Gdzie Ci mężczyźni? – chciałoby się czasem zawołać w kościele. Mamy kryzys męskości? Nawet jeśli, jest i lekarstwo: męska szkoła życia z Bogiem.
Rycerz z bajki
Korzeni kryzysu męskości zarówno ks. Knosala, jak i prof. Wojaczek upatrują w rewolucji seksualnej w latach 60. ub. wieku. Kiedy mężczyzna przestaje być odpowiedzialny, staje się „Piotrusiem Panem”. A choć współczesne kobiety są niezależne, niemal każda nadal marzy o księciu z bajki, który zachwyci się nią, otoczy opieką i będzie kochał po grób…
– Ależ faceci też chcą być tacy rycerscy, szlachetni, tyle że świat ich rozmiękcza. Popatrzmy na muzułmanów, których kultura bardziej strzegła „męskości” – przejdą śmiało pół Europy, nie wstydzą się, nie boją, nie mają oporów. Nasza kultura została złamana, brakuje nam wzorców mężczyzny czy ojca. Może to się odrodzi poprzez takie grupy? – uśmiecha się ks. Łukasz. A jak to się ma do dzisiejszych wzorców? Czy św. Józef może być przykładem? – Odpowiedź kryje np. Księga Rodzaju, mówiąca o stworzeniu człowieka na obraz Boga. A nasz Bóg jest miłością, obdarowuje istnieniem. Człowiek jest więc uzdolniony i powołany do tego, by być darem dla innych – podkreśla prof. Krystian Wojaczek.
To odniesienie przekłada się później na relacje społeczne, zwłaszcza te męża dla żony, mężczyzny dla kobiety i odwrotnie. Ta forma obdarowania jest zawsze osobowa – obdarowania sobą. Człowiek się rozwija, gdy jest „darem dla” i przyjmuje „obdarowanie od”. Jeśli będzie się uchylał albo dawał substytuty, rzeczy, będzie stawał w sprzeczności z samym sobą i stanie się sfrustrowany, zamknięty w sobie, samotny. W zestawieniu ze współczesnymi modelami – dążeniem do kariery, egocentryzmem – widać, że to się rozchodzi. Na tym trzeba budować religijność mężczyzn, ta metoda synergiczna jest rozwiązaniem – pokazanie biblijnego wezwania i sposobów jego realizacji.
W bractwie siła
I rzeczywiście, zarówno ta pogłębiona formacja, jak i przykład opiekuna Maryi przyciągają opolskich mężczyzn. Zatwierdzone cztery lata temu i wspierane przez biskupa opolskiego Andrzeja Czaję Bractwo Świętego Józefa rośnie w siłę. W tej chwili liczy 630 członków skupionych w 12 rejonach. Dwa razy w roku zjeżdżają się wszyscy do Jemielnicy, prócz tego mają 4 razy w roku spotkania w rejonach w: Jemielnicy, Jełowej, Wrzoskach, Prudniku, Głogówku, Kędzierzynie-Koźlu, Zawadzkiem, Raciborzu, Braciszowie, Krapkowicach, Opolu oraz w seminarium duchownym. Są też rekolekcje i pielgrzymka dla chętnych. – Niektórzy podejmują dodatkowe inicjatywy modlitewne albo spotykają się częściej. Mają sztandar, znaczki i modlitewnik. Podstawą jest modlitwa co środę do patrona o wstawiennictwo za rodziny, chorych i umierających.
– Sami mężczyźni przekonali mnie, jaka była potrzeba takiej inicjatywy. To jest właśnie zaproszenie, by zejść z chóru i stworzyć wspólnotę, która ma swoją podmiotowość, obejmie odpowiedzialność modlitewną za siebie i innych, formuje się i docelowo będzie dawać świadectwo wiary w swoim środowisku. To przestrzeń do wyznania wiary, umacniania jej i dzielenia się nią – tłumaczy ks. Waldemar Musioł, rektor bractwa. Pozytywnym zaskoczeniem dla członków była liczba intencji z całego kraju, docierających poprzez stronę internetową bractwa, z prośbą o modlitwę wstawienniczą. To dowód na to, jak są potrzebni.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.