Głoszenie wiary w Boga, a zwłaszcza podkreślanie jedyności Boga, jest odrzuceniem bałwochwalstwa i prób głoszenia takich wartości, jak naród, dobrobyt, siła, zdrowie, powodzenie i wielu innych, jakby były one absolutami. Taki pogląd przedstawił ks. Tomáš Halík, światowej sławy czeski teolog, prezes Czeskiej Akademii Chrześcijańskiej i laureat Nagrody Templetona - "teologicznego Nobla" - za rok 2014.
Jest on gościem dorocznego spotkania Kręgu Uczniów Josepha Ratzingera, które rozpoczęło się 27 sierpnia w międzynarodowym centrum Mariapoli w Castel Gandolfo. W tym roku przebiega ono pod hasłem: "Jak mówić o Bogu? Kryzys wiary w Europie".
Na zadane mu przez włoski portal internetowy ACI Stampa pytanie, dlaczego tak ważne jest dzisiaj mówienie o Bogu, duchowny odparł: "Ponieważ w dzisiejszych czasach istnieje wielu pretendentów do tronu Boga. Głoszenie wiary w Boga, a zwłaszcza podkreślanie Jego jedyności, jest odrzuceniem bałwochwalstwa i prób głoszenia takich wartości, jak naród, dobrobyt, siła, zdrowie, powodzenie i wielu innych rzeczy, jakby były one absolutami. Wiara w jednego Boga jest zdrowa i konieczna przeciwko idolom relatywizacji nowoczesności i postmodernizmu. Wiara w Boga zwraca się do ludzi, którzy nie są Bogiem i nie powinny bawić się w Boga. I to jest bardzo ważne w czasach "selfizmu", narcyzmu i kultu własnego ego".
Na pytanie, czy brak życia duchowego leży u podstaw obecnego kryzysu gospodarczego, czeski teolog odpowiedział, że "życie duchowe" w szerokim tego słowa znaczeniu, rozumiane jako "troska o duszę", jest ciągłym poszukiwaniem głębszego sensu naszego istnienia, co jest istotą człowieczeństwa. "Tradycje religijne uczą nas między innymi, że do kontrolowania swego egoizmu i powstrzymywania swych instynktów należy rozwijać solidarność, sztukę życia z innymi i przyjmowanie odpowiedzialności za innych. W tym sensie można powiedzieć, że «brak życia duchowego jest podstawą kryzysu gospodarczego»" - powiedział ks. Halík.
Przestrzegł przed dużymi uproszczeniami, gdyż kryzys gospodarczy ma wiele innych przyczyn, w tym poważne braki w systemach i strukturach politycznych i gospodarczych oraz w postawach instytucji i przywódców, do czego dochodzą jeszcze błędne teorie ekonomiczne i ideologie polityczne. "Globalizacja, która jest najważniejszą rewolucją kulturalną i społeczną naszych czasów niesie z sobą «skutki uboczne», z którymi nie nauczyliśmy się jeszcze sobie radzić. Są to takie problemy jak osłabienie państwa narodowego i brak demokratycznej kontroli nad ponadnarodowymi podmiotami gospodarczymi" - powiedział prezes Czeskiej Akademii Chrześcijańskiej.
Odnosząc się do korzeni obecnego kryzysu duchowego podkreślił, że główną jego przyczyną jest bankructwo instytucji religijnych, fakt, że nie są one w stanie dziś zainspirować stylu życia i sposobu myślenia ludzi w sposób wiarygodny i zrozumiały. "Często słyszy się w kołach kościelnych, że brak Boga w naszych czasach jest spowodowany materializmem. I to jest błąd. Dzisiaj mamy jeszcze większy popyt na życie duchowe niż w przeszłości, ale oferta Kościoła często nie wystarcza dla zaspokojenia go" - tłumaczy czeski teolog.
Jego zdaniem w biosferze społecznej i kulturalnej rodzaj chrześcijaństwa parafialnego będzie prawdopodobnie coraz słabszy. "Spodziewam się, że coraz mniej ludzi będzie się czuć w parafiach typu tradycyjnego jak w domu" - zaznaczył.
Ks. Halík wskazał na rosnącą liczbę ludzi "poszukujących", którzy - jego zdaniem - są przyszłością chrześcijaństwa, a w pewnym sensie, przyszłością naszej cywilizacji. "Dziś wiele zależy od tego, co Kościół będzie mógł zaproponować tym poszukującym. Problemem jest nie działalność misyjna w sensie tradycyjnym, ale to, jakie miejsce znajdą dla siebie «poszukujący» w istniejących strukturach Kościoła" - powiedział czeski kapłan.
Według niego będzie to raczej posługa towarzyszenia osobom poszukującym. "Bardziej niż pasterzy Kościół dzisiaj potrzebuje duchowych nauczycieli (w Kościołach Wschodu taką rolę przypisuje się osobom w podeszłym wieku). Bardziej niż kaznodziei potrzebuje teraz tych, którzy są w stanie zaoferować «duchowe rekolekcje» i braterskie rozmowy" - uważa ks. Halík.
Mówiąc o konsumpcjonizmie i komunizmie jako zjawiskach zagrażających duchowości człowieka, na co często zwracał uwagę św. Jan Paweł II, teolog podkreślił, że ideologiczny materializm komunistów i praktyczny materializm społeczeństwa liberalnego to są dwie zupełnie różne rzeczy. Zwrócił też uwagę, że głównym powodem, dla którego Kościół ma niewielki wpływ na niektóre postkomunistyczne społeczeństwa w Europie Środkowej i Wschodniej, jest brak rozróżnienia tych dwóch zjawisk. "Wszędzie tam, gdzie Kościół starał się wykorzystać tę samą strategię, porównując w tym aspekcie pluralistyczne społeczeństwa liberalne z reżimami totalitarnymi, został skazany na marginalną rolę w społeczeństwie. Zamykał się w getcie i zaczął się dezintegrować" - stwierdził naukowiec.
Przypomniał, że w okresie komunistycznym chrześcijanie mieli przede wszystkim odwagę, podczas gdy w wolnym społeczeństwie potrzebna jest mądrość i zdolność do różnicowania. "W czasie komunizmu obraz był biały lub czarny, teraz społeczeństwo jest pełne kolorów. Chrześcijanie, którzy nie są w stanie ich zobaczyć, porzucić « czarno-białe» myślenie i będą się opierać na prymitywnych etykietach ideologicznych, będą traktowani przez świat jak sól, która utraciła swój smak" - powiedział ks. Halík.
Pytany o to, jak mówić o Bogu w jego ojczyźnie - Czechach, gdzie 70 proc. społeczeństwa deklaruje się jako ateiści, teolog odpowiedział: "Nie chciałbym być kapłanem w kraju, gdzie wiara jest czymś oczywistym i częścią folkloru". Zwrócił uwagę, że ewangelizacja jest trudniejsza w środowisku, w którym ludzie myślą, że już wiedzą wszystko lub prawie wszystko o Bogu. "W naszym kraju większość ludności, która uważa się za ateistów, po prostu odrzuca to, co jest bezkrytycznie przyjmowane, prymitywną koncepcję Boga, wiary i Kościoła. Są zaskoczeni, kiedy mówię im, że w niektórych punktach głęboko zgadzam się z nimi a także to, że Bóg, którego oni odrzucają, tak naprawdę nie istnieje. Najbardziej martwi mnie to, że wielu z tych, którzy uważają się za wierzących, naprawdę kieruje się prymitywnymi pojęciami. Ale potem, w trakcie dialogu z «pacjentem», okazuje się, że większość tych «niewierzących» naprawdę wierzy w «coś nad nimi». Nie jest to więc ateizm, ale wiara w «cokolwiek», która jest najbardziej rozpowszechnioną religią w naszym kraju" - wyjaśnił ks. Halík.
Jego zdaniem punktem wyjścia w rozmowie na temat wiary powinno być uświadomienie sobie, że "nikt nigdy nie widział Boga", jak stwierdza w Pierwszym Liście apostoł Jan. "Podobnie nikt z nas nie widział Jego twarzy: znamy Go tylko z obrazu w lustrze. Możemy zobaczyć Boga w lustrze, w sytuacjach intymnych, enigmatycznie. Ale mamy też godne zaufania lustro: historię Jezusa" - zaznaczył teolog.
Zwrócił uwagę, że dziś Jezusa często spotykamy jako "cudzoziemca", tak jak to było uczniami w drodze do Emaus. "Ewangelizacja jest przygodą odkrywania nieznanego Jezusa. Ponadto ateiści są o wiele bardziej interesującymi partnerami w rozmowach od chrześcijańskich tradycjonalistów" - uważa teolog.
Poproszony o komentarz do opinii, że dzisiaj Kościół potrzebuje myślicieli, przypomniał, że zarówno Jan Paweł II, jak i Benedykt XVI powtarzali wielokrotnie, że wiara bez myślenia jest niebezpieczna, może prowadzić do fanatyzmu i fundamentalizmu, które są najbardziej zakaźnymi chorobami naszych czasów. Zwrócił uwagę, że w starożytności i średniowieczu Kościół nie bał się rozwijać "myślącej wiary", wykorzystując nieraz prądy filozoficzne. Nie bał się czerpać inspiracji z myśli pogańskiej, żydowskiej i islamskiej. Gdy jednak nastała nowoczesność, Kościół zgasił ten niepokój w sobie.
Ks. Halík przypomniał walkę Kościoła z "modernizmem", która doprowadziła do samokastracji teologii katolickiej w ciągu kilku dekad, podczas których obraz świata zmienił się radykalnie. "Argument używany w tym czasie przez hierarchię polegał na obawie, by nie «gorszyć wspólnoty wiernych». Niestety, nie martwili się o «gorszenie» wiernych wykształconych i z tego powodu Kościół stracił wiele" - zaznaczył rozmówca portalu. Jego zdaniem teologia cierpi dzisiaj wskutek superspecjalizacji i fragmentaryzacji poszczególnych dyscyplin naukowych. "Większość książek teologicznych czytają profesorowie teologii. Tęsknimy za teologami, którzy są w stanie mówić do szerszej publiczności" - stwierdził duchowny.
Pytany o to, jakiej ewangelizacji Kościół potrzebuje dzisiaj, podkreślił, że jej podstawą jest inkulturacja, twórcze połączenie przesłania Ewangelii z żywą kulturą, sposobem myślenia i życia ludzi. "Ewangelizacja bez dialogu z kulturą jest tylko propagandą religijną i indoktrynacją" - powiedział teolog i dodał: "Uważam, że populistyczna aktywność antyintelektualna na wzór amerykańskich teleewangeliztorów jest szkodliwa. Kiedy widzę ludzi, którzy są manipulowani w mega-show rozbudzania emocji religijnych na stadionach, powtarzam sobie słowa z Biblii: «Bóg nie był w wichurze». Ewangelia jest ziarnem, które musi paść głęboko w żyzną glebę. Musi obumrzeć i wzrastać spokojnie przez długi czas, by w końcu naprawdę przynieść obfity owoc. Pamiętajmy, że Maryja zachowywała wszystkie te sprawy i rozważała je w swoim sercu" - oświadczył czeski teolog.
Gdy chodzi o to, jaka technologia komunikacji powinna wpływać na ewangelizację, zaznaczył, że przede wszystkim należy dbać o duchową głębię, nowy język i mieć odwagę do refleksji na temat wiary w dialogu ze współczesną kulturą. "Jeśli nasze głoszenie Ewangelii nie będzie miało tych cech, to względy techniczne są drugorzędne, a nawet marginalne. Nowe wino potrzebuje nowych bukłaków. Ale nowe butelki są bezużyteczne bez nowego wina" - powiedział mówca.
Poproszony o komentarz do opinii włoskiego misjonarza o. Piero Gheddo, że dzisiaj głoszenie Ewangelii zostało przysłonięte przez zaangażowanie społeczne Kościoła, ks. Halík wskazał na słowa św. Jakuba: "Wiara bez uczynków jest martwa" (Jk 2, 20). "Ewangelizacja bez zaangażowania społecznego jest pusta i nie jest wiarygodna. Ale Kościół nie może być przekształcony w jedną z wielu instytucji społecznych. Ci, którzy angażują się w pracę społeczną powinni wydzielać zapach Chrystusa" - powiedział teolog.
Pytany jak zbliżyć tych, którzy są daleko od Kościoła i od wiary religijnej, wskazał na potrzebę nowej eklezjologii. "Kościół potrzebuje nowego spojrzenia na siebie. Proponuję dwa cytaty. Augustyn powiedział: «Jak wielu jeszcze tych, którzy nie są z nas, przebywa poniekąd wewnątrz Kościoła. I jak wielu tych, którzy są z nas, pozostaje poniekąd na zewnątrz». Socjologowie mówią o «wierze bez przynależności» i o «przynależności bez wiary». I drugi cytat prawosławnego teologa Paula Evdokimova: «Wiemy, gdzie Kościół jest, ale nie wiemy, gdzie go nie ma»" - oświadczył ks. Halík.
A na pytanie o główne powody tego, że tak wielu ludzi opuściło Kościół, odpowiedział, że wielu "grzeszników" miało poczucie, że jeśli powrócą na jego łono, "znajdą otwarte ramiona hojnego i miłosiernego ojca, a nie palec wskazujący rozgoryczonego starszego brata".
W tym kontekście duchowny czeski wskazał na papieża Franciszka, który zmienia obraz Kościoła. Pod wieloma względami jego ruchy w kierunku reformy przypominają "rewolucję kulturalną" Franciszka z Asyżu - jest przekonany teolog. "Nie jest jednak ważne tylko uwielbianie papieża, ale to, jak poważnie traktuje on wezwanie Jezusa skierowane do Biedaczyny, aby «iść i naprawić Jego dom, który się rozpada». Nowy styl reprezentowany przez obecnego papieża jako pierwszy zasługuje na miano nowej ewangelizacji. Ten postęp, który wzbudził tak wiele nadziei wewnątrz i na zewnątrz Kościoła, nie może się zatrzymać, gdyż w przeciwnym przypadku może to mieć tragiczne skutki dla Kościoła i świata" - powiedział ks. Halík.
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).