Dramat uchodźców jest wyzwaniem dla Europy i Kościoła, a także znakiem zapytania i chrześcijańskiego niepokoju. Warto się przyjrzeć, jak on wyglądał w przeszłości w naszej diecezji, bo w naszym regionie z tym problemem zmierzono się już między innymi 90 i 20 lat temu.
Muzułmanie w kościele
„Do Smoszewa przybywali uchodźcy z innych krajów objętych wojnami, rozruchami. Mieszkali tu uchodźcy ze Sri Lanki, z Iraku, z Afganistanu. Ostatnie lata mojego pobytu w Smoszewie to już tylko mieszkańcy Czeczenii. Na niedzielę 4 lipca 1999 r. zaprosiłem do kościoła na spotkanie ekumeniczne wszystkich naszych gości. Zaprosiłem też ks. Henryka Seweryniaka z Płocka. Uznał, że muzułmanie nie przyjdą do kościoła. Jednak przyszli. Widziałem pewną prawidłowość. Najstarsi wyznawcy islamu, a zarazem najgorliwsi stali daleko od ołtarza, w średnim wieku już bliżej, najmłodsi – dzieci w pierwszych szeregach, ławkach. Barierę językową łatwo pokonaliśmy. Wśród naszych gości byli ludzie nauki, artyści... Jeden z nich, trochę znający nasz język był tłumaczem. Lekcje we Mszy św. czytała pani z Ukrainy – wg zwyczaju prawosławnego na głowę miała zarzucony czarny welon. Spotkanie dopełniło się przed plebanią, gdzie w szczególności dzieci cieszyły się ze słodkich upominków. (...) Zgoda ujawniała się np. w niedzielę Świętej Rodziny, gdy do wspólnego zdjęcia naszych rodzin stawały też rodziny uchodźców. Przy adoracji Krzyża w Wielki Piątek też spotykaliśmy mieszkańców Sri Lanki – Cejlonu. (...)
Ze wszystkich uchodźców najbardziej zapamiętałem panią Ritę i jej córeczkę. Pochodziła z Iraku. Był też i jej mąż, ale z nim tylko parę razy się spotkałem przy kościele. Zapamiętałem, że bardzo źle wyrażał się o ich przywódcy Saddamie Husjanie, że to przed nim uciekli z kraju. Pani Rita była osobą bardzo religijną. Bardzo! Na Msze św. przychodziła bardzo wcześnie, długo pozostawała w kościele, również po zakończeniu nabożeństwa. Nie umiałem się z nią dokładnie porozumieć. Pewnie była chrześcijanką nowo nawróconą – neofitką. Wyjechali do Danii. Kiedyś zabrałem po drodze młodego Białorusina. Jechał do pracy w Nowym Dworze – w restauracji. Bardzo źle mówił o swoim przywódcy – Łukaszence. Coraz więcej cudzoziemców zaczęło przyjeżdżać do pracy przy zbiorach owoców czerwonych. Byli to przeważnie Ukraińcy. Oni też przychodzili na Msze św. do naszego kościoła, przeważnie z rodzinami, u których byli zatrudnieni. Spotykałem ich także w maju przy figurkach. Wyróżniali się pięknym śpiewem swoich melodii” – pisze autor książki „Śladami czasu”.
Na koniec swych wspomnień i spotkań z uchodźcami w Smoszewie ks. Nowak przytacza opinię, którą znalazł w tytule artykułu jednej z gazet: „W Smoszewie obcy – znaczy swój”.
Pytania o dziś i jutro
Oczywiście aktualna sytuacja jest nowa i wymaga analizy oraz szybkiej odpowiedzi również ze strony Kościoła. Pisze o tym na swym blogu ks. prof. Ireneusz Mroczkowski. „Dlaczego współczesna, niby zjednoczona Europa, jest bezradna wobec uciekinierów? Naraz okazuje się, że brak jej wspólnego języka w kwestii wartości podstawowych, egoizm narodowy odsłania nie tylko pustkę po chrześcijańskiej miłości bliźniego, ale i żenującą bezradność instytucji europejskich. Czy więc, kochani Europejczycy z Brukseli, słusznie robicie, za wszelką cenę wyrzekając się chrześcijańskich korzeni, zamiast wzmacniać nimi owe oświeceniowe? Czy naprawdę wierzycie, że płynącą z Krzyża miłość bliźniego można zastąpić działalnością wolontariacką i solidarnością posegmentowaną? No i wreszcie po co wyśmiewać ludzi sumienia, skoro dla nich prawda moralna nie jest płynna, obojętna i nijaka. To sumienie ostatecznie zobowiązuje do skutecznego i słusznego podjęcia takich działań, nad którymi prześlizgnie się wzruszenie, patos czy zbiorowe współczucie. Nie, nie chodzi tylko o zadawanie pytań. To byłoby zbyt łatwe wobec tragedii, jaką obserwujemy codziennie na ekranach telewizorów. Dlatego dobrze, że polscy biskupi nie milczą wobec tej tragedii, budząc nasze sumienia i – daj Boże – uruchomiając charytatywne struktury kościelne” – napisał ks. Mroczkowski.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Leon XIV do abp Wachowskiego: będą cię poznawać nie po słowach, ale po miłości
"Gdy przepisywałam Pismo Święte, trafiałam na słowa, które odniosłam do siebie, do swojego życia".
Nikt nie jest powołany do rozkazywania, wszyscy są powołani do służenia.