Wiedzą, że życie może być piekłem, a żeby je zniszczyć, nie trzeba kogoś zabić – czy to nienarodzonego, czy obłożnie chorego. Klaudia i Ania – dziś w AOŻ – przyznają, że w swoim życiu, choć mają około 20 lat, doświadczyły prawdziwego mroku.
– Byłam wtedy gorącą zwolenniczką aborcji, eutanazji, eugeniki. Wierzyłam, że są ludzie lepsi i gorsi, jedni zasługują na życie, inni nie – mówi Ania. – Dziś wiem, że Bóg przez cały ten czas był przy mnie. Przełom przyszedł jakiś czas później, gdy pracując w objazdowym teatrze, trafiła do domu opieki społecznej. Grali „Kopciuszka”. – Musiałam stanąć oko w oko z tymi, którym odmawiałam prawa do życia – opowiada Ania. Po przedstawieniu podeszła do niej jedna z niepełnosprawnych podopiecznych placówki i mocno ją przytuliła. – Wybrała akurat mnie. Coś we mnie wtedy pękło – wspomina dziewczyna.
Jestem im to winna
Drugim momentem była Msza o uzdrowienie, na którą Anię zaprosiła jej przyjaciółka Klaudia. Sama niewiele wcześniej przeżyła nawrócenie, a dziś też działa w Akademii Obrońców Życia. Klaudia również wychowywała się bez rodziców, u babci. Mając kilkanaście lat, wpadła – jak dziś to nazywa – w „cykl autodestrukcji” – alkohol, narkotyki, agresja. Do tego przekonanie, że wszyscy dookoła to „brudna masa”, a ona jest jedyną wartą czegokolwiek osobą. Trafiła do domu dziecka, a problemy trwały. Do momentu gdy spotkała na korytarzu pewnego katechetę – Piotra Podleckiego. Coś w nim ją przyciągnęło. – Kiedyś złapałam go za rękę, a on zapytał, czy może się za mnie pomodlić. Odparłam, że tak. Poczułam, jak ogarniają mnie ciepło i światło. Poszłam za tym – opowiada Klaudia.
Po jakimś czasie poczuła potrzebę wyspowiadania się, choć w kościele nie była od lat. Najpierw długo płakała, potem uklękła do spowiedzi. – Poczułam, jak każdą część mojego ciała zalewa miłość. Tonęłam w tej miłości i wszystko, co było skamieniałe, brudne, złe, słabe, zgniłe, przemieniło się, przeobraziło w coś nowego, lekkiego. Ja byłam nowa i lekka – wspomina moment spowiedzi. Od tej chwili wszystko zaczęło się układać. – Widziałam, jak życie Klaudii zmienia się na lepsze – mówi Ania. Na początku zaczęła się przez to oddalać od swojej przyjaciółki. W końcu jednak poszła z nią do kościoła na Mszę. – Zobaczyłam wtedy nie tylko, że Bóg jest, ale że mnie kocha. Zaczęłam płakać jak nigdy wcześniej – opowiada. – To niesamowite, jak Bóg potrafi uzdrawiać. Dla Niego nie ma rzeczy niemożliwych – mówi o tym, co działo się później z jej życiem, z relacjami z rodzicami.
Jak historie dziewczyn – częściowo wspólne – doprowadziły je do Akademii? – Jestem to winna tym wszystkim, którym kiedyś odmawiałam prawa do życia i których uważałam za gorszych – mówi Ania. – Kiedyś moje życie było bezsensem. Teraz wiem, że żyję po to, by kiedyś być z Bogiem. I chcę żyć tak, by kiedyś spotkać się z Nim w niebie – dodaje Klaudia.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
"Każdy z nas niech tak żyje, aby inni mogli rozpoznać w nas obecność Pana".
Franciszek spotkał się z wiernymi na modlitwie Anioł Pański.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.