które mnie zniewalały.
Odważnie...
Radykalnie. Wróciłam do pracy. W dyskotece byłam już inną osobą. Pamiętam, że kiedy ostatni raz tańczyłam na scenie i czułam na sobie wzrok mężczyzn, przypomniały mi się słowa z Biblii: „Czyż nie wiecie, że jesteście świątynią Ducha Świętego?”. A potem, kiedy schodziłam ze sceny, zaczęłam o tym mówić panom, którzy do mnie podchodzili.
Naprawdę?
Pomyśl sobie... Na wpół rozebrana, na obcasach, z makijażem (wtedy musiałam pomalować się na występ), zaczęłam im opowiadać o Chrystusie. To był mój ostatni dzień pracy. Potem nigdy już się tam nie pojawiłam.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.