O wielkanocnej radości w dniu Wszystkich Świętych i o ocieraniu łez z Katarzyną Cudzich-Budniak i Mikołajem Budniakiem rozmawia Monika Łącka.
Czas, by zaistniała i w Polsce jako opozycja do Halloween?
M.B.: Na zachodzie kraju Noc Światła jest już znana, u nas jeszcze nie. Z Halloween nie walczymy, ale proponujemy alternatywę.
K.C.-B.: Bardziej przeciwwagę niż kontrę. Tylko w taki sposób możemy pokazać młodym ludziom, że – mówiąc ich językiem – 1 listopada to świetna impreza i że są powody do radości. A tej radości brakuje im na co dzień.
Znam sporo osób, które świetną imprezę widzą w przebieraniu się za diabły i czarownice... Mówią, że Kościół czepia się niewinnej zabawy i w przedszkolu swoich dzieci organizują marsz upiorów i świecących dyń.
M.B.: Nas buduje to, co o Halloween rok temu powiedział papież Franciszek, a kilka lat temu Benedykt XVI – że ta „niewinna” zabawa powinna być zakazana. Raz na zawsze, bo to „przedsionek do czegoś bardzo niebezpiecznego”. W mediach nie mówi się o tym, że co roku wzrasta liczba interwencji egzorcystów u dzieci, które wcześniej „bawiły się” w Halloween. Pracując w szkole jako katecheta, widzę, że ta „impreza” cały czas się rozprzestrzenia, a dzieci i młodzież nie są świadome zagrożeń. Tego, że Halloween jest otwieraniem się na działanie demonów. Dlatego organizacja Nocy Światła i mówienie o świętości jest wejściem na terytorium szatana – i to na pierwszy front.
Skoro tak, to może lepiej organizować Noc Światła w kościele, a nie w ICE?
K.C.-B.: W tym roku tak będzie. Noc odbędzie się w dwóch kościołach – św. Katarzyny i św. Józefa w Podgórzu. Ale już za rok chcemy wyjść z inicjatywą poza kościoły, bo założenie jest proste – to ma być ewangelizacja niezewangelizowanych, czyli tych, którzy do kościoła nie chodzą i nie przyjdą, bo nie poznali Boga jako Ojca i Przyjaciela. Dlatego Noc Światła to nie nowa ewangelizacja, ale najnowsza – wychodząca poza środowisko chrześcijańskie, czyli „kółko wzajemnej adoracji”, i wykorzystująca nowoczesne oraz atrakcyjne metody do tego, by mówić o Jezusie.
M.B.: Gdy kilka lat temu mieliśmy wyjść ze stadionu na krakowski Rynek, by zapraszać ludzi na ewangelizację miasta, nikt nie chciał z nami rozmawiać. Nikt nie chciał słyszeć, że może w jego życiu coś jest nie tak i trzeba to naprawić. Dlatego teraz jesteśmy nastawieni na wejście z Ewangelią na płaszczyznę show biznesu.
Nie boicie się tego?
M.B.: Nie, bo to nie będzie obniżenie poprzeczki. Stawiamy ją wysoko. Chcemy raczej to, co nie kojarzy się z sacrum, zamieniać w dobro. Mamy do tego narzędzia: dobrą muzykę, nagłośnienie, oświetlenie. Za tym młodzi są gotowi pójść, ale też wszystko, co proponujemy, będzie formą modlitwy.
Gwoździem programu Nocy Światła będzie nabożeństwo intermedialne. Brzmi tajemniczo, ale ktoś zwyczajnie pobożny może pomyśleć, że to „niekościelna” rzecz i nie przyjść.
K.C.-B.: To tylko nazwa „zewnętrzna”. „Wewnętrzna” jest prostsza – koncert ewangelizacyjny, ale promując akcję, chcemy też zaintrygować tych stojących daleko, którzy na hasło „ewangelizacja” nie reagują najlepiej. Bo dla nas liczy się każda osoba, która przyjdzie, choćby tylko z czystej ciekawości. A Bóg może wykorzystać taką chwilę i dotknąć serca człowieka.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Nad sprawami duchowymi nie mamy pełnej kontroli i należy być ostrożnym.
Synodalność to sposób bycia i działania, promujący udział wszystkich we wspólnej misji edukacyjnej.
Droga naprzód zawsze jest szansą, w złych i dobrych czasach.
Symbole tego spotkania – krzyż i ikona Maryi – zostaną przekazane koreańskiej młodzieży.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.