Musimy głosić żywego Boga

To jest dzisiaj naglące wezwanie, abyśmy w Kościele zajęli się bardzo mocno przeprowadzaniem ludzi - mówi ks. Krzysztof Kralka.

Reklama

Musimy głosić żywego Boga   Pytam ich zazwyczaj, czy chcą poprosić Boga o pomoc. Czy Go potrzebują. Bo zdarza się tak, że człowiek nawet w głębokim cierpieniu, w bezsilności mówi wprost, że Boga nie chce.

Oczywiście takim dobrym gruntem głoszenia Ewangelii jest to, gdy w człowieku rodzą się pytania. I my wskazujemy na Jezusa, który odpowiada na te pytania. Często ludzie wcale nie pytają. To jest wtedy największe wyzwanie do opowiadania o Nim. Liczy się forma i treść. Wtedy najczęściej głosimy miłosierdzie Boże, opowiadając o sobie, o tym, jak nas Bóg uratował z opresji, wyrwał z ciemności. Często mówię moje świadectwo, przykład trudności, w których się znalazłem, i tego, jak Bóg mnie znalazł. W przypadkach trudnych, braku nadziei, ogarniających ciemności, śmierci duszy i smutku mówię: „Wyciągnij do Niego rękę, nic nie tracisz. Poczuj, poznaj. Daj się uwieść. Usłysz coś więcej niż samego siebie. Zobacz. Dotknij. Nic nie tracisz, bo Bóg nic nie zabiera. Nie chce wchodzić na siłę do naszego życia”. To właśnie świadectwo jest dziś takim kluczem, które otwiera drzwi do serc.

W wierze, głoszeniu Ewangelii, bardzo potrzebujemy mówić o Bogu, którego my doświadczamy. Wiele jest przykładów świadectw nawróceń, wyrwania z okrutnych zniewoleń zarówno ciała, jak i ducha, powrotów do Boga po dziesiątkach lat spędzonych bez Niego. To piękne! Ludzie dziś nie potrzebują nauczycieli, tylko świadków, którzy to przeżyli i proponują Boga nie dlatego, że tak trzeba, bo są księżmi, katechetami, zakonnikami, tylko dlatego, że naprawdę Go spotkali. Najwięcej osób nawraca się właśnie przez liczne świadectwa wielu chrześcijan. Mówią oni: „Tak, znajdowałem się w takiej sytuacji jak ty. Tak, byłem nawet w gorszej, ale wtedy na mojej drodze stanął Bóg, któremu zawierzyłem, którego poprosiłem o pomoc, i zobacz – to, kim jestem teraz, jest owocem. Jasne, to trudne, przeżywałem cierpienie, ale inaczej. Bo stał obok mnie Bóg”.

W sytuacji granicznej szukanie odpowiedzi jest prostsze. Po prostu nie mamy wyjścia. Ale jak znaleźć Boga i iść z nim przez świat, który kusi nie duchowością, ale zmysłowym pięknem?

Zaufanie Bogu to nie jest pierwszy krok w ewangelizacji. Zanim człowiek zaufa Bogu, musi doświadczyć Jego miłości, musi poznać, że On jest, musi zobaczyć, co Bóg ma mu do zaoferowania. Zanim człowiek zaufa Panu Bogu, musi też zobaczyć, kim jest bez Boga, czyli doświadczyć swojej nędzy, swojego grzechu. Dalej, zanim człowiek zaufa Panu, musi dostrzec, jak na naszą nędzę reaguje Bóg, co ma nam do zaoferowania. Czyli poznać Boga, który jest gotowy go uratować. To jest najwspanialsze objawienie. Bez względu na to, kim jesteś, Jezus cię wybawi. Oddaje życie na krzyżu, umiera dla zbawienia. Ratuje. Z każdej nędzy, upadku, nieszczęścia i każdego grzechu. Czy to nie jest wspaniałe? Jak dobrze jest tego doświadczyć nie tylko w chwili strasznej do przeżycia, ale wcześniej. I my w ewangelizacji uczymy tego, że zaufanie to nie jest pierwszy etap wiary. Najpierw trzeba kogoś poznać, żeby mu uwierzyć. Ludzie nie znają Boga nawet wtedy, gdy chodzą do kościoła – mówiliśmy o tym przy okazji modlitwy. Ci, którzy czytają Ewangelię, też czasem nie znają Boga, bo nie doświadczyli Jego miłości, realnie nie dotknął ich Jezus tym, co zrobił, czyli Zmartwychwstaniem za każdego z nas. Nie rozumieją Boga. Trzeba im Go pokazać.

Czy trzeba być bardzo uważnym w swoim życiu, żeby Go usłyszeć?

Wiele osób tego pragnie, ale pragnie po swojemu. Sami, na własną rękę, próbują Boga znaleźć. Czasami tak się nie da. Tutaj przychodzi z pomocą Kościół, jego mądrość. Kościół, który jest pełen Ducha Świętego, w którym żyje Jezus. I Kościół daje nam bezpieczne, sprawdzone drogi do spotkania Boga, który jest blisko. Kościół, który uczy nas, jak czytać słowo Boże i jak w nim spotykać Jezusa, jak znajdować w nim odpowiedzi na dzisiejsze, konkretne pytania. Kościół, który zostawia nam reguły rozeznawania, badania duchów, aby wiedzieć, czy to zaprasza nas Jezus, czy to zwodzi zły duch. Jeżeli człowiek pozostaje sam i eksperymentuje w doświadczaniu Boga, to się zawsze źle kończy, ponieważ diabeł nie chce, żebyśmy Boga doświadczyli. Myślę, że człowiek, który nie jest chroniony przez Kościół, jest łatwym celem dla nieprzyjaciela. Bardzo łatwo jest mu pobłądzić. Czasami spotykam ludzi, którzy mówią, jak fantastycznie żyją z Bogiem, ale nie przeszkadza im to, że już przestali chodzić do kościoła, przestali się spowiadać, przyjmować Komunię Świętą, korzystać z kierownictwa duchowego, bo już mają Boga na własną rękę. To jest bardzo niebezpieczne i częste. Prawda jest taka, że diabeł potrafi zwodzić człowieka pod postacią anioła światłości.

Może przedstawiać się człowiekowi jako Bóg, jako anioł, jako dobry przewodnik… I tu potrzebujemy Kościoła, żeby zapytać, czy to, czego doświadczam, to, co słyszę, to, w co chcę wierzyć, jest dobre. Kościół jest w tych sprawach ostrożny, zawsze odkłada wszystko w czasie, przez lata sprawdza poszczególne przypadki, prosi, żeby nie działać pochopnie. Ma dwa tysiące lat Tradycji, a w swoich szeregach wielu ludzi świętych, którzy doświadczali Boga, byli mistykami, przeżyli wiele pomyłek, porażek, wyciągnęli dobre wnioski. Ten Kościół daje nam bogactwo prawdy. Właśnie w nim mogę poznać, czy prowadzi mnie duch Boży. I jeżeli chcesz, żeby w twoim życiu był Bóg, prowadził cię, był z tobą – doświadczaj Go w Kościele, bo naprawdę możesz zbłądzić, a cała historia może mieć złe zakończenie. Pozwól się obiektywizować w świetle kościelnego rozpoznania.

«« | « | 1 | 2 | 3 | 4 | » | »»

TAGI| KOŚCIÓŁ

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Reklama

Reklama

Reklama

Archiwum informacji

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
1 2 3 4 5 6 7
8 9 10 11 12 13 14
15 16 17 18 19 20 21
22 23 24 25 26 27 28
29 30 31 1 2 3 4
5 6 7 8 9 10 11

Reklama