Od lat zastanawiam się, dlaczego im się udaje? Może dlatego, że od 200 lat słuchają założyciela? Świętego szaleńca. – Co nas pociągnęło w św. Eugeniuszu? Nie realizował planu minimum. Mówił: „Trzeba odważyć się na wszystko”. Czynił dzieła, które od początku go przerastały.
U katowickich oblatów ruch jak w ulu. Drzwi oblepione plakatami. Przystaję i czytam. Kilka wspólnot neokatechumenalnych, grupa Odnowy w Duchu Świętym, młodzież z ruchu NINIWA, przez który przewinęły się już tysiące ludzi, wyprawa rowerowa, Festiwal Życia, stały konfesjonał, wieczysta adoracja, charyzmatyczni Mężczyźni św. Józefa, system komórek parafialnych, a na deser spotkanie z Jeffreyem Friedmanem – żydem mesjanistycznym ze Stanów, który opowie o znaczeniu świętowania szabatu. Do wyboru, do koloru.
Koszutka to jedna z najlepiej funkcjonujących parafii, jakie widziałem. Prawdziwa wspólnota wspólnot. Często tam zaglądam. I za każdym razem przypominam sobie bestsellerową książkę „Odbudowana”, opowiadającą o tym, jak ożywić martwe parafialne struktury. Oblatom to się udało, nie mam wątpliwości. W jaki sposób? Słuchają uważnie tego, co powiedział im założyciel.
Dokoła świata
Sanktuarium na Świętym Krzyżu, przepiękny Kodeń nad Bugiem, niezwykle dynamiczna wspólnota NINIWA czy ściągający młodych z całej Polski Festiwal Życia. To jedynie kilka znaków rozpoznawczych modlących się w Polsce oblatów. Zgromadzenie Misjonarzy Oblatów Maryi Niepokalanej powstało 200 lat temu.
– Jezus nakazywał: „idźcie”, papież Franciszek nawołuje: „wyjdźcie na zewnątrz”, a wy poszliście o krok dalej wyjeżdżacie – zaczepiam o. Tomasza Maniurę. – To prawda. W tym roku ruszamy na jubileuszową 10. wyprawę rowerową. Z Kokotka do Kokotka. Tyle że przez 15 państw. Dokoła Morza Czarnego. Będziemy pedałowali przez 8 tygodni, czasem wspinając się na 3 tys. metrów. Bywały dni, gdy jechaliśmy 350 kilometrów. Średnio zjeżdżamy (z bagażami, bez żadnych samochodów dostawczych!) około 170 kilometrów. Dotychczas przejechaliśmy już 47 krajów. Kawał drogi. 40 tys. kilometrów. Okrążyliśmy już dokoła ziemię. Nie znam lepszej ambony. To nie metafora: nasze wyprawy to rekolekcje. Naprawdę nie chodzi o rowery czy kondycję.
– Gdy trafiliśmy do Kokotka z o. Bartkiem Madejskim, nie mieliśmy samochodu, zakupów na kolejny dzień, ciepłej wody – wylicza o. Tomek. – Nie działał piec, nie było lodówki, a w domu zastaliśmy trzy gniazda szerszeni. Pierwsze noce spędziliśmy pod namiotem. Dziś Dom św. Eugeniusza tętni życiem. W czasie weekendów opanowują go młodzi.
Góra bez czarownic
Film „Potop”. Szwedzkie działa demolują jasnogórskie mury. Widz ma wrażenie, że to atak na największe polskie sanktuarium. Tymczasem w XVII w. Jasna Góra leżała w cieniu innej góry: Świętego Krzyża. To tu pielgrzymowali królowie. To tu Jagiełło przed bitwą pod Grunwaldem wdrapywał się, by przez dwa poranki modlić się i rozdawać jałmużnę. Tu chciał być pochowany kresowy magnat Jeremi Wiśniowiecki. Na Łysej Górze spotykały się czarownice – słyszeliśmy od dziecka. Tysiąc lat temu wśród kamieni i świętokrzyskich puszcz na miejscu pogańskiego kultu stanął ogromny klasztor. Dziś gospodarują w nim oblaci. W klasztornej kaplicy przechowują najcenniejszą relikwię: kawałek drzewa Krzyża, na którym umierał Jezus.
Kodeń. Kraniec Polski. Cisza, spokój. Choć zegarek w komórkach automatycznie przeskakuje do przodu o godzinę, dostrajając się do białoruskiej sieci, w istocie czas się zatrzymał. Zza firan okien drewnianych chałup w Sławatyczach czy Lisznej ciekawie wyglądają staruszki, odrywając na chwilę wzrok od monotonnego, nieruchomego pejzażu. Kodeń to miejsce, gdzie kradzież wydała błogosławione owoce (Mikołaj Sapieha wykradł niegdyś z Rzymu obraz czczony dziś w Kodniu). Co roku przed cudownym obrazem Matki Boskiej klęka ok. 200 tys. ludzi, a latem tłum młodych szaleje na Festiwalu Życia. Gospodarze miejsca? Oblaci.
Na początku 1816 r. św. Eugeniusz de Mazenod wraz z czterema towarzyszami założył w Aix-en-Provence zgromadzenie. Pierwotnie nosiło nazwę Misjonarze Prowansji. Dziś to prężna, 4-tysięczna wspólnota ojców i braci, która posługuje na całym świecie. Eugeniusz de Mazenod (późniejszy biskup Marsylii) zgromadził wokół siebie w Aix czterech księży diecezjalnych. Pociągnął ich zapał i ogromna pasja, z jaką głosił Dobrą Nowinę francuskiemu Kościołowi spustoszonemu duchowo przez jawnie antykatolicką rewolucję. Sam założyciel zgromadzenia jako dziecko, w obawie przed prześladowaniami, jakie wywołała francuska rewolucja, musiał wraz z ojcem uciekać do Włoch. Po kilkuletniej tułaczce powrócił do Aix. W Wielki Piątek 1807 r. doznał nawrócenia. Wstąpił do Seminarium Duchownego św. Sulpicjusza w Paryżu. Święcenia przyjął w 1811 roku. Powrócił do Aix, gdzie oddał się służbie ewangelizacji ubogich, więźniów i młodzieży.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
13 maja br. grupa osób skrzywdzonych w Kościele skierowała list do Rady Stałej Episkopatu Polski.