Jesteśmy świadkami samobójczego pędu, w którym pod hasłami nowoczesności i postępu dokonywana jest próba rozbicia naszej cywilizacji.
Nasi dziadkowie byli reedukowani w sowieckich gułagach. Jedynej słusznej ideologii uczy się wciąż w chińskich, wietnamskich, czy koreańskich więzieniach i obozach pracy. Za to w unijnych instytucjach czy amerykańskich salach sądowych reedukacja ma kolor tęczowy. Zmienia się ideologia. Metody i cel pozostają te same.
Aksamitna reedukacja dokonuje się powoli, skutecznie zmieniając prawdziwą treść słów. Aborcja staje się tylko „zabiegiem”, eutanazja „aktem miłosierdzia” wobec starszych, klonowanie ludzkich embrionów „dowodem postępu ludzkości”, in vitro „metodą leczenia”, a związki osób tej samej płci „małżeństwem” i brnąc w tym dalej - gejowskie związki „tęczowymi małżeństwami”, to ostatnio we Włoszech często słyszany, ładnie brzmiący termin. Kiedy bowiem rozmażemy znaczenie pojęć i zagubimy ich prawdziwe granice, łatwiejsze będzie wprowadzanie zmian społecznych krok po kroku wymierzanych w człowieka. Osoby odwołujące się do wartości, ale i do zdrowego rozsądku przedstawiane są jako zaściankowi bigoci chcący zepchnąć nowoczesny świat do mroków średniowiecza.
Na całe szczęście tęczowemu tsunami z falami gender w tle coraz mocniej stawiają czoło ludzie domagający się poszanowania prawdy o człowieku i zachowania swej tożsamości. Ten oddolny ruch oporu (widoczny choćby we Francji w masowych manifestacjach „Manif pour tous”, we Włoszech w milionowych Family Day i polskich Marszach na rzecz życia i rodziny) jest rzeczywistością coraz bardziej wykraczającą poza daną religię i kulturę. Rzeczywistością łączącą ludzi różnych języków i kolorów skóry, którzy wspólnie upominają się o drogie sobie wartości, niepozwalając, by to, w co wierzą, było bezkarnie deptane.
To jest walka nie tylko o prawdę o życiu, człowieku i rodzinie, ale paradoksalnie też naszą wolność. Wolność sumienia i wolność religijną. Pokazują to choćby ostatnie historie cukierników z Irlandii i USA ukaranych wysokimi mandatami za odmowę wykonania tortu na gejowskie wesele. Aaron i Melissa Klein musieli zapłacić 135 tys. dolarów za „szkody moralne”, jakie ich odmowa wyrządziła parze amerykańskich lesbijek. O szkody moralne cukierników nikt nie pytał. Ludzie skrzyknęli się i zebrali na pomoc dla nich aż 375 tys. dolarów. Bo to jest walka o coś więcej niż lukrowany tort. Tęczowa wolność, to nic więcej jak nowa nietolerancja. Kara dla cukierników ma być nauczką dla nas wszystkich. Nauczką wychowującą. Reedukującą na dyktat gejowskiej kultury. Obyśmy byli jak najbardziej oporni na to wychowanie i edukowali świat do prawdziwych wartości. Nawet za cenę łatki „homofoba”, „bigota” czy „chrześcijańskiego taliba” jaką „tęczowi i genderowi bracia” z pewnością nam przyprawią.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Opisuje swoje „duchowe poszukiwania” w wywiadzie dla„Der Sonntag”.
Od 2017 r. jest ona przyznawana również przedstawicielom świata kultury.
Ojciec Święty w liście z okazji 100-lecia erygowania archidiecezji katowickiej.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.