Będę się więcej modlić, czegoś sobie odmówię, coś komuś dam. Jeśli na trzy tzw. uczynki wielkopostne spojrzeć nieco inaczej, można dostrzec perspektywę znacznie przekraczającą 40 dni przygotowania do Wielkanocy.
Post, czyli stop
W języku polskim te dwa wyrazy można ułożyć z tych samych liter. Coś w tym jest, bo post to faktycznie powiedzenie sobie: stop. Stop jedzeniu? Niekoniecznie. Czasami wręcz odwrotnie – stop niejedzeniu i... wyrzucaniu. Marnowanie żywności to bowiem poważny problem i w dodatku polska specjalność. Na świecie w koszu ląduje rocznie 1,3 mld ton jedzenia, czyli 1/3 całej produkcji. W Europie to 100 mln ton, z czego w Polsce – 9 (prawie połowa w gospodarstwach domowych). Nad Wisłą aż 60 proc. ludzi przyznaje się do wyrzucania jedzenia. Na śmietniku najczęściej kończy chleb (49 proc. tego, co marnuje się w domach). Dlaczego jedzenie staje się śmieciem? Bo nie ma pomysłu na jego zagospodarowanie (4 proc.). Bo nie smakuje (8 proc.). Porcje są zbyt duże (10 proc.). Jest niewłaściwie przechowywane (12 proc.). Ktoś przegapia termin ważności (45 proc.). Statystyki? A może podpunkty do listy: „Mój post”?
– Wszystkiego jest po prostu za dużo – mówi Mirosław Gzubicki, dyrektor Banku Żywności w Nowych Bielicach, który zagospodarowuje tony niesprzedanych produktów w dużych sieciach handlowych. – Kończy im się ważność, ale są wciąż dobre do jedzenia. A głodni są wśród nas – dodaje.
Doskonale wie o tym pani Małgorzata z Białogardu. Chce pozostać anonimowa, ale dzieli się swoimi obserwacjami. Sprząta w jednej ze szkół i co widzi? – Wyciągam z kosza kanapki, nawet nierozpakowane, a po korytarzu biegają dzieci, w których oczach widać głód. Wyrzucone kanapki trafiają do ptasich dziobów, bo jakoś trudno pani Małgorzacie dokarmiać dzieci jedzeniem ze śmietnika. Na osiedlu, gdzie mieszka, są ludzie, którym pomaga. To przerażające, ale w ich lodówkach jest nieraz mniej jedzenia niż u innych w śmietnikach. – Czasem po niedzieli zostaje mi pół chleba. Zanoszę go do pewnej rodziny. Tam jest pięcioro dzieci i wiem, że ten chleb pójdzie na śniadanie. Trzeba się rozglądać i patrzeć nie tylko oczami, ale i sercem.
Kawałek siebie
Dosłownie. Trudno bowiem inaczej spojrzeć na formę jałmużny, którą podjęli Barbara Banasiak z Kobylnicy i Piotr Solski z Koszalina. – O chorobie dowiedziałam się we wrześniu 2013 roku. Funkcja nerek była coraz gorsza. Jedynym ratunkiem był przeszczep – opowiada Estera Banasiak, 23-latka z Kobylnicy. – W ogóle się nie zastanawiałam. Przecież to moje dziecko. Tak źle znosiła dializy – wspomina Barbara, mama Estery, która podarowała córce jedną ze swoich nerek. – Mówili mi, że to bohaterstwo. Nie jestem bohaterką... Matką jestem! – mówi przez łzy.
Operacja odbyła się zaledwie 10 miesięcy temu. – Bałam się tylko jednego, że przeszczep się nie przyjmie i ofiara mamy pójdzie na marne – przyznaje Estera, która tryska energią: – Wreszcie dobrze się czuję. Chcę wykorzystać każdy dzień. Mam ochotę żyć – mówi. Między matką a córką wytworzyła się wyjątkowa więź. – Czuję, jakbym ją znów urodziła – przyznaje Barbara.
Esterze, przyklejonej do mamy, trudno wyrazić, co czuje, kiedy uświadomi sobie, że żyje w niej jej cząstka. Za namową lekarzy przeszczepionej nerce nadała imię. – To jest Basia – mówi. Znów obie płaczą. 10-letnia Martyna, najmłodsza w rodzinie, donosi chusteczki. Stanowczo zaprzecza, jakoby była małolatą. Zresztą to, co ostatnio zrobiła, potwierdza jej słowa. Ona też została dawcą. Niedawno pozwoliła obciąć swoje długie, zapuszczane przez całe życie włosy. Podarowała je na rzecz Fundacji „Rak’n’Roll”, która zrobi z nich peruki dla chorych po chemioterapii. – Na początku nie chciałam, bo człowiek się przywiązuje. Ale teraz znów zapuszczam włosy i jak urosną, oddam. Niektórzy w szkole się ze mnie śmiali, że brzydko wyglądam. Nie obchodzi mnie to – mówi Martyna.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Nad sprawami duchowymi nie mamy pełnej kontroli i należy być ostrożnym.
Symbole tego spotkania – krzyż i ikona Maryi – zostaną przekazane koreańskiej młodzieży.
W ramach kampanii w dniach 18-24 listopada br. zaplanowano ok. 300 wydarzeń.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.