O powrocie do wiary, spotkaniu miłosiernego Jezusa i cudach, jakie działy się na planie filmu „Bóg w Krakowie”, opowiada krakowski reżyser Dariusz Regucki.
Aktorzy, przyjmując Twoją propozycję, nie przypuszczali, że i oni na planie będą szukać Boga w swoim życiu i że zafundujesz im mistyczne przeżycia. Po premierze Radosław Pazura mówił, że udział w filmie był dla niego ważnym przeżyciem. Nie wierzę też, by Kamilla Baar, zapatrzona w krzyż, przy którym przed wiekami modliła się św. Jadwiga Królowa, nie rozmawiała z Bogiem...
Radek Pazura powiedział mi, że całe życie czekał na taki film. Był zaskoczony, że wchodząc w rolę, musiał zmierzyć się z problemami, które dotyczą jego własnego życia. Mówił potem, że zagrał trochę siebie. Mogę tylko dodać, że na planie wydarzyło się mnóstwo niesamowitych historii, które opowiemy widzom w specjalnie wydanej książce.
Uchylisz rąbka tajemnicy?
W jednym z epizodów filmu widzimy małżeństwo (grają je Karina Seweryn i Przemysław Redkowski), które od lat stara się o dziecko. O wstawiennictwo proszą św. Jana Pawła II. Na pierwszych próbach Karina zachowywała się dziwnie – była rozdrażniona. Nie wiedziałem, co się dzieje, ale bardzo chciałem, żeby to ona zagrała tę rolę. W końcu powiedziała mi, że po przeczytaniu scenariusza widziała jasno, że ma zagrać siebie, bo z prawdziwym mężem od ponad 10 lat stara się o dziecko. Świat fikcji zderzył się więc z jej bólem i cierpieniem. Podjęła jednak decyzję, że chce zagrać – powoli wyciszała się i pięknie weszła w rolę. Po skończonych zdjęciach zadzwoniła i powiedziała, że wydarzyło się coś, co miało się w jej życiu nie wydarzyć – jest w ciąży. Na warszawskiej premierze, z telefonem w ręce (bo zaraz mogła zacząć rodzić), dała świadectwo, że na planie wydarzył się cud. Żeby było ciekawiej, Przemek też niedługo zostanie ojcem. Powie ktoś, że to tylko zbieg okoliczności...
A ktoś inny, że to Bóg, o którym jest ten film, posłużył się Tobą, żebyś dał konkretnym aktorom role, i żeby On mógł dokończył dzieła.
Nie chcę nadawać sensów i interpretacji tam, gdzie ich nie ma, ale takie są fakty. Film robiliśmy, zakładając i wierząc, że to On jest Panem planu, naszego życia i wszystkich „przypadków”. Biorąc to pod uwagę, wszystko nabiera innego wymiaru. Piękna jest też historia Jadwigi Lesiak, która – wraz z Jerzym Trelą – gra małżeństwo przygotowujące się do odnowienia przysięgi małżeńskiej w 50. rocznicę ślubu. Gdy przeczytała scenariusz, ze zdumieniem odkryła, że jej filmowy mąż ma na imię Henryk, czyli tak, jak jej własny, zmarły mąż. A gdy 21 sierpnia zaczęliśmy zdjęcia, powiedziała, że właśnie tego dnia, 50 lat temu, brała ślub. Podczas zdjęć była bardzo wzruszona.
Trudno robi się film nie dla pieniędzy i kariery, ale na chwałę Pana?
Tak, bo żeby zrobić film, muszą być pieniądze, a nasz budżet był skromny. Aktorom mówiłem wprost, że to nie będą honoraria ich życia – nikt nie odmówił. Także do całego procesu postprodukcji (montaż, koloryzacja, udźwiękowienie itd.) udało mi się zatrudnić najlepszych fachowców. Dlatego z otwartą przyłbicą mówię, że „Bóg w Krakowie” to film religijny na wysokim poziomie, pod każdym względem.
Mimo iż niektórzy mówią, że porusza zbyt wiele wątków, ślizgając się jedynie po problemach.
Takie było założenie – zrobić film szkatułkowy, z siedmioma epizodami, który miał mieć w sobie lekkość, nieść radość i nadzieję. Nie chodziło mi o to, by dawać jasne odpowiedzi, ale by szanując inteligencję widza i jego wrażliwość, dać mu szansę na zastanowienie się, co dalej. Chciałem też przybliżyć widzom postacie kilku świętych i błogosławionych, pokazując mistyczny Kraków.
I udało się, ale żeby nie było za słodko, mamy też Złego Ducha.
Nie ma sacrum bez profanum, dlatego Zły Duch musiał się pojawiać. Czasem nam się wydaje, że jesteśmy pobożni, ale jeśli nie mamy wiary, to diabeł robi z nami, co chce. I nawet jeśli przegrywa, to nigdy do końca nie podkula ogona, tylko mówi do szczęśliwych ludzi: „Teraz wygraliście, ale ja o was nie zapomnę...”.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Choć ukraińska młodzież częściej uczestniczy w pogrzebach niż weselach swoich rówieśników...
Praktyka ta m.in skutecznie leczy głębokie zranienia wewnętrzne spowodowane grzechem aborcji.
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).