Po co w Polsce „24 Godziny dla Pana” skoro mamy rekolekcje wielkopostne, noce konfesjonałów i szereg innych okazji, by korzystać z sakramentu pojednania?
Kontestujących papieską inicjatywę (nie tylko tę) jest wielu. Z drugiej strony coraz częściej słychać potwierdzone badaniami narzekania na zanik poczucia grzechu i mechaniczne, niewiele mające wspólnego z dobrym rachunkiem sumienia i autentycznym żalem za grzechy, spowiedzi. Spróbujmy spojrzeć na tę propozycję z naszej, polskiej perspektywy i odnaleźć w niej nie tyle trudności do pokonania, co szansę na ożywienie duszpasterstwa i pogłębienie relacji z Bogiem.
W obecnej strukturze duszpasterskiej nie ma szans (zwłaszcza w małych dekanatach), by „24 Godziny dla Pana” przeżywać w tym samym czasie. To znaczy możliwość jest, ale penitenci będą pozbawieni wyboru spowiedników. W moim dekanacie tylko w jednej parafii jest trzech księży. Pozostałe są jednoosobowe. Z czego wynika prosty wniosek, że proboszcz jest jedynym spowiadającym. Warto przy okazji napomknąć, że taka sytuacja nie była by żadną nowością. Przez kilka wieków obowiązkiem było spowiadanie się w czasie wielkanocnym u swojego proboszcza. Sam zaś zwyczaj niesienia sąsiedzkiej pomocy w wielkanocnej spowiedzi pojawił się wraz z nowymi środkami transportu.
Pozostając przy naszym zwyczaju rekolekcji parafialnych trzeba stwierdzić, że sam termin piątku przed czwartą niedzielą Wielkiego Postu nie może być przeszkodą. Bo choć z perspektywy liturgii i czytań mszalnych jest to czas najlepszy nigdzie nie jest powiedziane, że ta inicjatywa nie może być podjęta w innym terminie. Jeśli mamy z nią problem, a właściwie problemy, są one zupełnie innej natury. Jakiej?
Pierwszym jest brak Mszy świętej. Dla wielu niewyobrażalny. Przecież ludzie przyjdą do kościoła i co? Bez Mszy świętej, bez Komunii świętej? Owszem, Msza święta – jak czytamy w Konstytucji o Liturgii – jest „źródłem i szczytem życia Kościoła”. Ale nie można zredukować życia Kościoła tylko do niej. Przed laty mój lubelski wykładowca liturgiki często mawiał z przekąsem, że w sytuacji, gdy jest tylko Msza św., a nie ma innych form sprawowania Liturgii, ten szczyt niewiele wystaje ponad szarość niziny. Śledzący nasz wielkopostny cykl pielgrzymki po rzymskich kościołach stacyjnych z pewnością zauważyli, że w tradycji starożytnego Kościoła były dni bez sprawowania Eucharystii (w Rzymie piątki, w Mediolanie czwartki). Ten zwyczaj do dziś jest pielęgnowany w Kościołach Wschodnich. Choćby w tym tygodniu w Kościele Prawosławnym. Co nie znaczy, że tworzy się pustka. To czas na celebracje Słowa Bożego, adorację Najświętszego Sakramentu, Liturgię Godzin i sprawowanie sakramentu pojednania, czyli inne formy celebracji Liturgii.
A tu, zwłaszcza z celebracją wspólnotową, mamy drugi problem. Co ciekawe, największy mają… księża. Powód częściowo wskazany został wyżej. Złośliwi wskazują inny. Pozostawmy go miłosierdziu Bożemu. Patrząc na te wyimaginowane trudności od strony doświadczenia duszpasterskiego, są one zupełnie niezrozumiałe. A w grę wchodzi i posłuszeństwo Kościołowi, i niekwestionowane owoce celebracji sakramentu pojednania we wspólnocie. Dla wielu konfrontacja ze Słowem Bożym i poprzedzająca spowiedź litania pokutna (niektórzy dołączają bogaty w treść egzorcyzm z Obrzędów Chrześcijańskiego Wtajemniczenia Dorosłych), są przełomowym momentem w ich życiu i początkiem nowej drogi kształtowania nowego człowieka. Z tego doświadczenia rodzi się pragnienie systematycznej spowiedzi, poszukiwanie kierownika duchowego i głębsze zaangażowanie w życie Kościoła. Do tego doświadczenia często wraca papież Franciszek (choćby w ostatnim wywiadzie), wracają inni, zwłaszcza świeccy, których z powodzeniem możemy nazwać duchowymi przewodnikami naszych czasów.
Warto również zauważyć, że w papieskiej inicjatywie nie chodzi o sam sakrament pojednania. To również czas adoracji Najświętszego Sakramentu. Czyli wskazanie współczesnemu, zapędzonemu człowiekowi, potrzeby zatrzymania się i prześwietlenia swojego życia Bożą miłością. Być może (dla niektórych) czas zatrzymania w ucieczce przed tym, co najważniejsze.
W dokumencie z Aparecida i adhortacji Evangelii Gaudium pojawia się wielokrotnie postulat nawrócenia duszpasterskiego. Nie będzie chyba przesadą gdy na koniec zauważymy, że próba refleksji nad propozycją Franciszka, jak i konkretne działania, zmierzające do wpisania jej w polską perspektywę duszpasterską (nie w znaczeniu jednorazowej akcji, ale systematycznej formacji), mogą być pierwszymi krokami w kierunku owego nawrócenia.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Poinformował o tym dyrektor Biura Prasowego Stolicy Apostolskiej, Matteo Bruni.
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).