Nasza redakcyjna koleżanka jest właśnie na Campus Misericordiae. Jakie wrażenia?
Jest mnóstwo ludzi. Niektórzy powoli się kładą. Mają śpiwory, namioty, ale są też tacy, którzy się bawią. Ogólnie jest spokojnie, bo cała uroczystość była raczej wyciszająca. Staliśmy z zapalonymi świecami, a na koniec śpiewaliśmy po łacinie Apel Jasnogórski.
Pole jest ogromne. Jesteśmy w sektorze "B". Przed sobą mamy telebim, bo sam ołtarz jest bardzo daleko. Na szczęście rano udało nam się zobaczyć papieża na trasie jego przejazdu. Minął nas naprawdę bardzo blisko. To było niesamowite, niektóre osoby płakały.
Jednak w Brzegach odległość nie przeszkadzała w odbiorze papieskiego przesłania. Najbardziej ujęło mnie to, gdy papież mówił o "kanapowym paraliżu". Ludzie tutaj słuchali tego z uwagą, ale jednak widać, że wciąż są online, nie rozstają się z telefonami. Bardzo przejmujące były też te prezentowane tutaj scenki. Pięknie śpiewała dziewczyna występująca w roli Faustyny. Świetnie były pokazane problemy, z jakimi dzisiaj zmagają się młodzi ludzie.
Atmosfera na Campus Misericordiae jest świetna. Czujemy się tutaj bardzo bezpiecznie. Jest bardzo dużo policji, co chwila słychać, jak przelatują helikoptery. Chyba jeszcze nigdy nie spotkałam tak sympatycznych policjantów. Gdy tylko czegoś potrzebowałyśmy, pytałyśmy, każdy chętnie pomagał. Jest super.
Zostajemy w Brzegach do rana. Atmosfera jest niesamowita, naprawdę bardzo wzruszające było zobaczyć tylu ludzi modlących się, odmawiających Koronkę do Miłosierdzia Bożego. Tutaj cały czas ludzie przychodzą, tłumy idą. Koncert uwielbienia potrwa jeszcze do północy, a od 7 rano rozpoczną się poranne modlitwy.
Jeśli też chcecie się podzielić swoimi świadectwami ze Światowych Dni Młodzieży, piszcie w komentarzach, ślijcie swoje przemyślenia na swiadectwo@gosc.pl lub udostępnijcie nam zdjęcia na Facebooku.
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.