Najpierw donoszę, że nie mam żadnej wiadomości o mym najdroższym o. Maksymilianie i o jego śmierci nie otrzymałam nic więcej z całego jego pobytu i męczarni, tylko ten jeden list z 15 czerwca...
Tymczasem z listów do franciszkanów w Niepokalanowie wynika, że po śmierci syna przechodziła poważną walkę duchową. Być może był to pierwszy raz, kiedy zupełnie nie mogła pogodzić się z wolą Bożą i nie zgadzała się na taki Jego wobec niej plan. Z jednej strony wypominała Matce Bożej, że nie zadbała o tak oddanego sługę, z drugiej czuła się winna za te pretensje. Wypominała tak, jak robi to miliony matek na całym świecie: dlaczego dopuściłeś do tego, żeby umarł mój syn, właśnie on, który całe życie Tobie poświęcił? Im więcej się modliła, tym większe miała pokusy.
„Pokusy były nieraz tak straszne, że chciały mnie pozbyć ufności w pomoc N. Matuchny Niepokalanej. Czasem czułam żal, że sprawiałam przykrość N. Matuchnie najlepszej. Przechodziłam, gdyby tak można nazwać męki fizyczne i duchowe. Bo gdyby był umarł w Niepokalanowie, to bym przynajmniej wiedziała, gdzie jest pochowany. Choćbym z radością oddała życie za jego wykupienie, to jednak w modlitwach bałam się gwałtownie prosić o jego wyzwolenie, bo zaraz mi coś mówiło, że nade wszystko prosić o to, co mu najwięcej potrzebne do uświęcenia i chwały Bożej. Gwałtownie tylko prosiłam – z tym wewnętrznym przeświadczeniem jak matka kochająca swe dzieci prawdziwie, o moc miłości męczenników mocniejszą nad śmierć, którzy szli z radością na okrutne męki. Ponieważ ponad miłość naturalną wyżej cenić trzeba miłość Bożą i szczęście swych dzieci prawdziwe i wieczne, trwało, tak, szczęście wieczne, trwałe. Słuchałam, choć z rozdartym sercem, tego głosu wewnętrznego”. I jeszcze: „Ogarniała mnie pewnego rodzaju zazdrość widząc innych wyzwolonych”.
Ojciec Maksymilian Kolbe zginął 14 sierpnia w bunkrze śmierci po ponad dwóch tygodniach bez wody i jedzenia i po podaniu w serce zastrzyku z fenolu. Dzień później, 15 sierpnia w Kościele obchodzona jest uroczystość Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny. W październiku Marianna wciąż nie znała jeszcze żadnych szczegółów tej śmierci. „Najpierw donoszę, że nie mam żadnej wiadomości o mym najdroższym o. Maksymilianie i o jego śmierci nie otrzymałam nic więcej z całego jego pobytu i męczarni, tylko ten jeden list z 15 czerwca, który tu załączam z prośbą o zwrot, bo są w nim ostatnie słowa mego N. Syna, pisane do mnie i dlatego bardzo mi drogie”.
Od tego czasu podpisywała swoje listy tak: „Kreślę się właściwym tytułem, obecnie matka bolesna. Marya Kolbowa”.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Opisuje swoje „duchowe poszukiwania” w wywiadzie dla„Der Sonntag”.
Od 2017 r. jest ona przyznawana również przedstawicielom świata kultury.
Ojciec Święty w liście z okazji 100-lecia erygowania archidiecezji katowickiej.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.