Pielgrzymka zaczyna się w domu

To nie była zwyczajna przygoda. To było wyzwanie, którego podjąć się mogą tylko najodważniejsi.

Reklama

Przyjaciel z Czech

Z Polski do Hiszpanii można dojść wieloma szlakami. Mateusz nie szukał najkrótszego. Nie żałuje nadrobionych kilometrów. – Wybór trasy okazał się bardzo trafny. Zobaczyliśmy piękne miejsca, poznawaliśmy niezwykłych ludzi – wymienia. – Nie ukrywam, że w czasie pielgrzymki byliśmy w takich miejscach, że gdybyśmy chcieli je zobaczyć, lecąc samolotem, wynajmując hotel i korzystając z restauracji, wydalibyśmy fortunę. A my sobie tam po prostu przeszliśmy. Przespaliśmy się gdzieś kątem i to wszystko zobaczyliśmy – uśmiecha się Mateusz.

Trasa z Ryjewa do Santiago biegła przez Czechy, Austrię, Szwajcarię. – Można pójść krótszą trasą, przez Niemcy, ale mnie ten rejon nie interesował. Chciałem iść przez góry, posiedzieć na trawie przy rzece. Mieć spokój i ciszę – przyznaje. – Chciałem przejść przez Czechy. Wcześniej bywałem w Pradze. Bardzo ciekawi mnie ten kraj – tłumaczy Mateusz. – Według mnie Czesi to bardzo fajni ludzie, ale ciągle spotykałem się z opiniami, że są negatywnie nastawieni do Polaków. Chciałem to sprawdzić i nigdy tego nie odczułem – zaznacza. – Po przejściu całego kraju możesz mieć własny pogląd na sprawę. Absolutnie nie mają z nami problemów – zapewnia Mateusz i przytacza rozmowy z Czechami: – Polak? Idziesz z Polski? – pytali. – To chodź na obiad. Zjedz coś! Napij się piwa – zapraszali. – Nie, nie piję piwa – odpowiadał. Jak to? Polak i piwa nie pije? – Musisz pić – nie wierzyli Czesi.

– Mam znajomego ewangelickiego księdza w Pradze, Jaromira Stradę. Odwiedziłem go. A on napisał mi list po czesku, który otwierał mi wszystkie drzwi w kościołach ewangelickich w Czechach – chwali się Mateusz. Działał on nawet w miejscowościach, w których nie było księdza. Wystarczyło poszukać osobę, która ma klucz. Zawsze otworzyła zakrystię albo salkę, w której mógł się przespać. – W trakcie wędrówki do Santiago najbardziej zaskoczyła mnie bezinteresownie okazywana pomoc napotkanych ludzi. Cokolwiek to było – jedni kierowali nas na drogę, którą mamy iść. Inni zagadywali, pytali, czy czegoś potrzebujemy – wymienia Basia. – Gdy Basia do mnie dołączyła, była przerażona. Kiedy wychodziłem, widziała mnie uśmiechniętego z zaokrąglonymi rysami twarzy. W Genewie zobaczyła mnie o 12 kilo chudszego, z wielka brodą, wyglądającego jak dziecko w za luźnych ubraniach – przypomina Mateusz.

Spadek wagi to  efekt zatrucia pokarmowego. Mateusz szedł trzy dni i nic nie jadł. Pielgrzymował wtedy z grupą Polaków, którą właśnie poznał. Uczestnik pielgrzymki na Jasną Górę, wszystko ma zorganizowane. Idąc do Santiago, pielgrzym za wszystko jest odpowiedzialny sam. Nawet pomocy medycznej musi udzielić sobie sam. Mateusz na szczęście nauczył się radzić sobie z pęcherzami na stopach podczas pielgrzymek elbląskich, a „asfaltówkę” Hiszpanie znają doskonale i wiedzą, jak pomóc pielgrzymom.

Miesiące drogi

Mateusz do Santiago szedł cztery miesiące, Basia – dwa. – To było wielkie wyzwanie i radość, gdy osiągnęłam to, co zaplanowałam – cieszy się dziewczyna. – Po dojściu do katedry nadszedł moment refleksji. Uświadomiłam sobie, że przeszliśmy taką drogę. Udało się. Wtedy też przypomniało mi się wszystko to, co wydarzyło się w drodze, twarze wszystkich napotkanych ludzi – wymienia Basia. – Po dojściu na miejsce byłem trochę zawiedziony – przyznaje Mateusz. – Nie spodziewałem się, że to jest aż tak nastawione na biznes – dodaje. Goryczy tej refleksji przydał problem z uzyskaniem certyfikatu pielgrzyma na miejscu. Problem pojawił się, bo Mateusz i Basia nie korzystali ze schronisk i restauracji dla pielgrzymów i przez to nie mieli kompletu pieczątek potrzebnych, by takie zaświadczenie otrzymać. Jednak dzięki pomocy wolontariuszy i sióstr z Irlandii wszystko udało się załatwić.

Idąc do Santiago, Mateusz prowadził blog pt. „Gdzie mnie nogi poniosą”, by informować rodzinę i znajomych, co u niego słychać. – Z perspektywy czasu widzę, że nie do końca dobrze go prowadziłem. Pisałem tylko o rzeczach pozytywnych, przez co u wielu osób wykreował się nierealistyczny obraz, jak fantastycznie jest na pielgrzymce, nie ma na niej żadnych trudności – zauważa Mateusz. – Czytelnicy zobaczyli, że ludzie nas gościli, przyjmowali na nocleg, dawali jeść. Według niektórych osób szliśmy od hotelu do hotelu – kontynuuje. – A ja po prostu nie pisałem, że przez trzy dni nie mieliśmy co jeść, bo nie było żadnego sklepu.

Czy taka wyprawa może czegoś nauczyć? – Pielgrzymka nauczyła mnie przede wszystkim pokory i sumienności. Wiedziałem, że jeśli dziś położę się spać nie piorąc ubrań, to następny dzień będzie okropny. Zapach zabije. Jeśli dzień wcześniej coś się zaniedbało, następnego dnia trzeba będzie zrobić to podwójnie – zaznacza Mateusz. – Zastanawialiśmy się z Mateuszem, co dalej – opowiada Basia. – I stwierdziliśmy, że może wybierzemy się do Jerozolimy. Też pieszo. Tylko będziemy potrzebować na to więcej czasu. Wtedy też chciałabym wyjść, jak Mateusz do Santiago, z domu – zdradza plany na przyszłość Basia.

«« | « | 1 | 2 | » | »»

TAGI| KOŚCIÓŁ

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Reklama

Reklama

Reklama

Archiwum informacji

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
1 2 3 4 5 6 7
8 9 10 11 12 13 14
15 16 17 18 19 20 21
22 23 24 25 26 27 28
29 30 31 1 2 3 4
5 6 7 8 9 10 11

Reklama