Najpierw donoszę, że nie mam żadnej wiadomości o mym najdroższym o. Maksymilianie i o jego śmierci nie otrzymałam nic więcej z całego jego pobytu i męczarni, tylko ten jeden list z 15 czerwca...
Przed wybuchem II wojny światowej Niepokalanów był największym klasztorem męskim na świecie. Trudno sobie dzisiaj wyobrazić, że mieszkało tam ponad siedmiuset zakonników, a nakład „Rycerza Niepokalanej” dochodził do miliona egzemplarzy! Oprócz niego Franciszkanie drukowali jeszcze „Mały Dziennik” (jeden z największych polskich dzienników z nakładem 300 tysięcy egzemplarzy), „Biuletyn Misyjny”, „Echo Niepokalanowa”, „Miles Immaculatae” (czyli „Rycerz” wydawany dla księży po łacinie), „Rycerzyka Niepokalanej” i „Małego Rycerzyka Niepokalanej”. Do tego na terenie klasztoru działała Ochotnicza Straż Pożarna złożona z braci zakonnych, co było ewenementem na skalę świata.
W 1938 roku istniejące w Niepokalanowie Radio Niepokalanów nadało pierwszą próbną audycję. W planach była nawet budowa lotniska na potrzeby wydawnictwa. Ojciec Maksymilian był już wtedy znaną w kraju osobą. Z pewnością wiedział też, co się dzieje na świecie, szczególnie u zachodnich sąsiadów. W marcu 1938 roku był w Berlinie na kongresie Polaków w Niemczech. Widział swastyki, agresję i stan gotowości do walki.
Zaraz po ataku Niemiec na Polskę ojciec Maksymilian dostał polecenie od prowincjała, by podlegli mu bracia opuścili klasztor i podjęli służbę w Czerwonym Krzyżu. W Niepokalanowie zostało dwóch ojców i czterdziestu braci. Ojciec Kolbe, mimo, że otrzymał od polskiego rządu paszport i mógł wyjechać z kraju, postanowił zostać. Dość szybko klasztor stał się miejscem ukrycia rannych w kampanii wrześniowej żołnierzy i ponad półtoratysięcznej grupy Żydów wysiedlonych głównie z terenów Wielkopolski. 19 września pozostali w Niepokalanowie zakonnicy zostali wywiezieni do obozu w Lamsdorf, a później przewiezieni do Amtitz i wreszcie do Ostrzeszowa, gdzie byli więzieni aż do grudnia 1939 roku.
W drogę zabrali ze sobą figurę Niepokalanej, która wzbudzała w niemieckich żołnierzach takie zaciekawienie, że kazali sobie z nią robić zdjęcia. Po trzech miesiącach internowania, w święto Niepokalanego Poczęcia NMP czyli 8 grudnia, zakonnicy wagonem towarowym dotarli do Warszawy. Data ich uwolnienia robi wrażenie.
Niepokalanów był rozgrabiony. W nowych wojennych warunkach franciszkanie przede wszystkim troszczą się o uciekinierów, których utrzymują w Niepokalanowie. W lipcu 1940 roku Marianna dostaje kartkę od syna: „Najdroższa Mamo! Przy okazji posyłam nieco wieści z Niepokalanowa. Jest to drugi list skierowany tym razem do wszystkich braci rozproszonych po świecie. U nas – dzięki Niepokalanej – jeszcze możliwie. Co jutro przyniesie, nie wiemy. Ale też wiedzieć nie potrzebujemy. Niepokalana o tym wie. Z prośbą o modlitwę wdzięczny syn”. Ten list ją uspokaja, zwłaszcza zwrot „u nas jeszcze możliwie”. Wtedy nie było jeszcze tak źle.
W Krakowie tyle się dzieje. Siostra M. Eryka Patla wspominała: „Wojna zastała mnie w domu macierzystym, gdzie pełniłam obowiązki szewca. Panika, niepokój wcisnęły się i za mury klasztorne. Powoli, stopniowo zaczęłyśmy odczuwać skutki wojny – ciężkie rządy okupanta. W domu macierzystym zawsze licznym, ciężko było szczególnie z aprowizacją w okresie, gdy uciekinierów było nieraz 700–800. Często do północy obierałyśmy ziemniaki na zupę lub wyrabiały ciasto na makaron na dzień następny. W ten sposób dożywiało się tych biedaków”. W klasztorze felicjanek ukrywał się między innymi ksiądz Ignacy Posadzy, superior generalny Towarzystwa Chrystusowego istniejącego dopiero od kilku lat.
Marianna musiała przekazać od niego pozdrowienia, bo w liście wysłanym z Niepokalanowa w październiku 1940 ojciec Maksymilian dziękuje za nie i pisze: „Czy się zobaczymy? Nie wiem, ale przypuszczam, że przecież znajdzie się jeszcze kiedy po temu sposobność. Zresztą niech Niepokalana kieruje i w tej sprawie jak Jej się podoba”. A dalej: „Braciom polecam, by nie posyłali do rodzin swych fotografii, to i ja nie chciałbym się z tego wyłamać”. Marianna nie dostała więc jego aktualnego zdjęcia, ciągle miała tylko te stare, wysyłane jeszcze z Japonii. Takie w każdym razie zachowało się u krakowskich felicjanek na Smoleńsku. Jeśli ojciec Maksymilian wysłał matce odpis listu, jaki był rozsyłany do wszystkich braci przebywających poza Niepokalanowem, to wiedziała ona dokładnie o tym, co się u niego działo i dzieje. Taki list okólny Maksymilian napisał w styczniu 1941 roku, by bracia zakonni nie stracili kontaktu z klasztorem.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Opisuje swoje „duchowe poszukiwania” w wywiadzie dla„Der Sonntag”.
Od 2017 r. jest ona przyznawana również przedstawicielom świata kultury.
Ojciec Święty w liście z okazji 100-lecia erygowania archidiecezji katowickiej.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.