To się nie da!

Też tak macie? W chwili, gdy bezradnie kapitulujecie i zrezygnowani odwracacie się na pięcie, nagle przychodzi rozwiązanie? Odgórna 
oferta „Last minute”?


Reklama


Kilkanaście lat temu dostałyśmy dom, w którym dziś pracujemy – opowiada s. Anna. – Szukałyśmy budynku, nie mając kasy. Znalazł się cudem. Wyremontowaliśmy go. Wszystko poza kaplicą (jak znajdziesz sponsora na remont kaplicy?). Poprosiłam naszego „fachmana” o sporządzenie kosztorysu, ile będzie wynosił remont kaplicy. Zrobił to. Tego samego dnia nasza przełożona, nic nie wiedząc o moich poczynaniach, rozmawiała z abp. Damianem Zimoniem. „Kiedy poświęcenie budynku?” – zapytał. „Jak tu święcić, jak nie ma kaplicy?” – odparła. Po kilku dniach znów się z nim spotkała, a on nagle wręczył jej kopertę. Przyniosła ją do naszego ośrodka. Otworzyłyśmy i okazało się, że było dokładnie tyle, ile w kosztorysie. A przecież wszystko działo się poza nami!


Skok na główkę!


– Z czego się utrzymujemy? A bo ja wiem? – drapie się po głowie franciszkanin o. Albert Osewski (pochodzi z Ełku, przez lata był uzależniony od narkotyków). – Kiedyś mieliśmy aż 600 tys. dolarów długu. Ufaliśmy, że Bóg nie zostawi nas na lodzie. I niespodziewanie, dosłownie w ostatnim momencie, ktoś anonimowy wypisał nam czek na… milion dolarów.


Południowy Bronx. Czerwona cegła, zewnętrzne schody przeciwpożarowe. Gęsto od agresji. Policja szacuje, że ok. 70 proc. chłopaków ma broń. Taki sam procent dzieciaków wychowuje się bez ojca. Na ulicach można spotkać ubranych w szare habity braci z najmłodszej gałęzi franciszkańskiej rodziny „Renewal” (Odnowa). Ich charyzmatem jest praca z najuboższymi i ewangelizacja przez muzykę. 
– Gdy przyjechała do nas Matka Teresa z Kalkuty, zapytaliśmy: „Matko, a z czego będziemy żyć?”. „Nie martwcie się – odparła – Pan Bóg ma sporo pieniędzy” – opowiada o. Albert.

– Bóg nam rzeczywiście pomaga. Jedyny warunek? Trzeba zaufać w ciemno. „Rzucić się ze schodów”. On cię złapie. 


To nie moje!


Siostra Gertruda nie potrafiła zasnąć. Dygotała. Jej serce waliło jak szalone. Zbyt wiele zdarzyło się ostatniego wieczora. Od miesięcy jej zgromadzenie (wspólnota sióstr służebnic Bożego Miłosierdzia) modliło się za kapłanów przeżywających potężne duchowe zawirowania. Wczoraj przyjechał jeden z nich. „Postanowiłem rzucić kapłaństwo” – wypalił na dzień dobry. Przyjazd do sióstr był dla niego ostatnią deską ratunku. – Proszę wejść do naszej kaplicy – zaproponowały mniszki. Same zaczęły szturm do nieba. Nagle zerwał się potężny wiatr. Huknął tak mocno, że stojąca przy klasztorze stodoła zatrzeszczała i runęła na dom mniszek. Gdy wybiegły na zewnątrz, ujrzały, że roztrzaskana budowla nie uszkodziła klasztoru, ale zatrzymała się tuż przy… figurze św. Józefa.

Przełożona zgromadzenia nie mogła zasnąć. Jej głowę bombardowały tysiące myśli. „Co my możemy, małe sierotki? Stoimy na pierwszej linii frontu… Kim jesteśmy wobec potęgi Złego?” – lamentowała. Czuła się rozdarta. Po kilku godzinach usiadła na łóżku zmęczona. Wzięła głęboki oddech i westchnęła: „A niech tam. Zostawiam to Tobie. Jeśli chcesz, niech się to wszystko zawali. Czy to moja własność?”. „I wtedy – opowiadała mi mniszka – moje serce ogarnął wielki pokój. Poczułam się wolna i wreszcie przestałam się szarpać”.

«« | « | 1 | 2 | 3 | » | »»

TAGI| KOŚCIÓŁ

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Reklama

Reklama

Reklama

Archiwum informacji

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
1 2 3 4 5 6 7
8 9 10 11 12 13 14
15 16 17 18 19 20 21
22 23 24 25 26 27 28
29 30 31 1 2 3 4
5 6 7 8 9 10 11

Reklama