Lepiej przesadzić z miłosierdziem czy wepchnąć w beznadzieję?
To świetna, acz niedługa książeczka. Wydaje mi się, że z gatunku tych podstawowych. Kto chce rozumieć mentalność Franciszka, jego postawę, jego podejście do miłosierdzia, koniecznie powinien ją przeczytać. Mowa oczywiście o rozmowie z papieżem Franciszkiem „Miłosierdzie to imię Boga”.
Wiele o niej napisano. Ale chyba prościej niż te wszystkie komentarze po prostu wziąć ją samą do ręki. Czyta się ją niedługo, ale.... Trudno ją przeczytać „od strzału”, za jednym razem. Zbyt wiele w niej ciekawych myśli. Szkoda by z powodu pośpiechu spłynęły po człowieku jak woda po kaczce. Warto się więc zatrzymać. A ludzie, którzy nie zawsze w lot pojmują co inni mają na myśli – tak jak ja – chyba powinni niektóre fragmenty przeczytać po raz drugi i trzeci. Wedle potrzeby. Zwłaszcza te jej fragmenty, które nie do końca prezentują ich własne widzenie spraw.
Nie mam zamiaru streszczać tu rozmowy z papieżem Franciszkiem. Ale przyznaję, niektóre jej fragmenty zmuszają mnie do rewizji poglądów. Choć łatwo się nie poddam :) Ot, takie stwierdzenie, że chrześcijanin (konkretnie zakonnica) powinien cierpliwie znosić niesprawiedliwości. Ja tam uważam, że zbyt często ludziom w różnoraki sposób krzywdzonym mówi się w Kościele nie tylko o potrzebie wybaczenia, ale wręcz oskarża się ich, kiedy krzywda ich gryzie, nie daje spokoju. Bo oczywiście nie tylko powinni poniechać zemsty, ale uśmiechać się i udawać, że nic się nie stało. Jednocześnie wobec tych, którzy są tego powodem zachowuje się pełne wyrozumiałości milczenie. No bo kimże my jesteśmy żeby drugiego osądzać? - mówi się wtedy. Zresztą... To też kwestia uznania co jest krzywdą a co nią nie jest. Przecież nawet dać komuś w gębę można dla jego dobra, nie? Mnie się ten sposób myślenia nie podoba, no ale...
Są też w tej książce fragmenty dla mnie nowe, inspirujące. Ot, choćby to rozróżnienie między grzesznikiem a zdeprawowanym. Tak, tak, już o tym słyszałem wcześniej, ale to było takie odkrycie tej prawdy na nowo. Można stale spowiadać się z tych samych grzechów i być zasługującym na miłosierdzie grzesznikiem, a można – jak to wyraził tajemniczo Franciszek – lizać rany, być człowiekiem który winę tylko widzi w innych i nie być zdolnym do nawrócenia.
Ale najwięcej w tej książeczce treści dla mnie od dawna znanych, tylko że nieco już zakurzonych. Nie tylko wskutek upływu czasu. Także wskutek intensywnego na nie opadu pyłu z różnych bitewnych pól. Sporo ich w ostatnich latach w naszym społeczeństwie się toczyło. Oskarżenia o złą wolę mnożyły się i potęgowały. Dla miłosierdzia, owszem, miejsce się znalazło, ale pod warunkiem spełnienia przez grzesznika niewykonalnych dla niego warunków. I nie mówię tu wcale o sprawie komunii dla rozwiedzionych. Najważniejsza była tak zwana prawda. Tak zwana, bo przecież będąca często tylko półprawdą o ludzkim grzechu, dostrzegająca tylko rewers – samo zło. Jakby zapomniano przy tym, że okazanie miłosierdzia zmienia zazwyczaj bardziej, niż natrętne pouczanie i domaganie się nawrócenia. I za to odkurzenie tych tak bardzo istotnych prawd jestem papieżowi Franciszkowi najbardziej wdzięczny.
Kościół – jak to ujął papież Franciszek – powinien mieć w sobie też coś z polowego szpitala. Takiego, w którym może nie zawsze czyni się wszystko zgodnie z najwyższymi standardami sztuki, ale który ratuje człowieka przed najgorszym. Lepiej okazać człowiekowi miłosierdzia zbyt dużo i narazić go na jego lekceważenie, niż wepchnąć go w otchłań rozpaczy i beznadziei. Ale faktycznie, jak pisał papież Franciszek, ludzie o mentalności uczonych w Piśmie tego nie rozumieją. Wolą dalej siedzieć przy swoich dziurawych sitach. Może i udaje im się nieraz odcedzić komara, ale i równe często nie zauważyć wielbłąda. No cóż....
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Nie było ono związane z zastąpieniem wcześniejszych świąt pogańskich, jak często się powtarza.
"Pośród zdziwienia ubogich i śpiewu aniołów niebo otwiera się na ziemi".
Świąteczne oświetlenie, muzyka i choinka zostały po raz kolejny odwołane przez wojnę.
Boże Narodzenie jest również okazją do ponownego uświadomienia sobie „cudu ludzkiej wolności”.
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.