To się nie da!

Też tak macie? W chwili, gdy bezradnie kapitulujecie i zrezygnowani odwracacie się na pięcie, nagle przychodzi rozwiązanie? Odgórna 
oferta „Last minute”?


Reklama


Inna historia? Kiedyś, tuż przed wakacjami, by ogarnąć wszystkie akcje duszpasterskie, pożyczyłem samochód. Na cele ewangelizacji – wspomina ks. Michał. – Przełożeni martwili się trochę, skąd wytrzaśniemy kasę na paliwo. Ale pomyślałem: „Jezu, to Twoja sprawa. Ty się martw!”. Jechałem do Olsztyna, gdy nagle włączyła się lampka rezerwy paliwa. Koniec benzyny. A ja nie mam ani grosza. Mówię: „Jezu, działaj! Zatroszcz się!” i w tym momencie dostaję wiadomość od znajomego, zawodowego kolarza. Pisze: „Michał, przesłałem ci właśnie 3 tys. na działania ewangelizacyjne”. Odpisałem: „Świetnie, bo pożyczyłem na cele ewangelizacji samochód i właśnie skończyła mi się benzyna”. A on na to: „To doślę ci jeszcze trzy”.

Zrobiłem od razu przelewy: tysiąc wysłałem przełożonemu z dopiskiem „Dla niedowiarków” (śmiech), na koszulki na ewangelizację nadmorską, dla jednej biednej rodziny i na paliwo. Dwa miesiące później od tego samego człowieka otrzymaliśmy nowy samochód…


Nosiło mnie, aż odpuściłam


– Poczucie bezsilności jest naszą siostrą. Żyjemy sobie na co dzień i świetnie się znamy – opowiada s. Anna Bałchan, założycielka Stowarzyszenia „PoMoc”, pracująca z kobietami, które wylądowały na ulicy. – Na co dzień towarzyszymy ludziom megaporanionym, więc często stajemy pod ścianą, w poczuciu kompletnej bezsilności. Tylko wiara pomaga nam iść dalej. Tylko ona podpowiada: „Anno, to nie twoja wojna, nie twoje dzieło”. 


Przez lata czułam, że mną „szarpie”. Pracowałam w duszpasterstwie, czułam się jak ryba w wodzie, ale wiedziałam, podskórnie czułam, że to nie jest to, że Bóg powołuje mnie do czegoś innego. Wybrałam Zgromadzenie Sióstr Maryi Niepokalanej m.in. ze względu na to, że jego charyzmatem była od początku praca z kobietami. Full serwis dla kobiety. Zgromadzenie posyłało mnie do pracy z kobietami, ale napotykałam tak gigantyczne przeszkody, trudności, schodki, że czułam się wykończona tą ciągłą walką. Czułam sporo złości, napotykałam potężny opór materii. Szarpałam się. Byłam kompletnie rozdarta. I wtedy do zgromadzenia przyjechał rekolekcjonista. W czasie spowiedzi, po wysłuchaniu litanii moich żalów i skarg, powiedział: „Czy jesteś w stanie to dzisiaj zostawić?”. Zbaraniałam. „Jak to zostawić? Przestać się tym zajmować?” „Tak – odparł spowiednik. – Jeśli to jest Boże dzieło, sam o nie zadba”.


Myślałam, że pójdzie jak z płatka, że powiem: „oddaję Ci wszystko” i zacznę fruwać lekka jak piórko. „Nosiło mnie” przez cały tydzień. Przyszedł jakiś klin: nie byłam w stanie wypowiedzieć tych słów. Szarpałam się. W końcu po tygodniu wyzywania, walki (ja bardzo kłótliwa baba jestem) powiedziałam: „OK. Zostawiam to. To nie moje dzieło. Odpuszczam”. I wtedy coś pękło. Poczułam się wolna. Przyszedł pokój. Grupa ta sama, miejsce to samo, sytuacja ta sama, ale ja spojrzałam na to inaczej. I wtedy wszystko nabrało ogromnego przyspieszenia.

«« | « | 1 | 2 | 3 | » | »»

TAGI| KOŚCIÓŁ

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Archiwum informacji

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
27 28 29 30 31 1 2
3 4 5 6 7 8 9
10 11 12 13 14 15 16
17 18 19 20 21 22 23
24 25 26 27 28 29 30
1 2 3 4 5 6 7